Marcel Aleksy Kruk
17 marca 1986 roku, Wrocław
Grajek uliczny, koci filantrop, mechanik na papierze.
Do Gdańska przyjechał w pogoni za Szczęściem. Dogonił je i przez sześć lat żyli razem, kłócąc się o każdy drobiazg. Po tych latach burzliwego związku nareszcie doszli to tego, że choć ciężko im będzie bez siebie wytrzymać, to ciągłe sprzeczki i wzajemne zdrady to trochę zbyt wiele. Wciąż czasem tęskni, całkiem możliwe, że nadal kocha, choć już nie tak, by myśleć o tym całą noc, płakać i zadręcać się oglądaniem ich wspólnego, prowizorycznego albumu. Szczęście zniknęło mu z oczu, a on został w Trójmieście, by przypadkiem się z nim nie spotkać, choć zawsze twierdził, że nie ma siły, która zmusi go do zamieszkania nad morzem. Tylko od czasu do czasu zmienia lokum, by nie przywiązać się zbyt mocno do jednego miejsca.
Ojciec modlił się co niedzielę, by jego pierworodny podszedł do seminarium i został księdzem, biskupem, czy innym papieżem, matka widziała dla swojej najstarszej latorośli miejsce na studiach medycznych czy prawniczych. On postanowił zagrać wszystkim na nosie i skończył w "samochodówce". Z wykształcenia jest mechanikiem, choć w zawodzie pracował niewiele. Od czasu do czasu, jak ktoś go ładnie poprosi, może spojrzeć na auto czy spróbować doradzić w sprawie kupna, aczkolwiek nie jest to coś, co szczególnie go kręci. Imał się różnych dziwnych zajęć, jednak nic nie daje mu dość satysfakcji, by zająć się tym na dłużej. Jedyne, co podoba mu się na tyle, by się tego trzymać, to bycie grajkiem ulicznym i z tego właśnie się utrzymuje. Kiedyś parał się tym pospołu ze Szczęściem, teraz jest solistą i twierdzi, że z każdym dniem brzmi coraz gorzej.
Nie przepada za alkoholem, głównie dlatego, że jego ojciec jest alkoholikiem. Niezbyt lubi też, gdy ktoś go "za bardzo" dotyka. Nie odmawia sobie za to papierosów. Podoba mu się to, że wygląda młodo, bo sądzi, że jest fotogeniczny, dlatego chętnie chwali się swoim zdjęciem w dowodzie osobistym. Ma eleganckie, kaligraficzne pismo, wypracowane na karach, które polegały na przepisywaniu Biblii. Lubi koty, kiepską kawę z automatu i miękkie, różowe skarpertki. Ma słabość do starszych od siebie mężczyzn. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, odkąd zorientował się, że im jednak robi różnicę, czy sypia z paniami, czy z panami. Bywa nadopiekuńczy i dobrze wie, że to irytujące.
[Dobry wieczór :) ]
OdpowiedzUsuń[Kolejny mechanik, choć tylko na papierze.
OdpowiedzUsuńWitam na blogu serdecznie!]
[Miała wydawać się trochę nudna, mam nadzieję, że mi wyszło. Może Marcel chciałby czasem zajrzeć do jej volkswagena? ]
OdpowiedzUsuńE. Blumstein
[Znajomy znajomego...? ]
OdpowiedzUsuńE. Blumstein
[Witam serdecznie. Karta mimo iż taka zwyczajna to niezwykle mi się spodobała. Dlatego życzyłabym sobie powiązania. Jak czytałam pierwszy akapit to wypisz wymaluj Anita. Poza tym ona mieszkała w Gdańsku od dziecka, potem Wyjechała do warszawy, a teraz niedawno znów wróciła, więc jeśli nie miałaś jakiegoś innego, niepasującego do Violin wyobrażenia o tej dziewczynie to mogłaby nią być Anita. I jakieś może spotkanie po latach?]
OdpowiedzUsuńAnita Violin
[Dziękuję za pochwałę.]
OdpowiedzUsuńLeonard
[Szczerze powiedziawszy to myślałam, że to była kobieta, a dopiero potem odkrył, że jednak chyba faceci... Zwykłe nieporozumienie. W takim razie zastanowię się, bo w ty momencie nie mam konkretnego pomysłu i odezwę się.]
OdpowiedzUsuńAnita
[Rzeczywiście, dziękuję, poprawiłam.]/Janek
OdpowiedzUsuń[ Dzięki bardzo za przywitanie i racja, dalmatyńczyki są ekstra ;D
OdpowiedzUsuńMoże wątek? Tylko moje pomysły są na wyczerpaniu ;) ]
Alicja
[A dzięki c: pomysł na wątek mam. Może Bartkowi zepsuje się auto i poprosi Marcela o pomoc? Niby nic a zawsze coś xD]
OdpowiedzUsuń[Dziękuje za przywitanie :) Może w takim bądź razie jakiś wątek? :)]
OdpowiedzUsuń[Izabela oczywiście :D]
Usuń[Moja też i w tym przypadku byłam mało kreatywna, gdy wymyślałam imię ;p Wątek, pewnie. Lubi koty? Doskonale! Może być wieczór albo wcześnie rano, kiedy mało ludzi. Cudowny kot o imieniu Maurycy bardzo lubi uciekać z domu na ulice, a Aśka często go idzie i łapie. Myślisz, że Maurycy z chęcią wpadłby w ramiona Marcela? ^^]
OdpowiedzUsuńJoanna
[ Ooo, Wrocławiak ;)
OdpowiedzUsuńI ma nazwisko jak moja bliska rodzinka :3
Wątek? ;> Mogą się znać. ]
Kasia
[ O i jak już odnowią kontakt mógłby ją traktować trochę jak młodszą siostrę i być nadopiekuńczy wobec niej :3 Zacznę, zacznę... ale troszkę później albo jutro w najgorszym wypadku. Chyba, że Ty masz na to ochotę :P ]
OdpowiedzUsuńKasia
[Cześć! Ojej, ktoś, kto czytał Wędrowycza, aww. <3 Tak mi się coś wzięło, chociaż Antek raczej do Semena niezbyt jest podobny, hm...
OdpowiedzUsuńA skoro już tu jestem, to ja chcę wąteczek. Ale niestety nie umiem myśleć o tej porze (w zasadzie to o żadnej, ale to taki szczegół), więc bym prosiła o pomoc w tym temacie, w zamian oferuję zaczęcie! :D]
Antek!
Wchodząc w dorosłość całkowicie zapomina się o tych beztroskich latach, gdy twoim największym problemem było to, że rodzice zbyt szybko kazali ci wracać do domu, bo wszyscy inni znajomi jeszcze świetnie bawili się na boisku czy placu zabaw. Mała Kasia wiecznie wracała naburmuszona. Problem polegał na tym, że dziewczynka wolała towarzystwo nieco starszych od siebie dzieci, których jej „godzina policyjna” nie obowiązywała. Najbardziej ukochała sobie Marcela, którego poznała spadając z roweru i zdzierając sobie kolana. To on był tą osobą, która szybko podbiegła do małej, zapłakanej blondyneczki i otarła jej łzy, pomogła wstać i podała nieco już zużytą, ale w miarę nadającą się do wytarcia odrobiny krwi chusteczkę. I tak zaczęła się kilkuletnia przyjaźń pięcioletniej Kasi z dziewięcioletnim Marcelem. Razem zdzierali sobie kolana i łokcie, razem robili głupie kawały sąsiadom, ale czas nieubłaganie gnał do przodu. Nadeszły czasy na zmiany szkół i przyjaźń stanęła pod znakiem zapytania. Coraz mniej czasu poświęconego na wspólną zabawę, coraz więcej nauki, coraz więcej obowiązków i z biegiem lat dziecięca przyjaźń i wzajemne przywiązanie zniknęło lub nieco ugasło, a dwójka dzieci zapomniała o sobie. Los najwyraźniej miał dla nich niespodziankę, bo kilkanaście lat później mieli znowu się spotkać, choć żadne z nich się tego pewnie nie spodziewało.
OdpowiedzUsuńKaśka miała dość siedzenia w domu wieczorami. Jej znajomi non stop imprezowali, a ona albo była w pracy albo nudziła się jak mops. Zdecydowała się na spacer po plaży. Było chłodno, ale po upalnym dniu była to miła odmiana. Blondynka włożyła na siebie zwiewną bladoróżową sukienkę i wyszła. Czuła pod stopami, że piasek nadal był ciepły, gdy tak maszerowała brzegiem plaży niosąc w dłoni swoje sandałki. Lekka bryza szarpała jej włosy, które odkąd pamiętała zawsze były jasno złote. W pewnej chwili kosmyki całkowicie zasłoniły jej twarz, a dziewczyna wpadła na kogoś przewracając i siebie i swą ofiarę na ciepły piasek. Wystarczyła tylko chwila.
Szybko zebrała włosy z twarzy i zaśmiała się, mrucząc ciche „przepraszam” w stronę młodego mężczyzny. Obserwowała jego twarz, która coś jej przypominała. Te oczy na pewno już gdzieś widziała. Czy to nie był…
- Marcel? – zapytała z niedowierzaniem.
Kasia