poniedziałek, 21 lipca 2014

I cóż, że ze Szwecji?

  Evanescence - My Immortal
Inge (w Polce Inga) Astrid Jacobsen
24 lata
Pół Szwedka
Pół Polka
Jasne włosy, szare oczy, 170 wzrostu.
Od prawie 6 lat mieszka na stałe w Polsce, w znanym gdańskim ''Falowcu'' - najdłuższym post PRL-owskim bloku w kraju.
Odremontowała i zaadoptowała tu 3 pokoje z kuchnią, po swojej babce, do której przyjeżdżała kiedyś na wakacje. Musiała tak zrobić, gdyż źle działo się w jej rodzinnym domu w Szwecji i gdy tylko skończyła 18 lat, wręcz z niego uciekła.
Przez większość tego czasu wynajmowała wolny pokój pewnej dziewczynie, która później bardzo jej pomogła w trudnych chwilach. Niedawno jednak wyjechała za miłością. Dlatego Inga szuka teraz nowego współlokatora.
W ciągu tych 6 lat była tylko w jednym związku, a właściwie jak się okazało - romansie, z pewnym dość znanym muzykiem. Inga go jednak nie znała, bo miała wtedy słabe pojęcie o polskim show biznesie. Nie wiedziała więc też długo, że posiada on żonę i dzieci.
O tym że była z nim w ciąży, dowiedziała się już po ich rozstaniu. Najpierw brak okresu, dziwne samopoczucie, a potem krew. Gdyby nie jej współlokatorka, która stała się jej najlepszą przyjaciółką, nie przeżyła by tego poronienia. Teraz jakoś z tym żyje, ale nie powiedziała ani jemu, ani nawet rodzinie, która z resztą i tak jest daleko.
Żeby jeszcze lepiej poznać swoją drugą ojczyznę, studiuje zaocznie polonistykę.
W ciągu roku pracuje jako ratownik WOPR w lokalnym akwaparku, a teraz, w sezonie - na plaży.
Wieczory najchętniej spędza w knajpach, nad drinkiem, lub na balkonie - nad książką. A poranki oglądając wschód słońca spomiędzy fal morskich, wsłuchując się w skrzeczenie mew. W wolne chwile natomiast, spaceruje ze swoim aktualnym chłopakiem rasy PON - Duluxem. Wbrew wszystkim ludziom znad morza, uwielbia jeść ryby i nie pogardzi też krewetkami. Za to nie przepada za kurczakiem i jest uczulona na colę i wszystkie wyroby colopodobne.

A reszta jest milczeniem...

-----------------------------------------------------------------
...i wątkami. Każdej długości i wyglądu ;)
Witam i zapraszam. Także do powiązań :)

22 komentarze:

  1. [Cześć i czołem c: Zapraszam do Bartka. Może razem coś wymyslimy.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Widzę, że doczekałaś się aby dodać kartę. Witam i życzę miłej zabawy ! :>]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam. :) Jakiś wątek z Kacprem? :>]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Lubię wybierać sportowców do swoich kart. Może dlatego, że inni tego nie robią. Przynajmniek nie muszę się martwić przy zapisach czy któryś z nich będzie zajęty xD A co do Bastiana... Poszukiwalam gościa, który nie byłby piekby jak jakiś gość wytrzasniety z żurnala. Ale też aby nie był brzydki jak noc listopadowa xD
    c
    Co do powiązania to mi odpowiada. Zaczniesz, czy ja mam mieć tą przyjemność?]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja od początku obstawialam Niemców na mistrza, co przełożyło się na kilka stowek wygranych u bukmachera c: Ja zazwyczaj żartuje, że w niemieckiej reprezentacji jest tyle Niemców co w parowce mięsa xD]

    Piątkowe popołudnia były utrapieniem dla kierowców. Korki ciągnęły się ogromne. To, że dotarlby do domu w ciągu godziny... Zadanie wręcz niewykonalne. Po raz kolejny stukal palcami o kierownicę. Dosyć rytmicznie i równo. Jak na niego. Kiedy samochód przed nim ruszył, uśmiechnął się. Zaraz uśmiech jednak zszedł. Znowu się zatrzymał. Spojrzał przez okno. A tam co? Tomasz Kammel na bannerze reklamowym z napisem "Jedziesz szybciej niż myślisz. Zwolnij."
    Ha, ha, ha. Dobry żart. W tym tempie nawet ślimaki go już wyprzedzaly. W końcu korek się przezedzil. Ruszył płynnie swoją czerwoną Skodą Octavią. I pewnie dotarlby na miejsce bez problemów, gdyby nie zahamował ostro. Jakaś rowerzystka wpadła mu na maskę samochodu.
    - Jezus Maria, że tak powiem... - Zbladl mocno na twarzy. Pewnie wyglądał gorzej niż chory na serce. - Nic pani nie jest? - Zapytał, pomagając jej wstać.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Możemy coś stworzyć, tylko żeby oklepane nie było. Ja po pracy mam wodę z mózgu. I nie wiem czemu nie widzę zdjęcia w karcie :C]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeraził się i to nie na żarty. Co jak co, ale nie codziennie rowerzystka wyskakuje ci wprost pod koła samochodu. Skads ją kojarzył. Jakby już gdzieś kiedyś ją widział. A może mu się tylko wydawało?
    Szybko jednak pomógł zebrać dziewczynie rozsypane zakupy. Na całe szczęście nikt nie jechał. Nie chciał ani blokować ruchu drogowego. Ani też żadnych sensacji. Widząc jednak skrzywiony wyraz twarzy dziewczyny, uznał, że nie wszystko jest dobrze, tak jak zapewniała.
    - Poczekaj. W bagażniku mam apteczke. - Powiedział. - Możesz mi powiedzieć jak masz na imię? - Zapyral. - Wydaje mi się, że Skads ciebie znam. Ale nie mogę skojarzyć skąd. - Stwierdził. Po chwili posadził ją na fotelu pasażera z przodu w swoim samochodzie. Temu, jak nigdy, nic się nie stało. Po chwili Bartek zauważył słuchawki. - Jestes pewn, że przy tej głośnej muzyce bylabys w stanie cokolwiek usłyszeć z zewnątrz?

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nie ma za co. - Odpowiedział blondyn. Musiał jej pomóc. W jakiejś części także przyczynił się do tego co się stało. - Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. - Stwierdził. Zaraz jednak przeszedł do kolejnego. - Dasz radę zgiąć palce? - Spojrzał na nią. - Ja akurat nie jestem lekarzem. Ale moja siostra to się tego uczyła i tak się jakoś mi zapamiętało. - Stwierdził Maciejewski. - Może pojedziemy z tym do szpitala? Bo ja jedynie co jestem w stanie teraz zrobić, to zawinąć w bandaż. Nie sądzę, jednak, aby to cokolwiek mogłoby dać.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Wbrew pozorom i to i to jest tak samo ważne. - Stwierdził bez większych emocji. - Czasami predzej coś uslyszysz niż zobaczysz. - Uśmiechnął się lekko w jej kierunku. - Wybacz, z tego wszystkiego to aż zapomniałem. Nazywam się Bartosz Maciejewski. Ale wolę jak mi mówią Bartek. To pierwsze brzmi zbyt poważnie. Prawie jak zawał serca. - Zasmial się cicho. Szybko postawił jej rower i zapial na podyktowany kod. - Raczej z tą nogą to daleko nie zajdziesz. Wsiadaj do samochodu. Zawioze cie tam gdzie trzeba. - Powiedział, wsiadajac na miejsce kierowcy. - Nie musisz się niczego obawiać. Nie mam zamiaru ci nic złego zrobić. - Dodał szybko.

    [Wybacz, że tak krótko, ale odpadam po ośmiu godzinach pracy.]

    OdpowiedzUsuń
  10. - Przez pewien moment tak wygladalas. - Zasmial się cicho pod nosem. - A więc powiadasz, że masz na imię Inga... - Ruszył samochodem z uliczki. - Kiedyś u takiej jednej Ingi moja ekipa robiła remong. - Uśmiechnął się delikatnie na samo wspomnienie. - Kilka lat temu. - Od razu sprostowal. Tamten okres wspomina całkiem dobrze. Firma dopiero raczkowala, by później przeżywać prawdziwe bum. Co rusz znajdowali się klienci. A to potrzebowali remontu w domu. Albo jakiegoś towaru, który miałby pomóc w pracaxh nad udoskonalaniem własnego M. - Czymś się zajmujesz oprócz jezdzenia rowerem? - Zapytał zartobliwym tonem głosu. Włączył radio. Akurat leciały wiadomości. Kolejne złe wieści ze świata. Żeby chociaż coś pozytywnego. Ale nie. Wyłączył je. Dosyć miał słuchania o kokejnych wojnach, wypadkach, czy czegoś w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Usługi budowlano- montażowe. - Zasmial się cicho. - Teraz już ja raczej remontami się nie zajmuje. Mam od tego dobrych pracowników. - Czasy, kiedy był i szefem i pracownikiem odeszły hen daleko. Ale nikt na to nie narzekał. - WOPR? - Zapytał. - No to ciekawie... Nie powiem. Ale trochę za bardzo odpowiedzialnie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Podziwiam. - Stwierdził z uznaniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Szczerze powiedziawszy to ja tego nawet sam nie wiem. - Zasmial się cicho serdecznym głosem. - Poprostu tak czasami mam, że zapamiętuje jakieś osoby. A niektóre nie. Najwidoczniej musiało mi się z tobą dobrze gadać, skoro ciebie zapamiętałem. Co jak co, ale mam lepszą głowę do osób niż do dat. - Powiedział pół żartem, pół serio. Dlatego też zawsze nosił przy sobie kalendarzyk kieszonkowy. Oczywiście z czymś do pisania.
    Spojrzał na owe miejsce, które wskazała mu dziewczyna. Idealne, zmieści się tam z pewnością. Stanął między jakimś Fiatem, a Subaru.
    - No to idziemy do środka. - Powiedział Bartek. Po chwili otworzył dla niej drzwi i pomógł dojść do izby przyjęć. - Co do aquaparku... Już jakiś czas temu zamierzałem tam się przejść. Razem z Lenką, moją córką. - Kiedy się poznali Bartek nie miał jeszcze dziecka. Ba, nawet nie miał żony. Planował wtedy razem z Marzeną ślub. A później wyszło jak wyszło. Nie było większego sensu, aby drążyć temat.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Tak. Nazywa się Lena. W tym roku miała już swoje piąte urodziny. Aktualnie jest z moją żona. To znaczy się teraz już była żona. Z córką widuje się co weekend. - Uśmiechnął się blado. - No cóż... I tak czasami bywa. - W końcu podeszła do nich jakaś kobieta. Zaczęła wypytywac o dane Ingi.
    - Proszę chwilę poczekać. Doktor zaraz przyjdzie i zajmie się panią. - Powiedziała po czym odeszła.
    - No, dzisiaj to jakoś błyskawicznie przyjęli pacjenta. - Stwierdził Bartek. - Zazwyczaj trzeba czekać aż do usranej śmierci. - Stwierdził. - Pamiętam jak kiedyś zwalilem się z rusztowania. Zanim mnie przyjęli minęły dwie godziny. No i kolejne pół, aby mi oświadczyć, że mam złamana rękę. A później kolejne półtora czekałem aż założą mi gips. Witamy w Polsce. - Powiedział nieco szyderczo te ostatnie zdanie. Wolał z nią posiedzieć. Dotrzymać dziewczynie towarzystwa. Nawet gdyby pojechał do domu to i tak by nikogo tam nie zastał. Oprócz czarnego kota. Chociaż i ten ostatnio zaczął uprawiec jakieś wojaże.

    OdpowiedzUsuń
  14. To ja mam zupełnie odwrotnie w kwestii wymagań co do karty. Nie przepadam za tymi, które mają wypisane same fakty z życia i nie dają mi żadnej informacji o tym, jak pisze autor/jakie są jego możliwości. Zaczynałam pisać, kiedy w ogóle nie było czegoś takiego jak karta postaci i ludziom wystarczały same informacje typu imię nazwisko + wiek wypisane w albumie pod zdjęciem. Jeśli ktoś jest kreatywny, wymyśli wątek bez zbędnych informacji, a mnie osobiście nie interesuje to, czy postać chodzi na spacery ul. Różaną, czy może ma psa imieniem Łatek. Wolę mieć przed sobą opis, który czymś się wyróżnia i mówi trochę o stylu pisania danego autora. Bo jeśli polubię autora za styl, pisanie z nim jest przyjemnością bez względu na kreację postaci. Niemniej jednak rozumiem, że niektórzy mają zupełnie inne preferencje, więc tym bardziej dziękuję za pochwałę.

    Co do wątku, możemy przyjąć, że oboje byli na plaży kiedy zaczęła się burza. No więc z rozsądku ludzie pochowali się w knajpach, a był taki tłok, że oni wylądowali przy jednym stoliku.


    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Cholera. Musiało mi odpis gdzieś wciąć. ;-; Odpisze później, bo teraz jestem w pracy.]

    OdpowiedzUsuń
  16. - Polskie szpitale i obsługa w nich to tragedia pisane przez duże T. - Powiedział pół żartem, pół serio. - Przynajmniej w tych publicznych. Bo jak trafisz do prywatnego, to wszystko jest "raz- dwa". Prawie, że na pstryknięcie palcami. - Dodał po krótszej chwili zastanowienia.
    Kiedy ona poszła gdzieś z lekarką, on postanowił zaczekać. Przecież wracać z nogą w gipsie to cholerna udręka. A jeżeli już się jedzie autobusem, to już w ogóle. Tak, poczeka. Nie będzie chamem.
    - A jestem, jestem. - Powiedział, uśmiechając się delikatnie w jej kierunku. - A owszem, mogę zawieźć. Gdzie tylko chcesz. Tylko będę musiał zajechać na stację benzynową. Bo niedługo wskaźnik zejdzie mi do rezerwy. - Zachichotał cicho pod nosem. - Chodźmy już stąd. - Wziął ją pod rękę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zajechali na stację benzynową. Co do stanu benzyny w zbiorniku samochodu prawie się nie mylił. Zatankował do pełna. A co! Raz na ruski rok można sobie i tak zaszaleć. Każdemu coś się czasami od życia należy. Nawet jeżeli była to czerwona Skoda Octavia.
    Ruszyli z miejsca, a zaraz też, dzięki dobrym wskazówkom dziewczyny byli pod jej blokiem. Zdecydowanie wolał swój dom. Sporo lat już przeżył w bloku. W mieszkaniu rodziców- spuściźnie po komunie, która jeszcze dobrze służyła.
    - Może być i herbata. - Uśmiechnął się lekko. Otworzył jej drzwi. Raz, pach i autko zamknięte. Kochać auto-zamki. Nie wiadomo czemu, wziął ją na ręce i zaczął nieść do mieszkania. Może dlatego, że nie chciał jej aż tak bardzo przemęczać. W końcu miała unieruchomioną nogę.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Oj tam... Dla mnie to drobnostka. - Machnął na to ręką. No, wtedy kiedy postawił ja na ziemi. - A poza tym to nie jestes ciężką. Kiedy byłem w Niemczech i tam pracowałem... Po tygodniu mięśnie zaczęły nabierać kształtu. - Uśmiechnął się lekko do niej. Skierował się do pomieszczenia. Przez chwilę szukał kul. No i w końcu je znalazł.
    - Mam. - Odpowiedział, przynosząc je dziewczynie. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. - Otworzyć? - Zerknal przez judasza. - Jakaś starsza kobiecina z nietega miną tam stoi. - Stwierdził z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przez krótką chwilę posiedzieli w ciemności i ciszy. Dopiero, kiedy starsza kobieta odeszła Bartek zasmial się cicho. Tak, to było dla niego zabawne.
    - Chyba w każdym bloku są takie osiedlowe google. U nas jest taka stara Janiszewska. Wszystko wie najlepiej. A jak chcesz się czegoś o kinszasy dowiedzieć to do niej. Tylko fakt faktem... Czasami dorzuci od siebie pięć groszy. - Ponownie zasmial się. - Pamiętam jak kiedyś osadzila mnie w pewnej sprawie. A później w ogóle wyszło coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zdziwił się nieco, gdy światło zgasło. No, ale i takie rzeczy się zdarzają. Jak się okazało była jakaś awaria. Gdyby był u siebie to podlaczylby swoją prowizoryczna lampke pod akumulator i byłoby trochę jaśniej. Niestety byli u Ingi.
    - Co za szalony dzień. - Stwierdził, wzdychajac nieco. Słysząc halasy podniósł się z miejsca. Telefonem oswietlal sobie drogę.
    - Nic ci nie jest? - Zapytał z troską w głosie. - Masz może jakieś świeczki? - Pomógł jej wstać.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Tak, już je widzę. - Chwycił je w dłoń. Zaraz potem w jego drugiej dłoni znalazły się także i zapałki. Zapalił kilka świeczek i porozstawiał je po mieszkaniu. Ale tak, aby niczego nie spalić. Nie chciał przecież pozbawić ludzi dachu nad głową. A do tego płacić karę i odszkodowania. Chyba do końca życia by się im nie wypłacił.
    Wrócił do Ingi z dwiema, ostatnimi świeczkami. Były zapachowe. Ładnie pachniały świerkiem.
    - Kiedyś lubiłem patrzeć się w ogień. Ale nie za długo. A później jakoś mi to tak przeszło. Chyba nie miałem na to już czasu. Albo z tego wyrosłem. - Uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Może być woda. - Stwierdził. Skoro z herbata nie wypalilo... Spojrzał na dziewczynę. Zaczął jej się bacznie przyglądać. Była ładna. "Debil." - Ochrzanil siebie w myślach. Nie powinien o niej myśleć w takich kategoriach.

    OdpowiedzUsuń