niedziela, 13 lipca 2014

Lena Łukasiewicz, czyli taka tam sobie szara myszka, której właściwie nie brakowało niczego, prócz paru klepek.



Lena Łukasiewicz

Tak już podobno w naszym świecie jest, że w rodzinie heteroseksualistów musi wyrosnąć heteroseksualne dziecko, w porządnej rodzinie porządne dziecko, więc w rodzinie hipokrytów wyrosła hipokrytka.

Hipokrytka z rodzaju tych, co ogłaszają wszem i wobec, że nie przejmują się opinią innych, ale gdy w ich główkach zrodzi się myśl, że ktoś ich nie lubi po nocach łkają w poduszkę. Bo Lena desperacko potrzebuje akceptacji, do czego z trudem przyznaje się przed samą sobą. Taka przylepka z niej trochę, która chciałaby mieć kogoś na wyłączność. Ogólnie mówiąc panienka Łukasiewicz ma skłonności do wymyślania sobie problemów wszelkiego rodzaju.

Lena należy do ludzi, którzy nie mają wrogów, bo też niczym szczególnym się nie odznaczają. Ktoś kiedyś powiedział, że nawet, gdyby przyszła do szkoły nago, wyglądałaby skromnie.

Bardzo ostrożnie używa słów „przyjaciel” (tak, wierzy w przyjaźń damsko-męską) i „przyjaciółka”. Nie chce po raz kolejny zawieść się na kimś, komu ufa. A przyjaciół, w przeciwieństwie do reszty społeczeństwa, obdarza zaufaniem. W efekcie niewiele jest osób, którym, jak czuje, może powiedzieć wszystko. Bo ta brązowowłosa główka mniejsze lub większe sekrety posiada.

Przytul mnie, a oddam ci serce.

Ma problemy z rozróżnianiem świata realnego od odkrytego w książkach fantastycznych. Po rozpoczęciu rozmowy na temat przeczytanej ostatnio książki będzie z błyszczącymi z podekscytowania oczami, godzinami o niej opowiadać, rzucając cytatami.

Gada. Dużo. Wcale nie tak dużo. Sporo. Czasem plecie trzy po trzy, byle coś mówić. Ma cały worek mniej lub bardziej sensownych powiedzonek, podchwyconych z Internetu, czy od znajomych, których (prawdopodobnie) głównym zadaniem jest zastąpienie ciszy, albo marnowanie powietrza. Zupełnie, jakby ktoś jej powiedział, że do póki będzie coś mówić wszyscy będą ją lubić.

Jest w stanie znieść, gdy ktoś jej mówi co ma robić, ale dostaje szału, gdy ktoś jej mówi, że ma zrobić coś co właśnie robi, albo przed chwilą zrobiła. Podobnie odgłosy takie jak mlaskanie, ciamkanie, cmokanie i szept doprowadzają ją do białej gorączki.

Jej tata jest właścicielem firmy kurierskiej, a mama obecnie nie pracuje, bo też pracować nie musi. Tak więc, Lena zawsze dostawała wszystko, czego chciała, wystarczyło pokrzyczeć i popłakać wystarczająco długo. Jednak panienka Łukasiewicz od zawsze uważała, że wszystkie dzieci dostają o co poproszą, a ona nigdy. Taki symptom jedynaczki, można by powiedzieć.

Mama Leny uważa, że dziewczyna jest zajęta własnym światem, co brunetka po prostu nazywa nie wtrącaniem się w życie innych. Ale niech ktoś spróbuje wytłumaczyć pani Łukasiewicz, że jest wścibska. A broń cię Panie Boże, w życiu! Nic dziwnego, że jest nadopiekuńcza wobec jedynej córki. Z kolei pan Łukasiewicz jest zupełną odwrotnością swojej żony: małomówny, zamknięty w sobie. Rozmowy z córką ogranicza do żartów.

Lena urodziła się w małej miejscowości w innym województwie, niż Gdańsk. Od października można ją nazywać studentką. Postanowiła przeprowadzić się przed rozpoczęciem roku, by dobrze rozeznać się w mieście. Oznaczało to wiele płaczu i krzyków, szczególnie matki, która chciała ją przekonać do pozostania w domu. Dla Leny wyprowadzka oznaczała wolność i choć nadal jej wnętrzności skręcają się na samą myśl o opuszczeniu nowego, ale już znajomego mieszkania, często spaceruje po mieście.

                                                           Zaopiekujesz się mną?

Telefony odbiera średnio za drugim razem (nigdy nie oddzwania!), gdy dochodzi do wniosku, że rzeczywiście może to być coś ważnego. O wiele lepiej do niej napisać. Odpowiedź nadejdzie stosunkowo szybko.

Uczennica dość przeciętna, bo leniwa i nie potrafiąca się skupić. Na sprawdzianie woli napisać strzęp informacji, który został im przekazany na lekcji, niż zajrzeć do książki (co nie oznacza, że nigdy tego nie robi). Przynajmniej prace domowe odrabia. Zazwyczaj. Nienawidzi geografii, nie radzi sobie z chemią, ale jak potrzebujesz korepetycji z matematyki wiesz do kogo się zgłosić. Ma opinię kujonki, choć zawzięcie temu przeczy.

Brązowowłosa nie odznacza się również wyglądem, łatwo pominąć ją w tłumie. Nie ma idealnej urody: piersi zbyt małe, brzuszek zbyt wystający, jak się przyjrzysz zauważysz, ze ładne intensywnie niebieskie oczy, z ciemniejszą obwódką wokół tęczówki są niesymetryczne i zęby trochę krzywe a tego już nie ukryje odpowiednio dobraną bluzką. Ale nos ma ładny, co prawda nie słodko zadarty, ale mały i zgrabny. Lubi swój wzrost – 170. Ani za mała, ani za duża, za to nogi po szyję. Cerę też ma nie przesadnie problemową, a usta choć małe, to całkiem pełne i naturalnie czerwone.


Ciekawostki:
- powody (sytuacje) dla których jej policzki oblewają się rumieńcem: bo jest zła, bo jest zawstydzona, bo ktoś ją obraził, bo ktoś ją komplementował, bo jest jej zimno, bo jest jej gorąco, bo tak.
- nie znosi cynamonu i truskawek,
- jest uzależniona od swojego telefonu, książek, muzyki, soku porzeczkowego i czekolady,
- uwielbia deszcz i burze,
- boi się duchów,
- wielbi psy, do których zwykła mówić.


Aktualnie: Lena jest bardzo zajęta szlajaniem się po ulicach, których nazwy nie zna, co można rozumieć jako gubienie się. Praca by się jakaś przydała, żeby całkowicie uniezależnić się od rodziców.




[Za cholerę nie mogłam znaleźć odpowiedniego wizerunku. Owy pochodzi z otchłani trumblr’a.
Co do wątków, bo po to tu jestem: blog to zabawa, a nie szkoła, więc wypracowań pisać nie zamierzam, ale z drugiej strony stać mnie na więcej niż przysłowiowe dwa zdania. Powiedzmy, więc że lubię wątki średnie.]

18 komentarzy:

  1. Witam serdecznie na blogu. :)
    Przypominam o dodaniu etykiety. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja przypominam o justowaniu karty.
    #być może autor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W regulaminie nie ma słowa o takim obowiązku, a mi osobiście odpowiada bardziej w takiej postaci.

      Usuń
  3. [Witam pierwszego autora i pierwszą postać! c:]

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  4. [biegnę, lecę, niemal pędzę! obie jedynaczki, obie tupią i głośno krzyczą gdy czegoś chcą, zbliżony wiek, nie no ewidentnie czegoś trzeba! :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [No oczywiście, przecież po to tu jesteśmy. Wypadałoby także mieć pomysł...]

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  6. [Można powiedzieć, że spotkanie z nim jest możliwe praktycznie wszędzie. Sklep muzyczny, park, biblioteka, kawiarnia, pub, bar, klub, księgarnia, centrum handlowe, nawet najmniejsza uliczka - bywa w najprzeróżniejszych miejscach, szukając inspiracji.]

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  7. [proponuje dobrą znajomość, mogły poznać się zupełnym przypadkiem gdzieś na ulicy, potem wyskoczyły na jakąś szybką kawę i okazało się że mają ze sobą dużo wspólnego. Jak nie miała np jakieś stancji, akademika czy czegoś w tym stylu, to Monika mogła zaproponować nawet wspólne mieszkanie czy coś :)]

    OdpowiedzUsuń
  8. [No to niech się po prostu dopiero poznają ;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Moje pomysły także zazwyczaj nie są zbyt oryginalne, więc nie mam Ci tego za złe. Tak samo z długością – nie zwracam wielkiej uwagi na to, ile kto pisze. Ważne, aby to wszystko miało głowę i nogi, no i żeby się coś działo.]

    Nie było niczego bardziej szkodliwego dla artysty niż zbyt zachłanne podziwianie sztuki kogoś innego – a przynajmniej w mniemaniu Daniela. Jeśli znajdował coś, co naprawdę mu się podobało, podobna do tego wizja tkwiła w jego umyśle przynajmniej przez najbliższy miesiąc i wpływała na to, co sam tworzył. Nie uważał tego za coś zdrowego; nie znosił myśli o tym, że ktoś nieświadomie go zmieniał po prostu poprzez swoje artykuły, obrazy, piosenki... I książki. Właśnie one miały na niego największy wpływ, bo najłatwiej było mu je zdobyć – i mimo wmawiania sobie, że nie powinien, że to go w jakiś sposób wyniszcza, prędzej czy później jego stopa zawsze przekraczała próg tej jego ulubionej księgarni. Wchodząc do małego budynku zawsze wmawiał sobie, iż przyszedł jedynie się rozglądnąć, a tak naprawdę kończył na poszukiwaniu czegoś wyjątkowo atrakcyjnego. Stojąc przed sprzedawcą w celu zapłacenia miał tylko nadzieję, że historia nie pochłonęłaby go aż tak bardzo, jak to sobie przy czytaniu streszczenia fabuły wyobrażał.
    Zazwyczaj nie grzebał między książkami specjalnie wyciągniętymi na pokaz – czyli tymi najbardziej popularnymi; szukał natomiast czegoś mniej znanego, czegoś, co zachwyciłoby go nadzieją dla nieodkrytych jeszcze pisarzy, bo przecież sam jednym z nich był. Mimo tego, nie mógł odmówić sobie kręcenia się przy wcześnie wymienionym punkcie i zerkaniu z przechyloną na jeden bok głową na znane tytuły wypisane na grzbietach.
    Nawet nie zauważył gdy spory stos zaczął się chwiać, na początku stopniowo, a po chwili runął w całości w jego stronę. Nie zdążył stwierdzić co tak naprawdę się stało – poczuł jedynie twarde krawędzie okładek uderzające go gdzieś w ramię czy nawet w twarz, a następnie usłyszał surowy głos sprzedawcy, który ewidentnie mierzył go wzrokiem. Daniel spojrzał na porozrzucane książki u jego stóp i zrozumiał, że mężczyzna uważał go za sprawce całego tego zamieszania.
    - Putain – mruknął pod nosem, podnosząc wzrok na kobietę stojącą po drugiej stronie podwyższonej platformy przeznaczoną na wystawę. Był niemalże pewien, że to właśnie ona stworzyła ten bałagan. - Niech to pani teraz posprząta – odezwał się do niej suchym tonem, robiąc krok do tyłu i odsuwając przy tym niektóre z leżących na niej książek stopą. Uniósł dłoń i przyłożył sobie jej wierzch do policzka, na którym pojawiło się nieznaczne zadrapanie.
    - Co tu się dzieje? - usłyszał tuż za sobą głos sprzedawcy, który był widocznie niezadowolony chyba przede wszystkim dlatego, że z tego wszystkiego musiał zrezygnować z podrywania atrakcyjnej blondyneczki.

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  10. Odsunął się jak najdalej od zaistniałego bałaganu, cały czas mierząc wzrokiem przepraszającą go kobietę. Nie reagował w żaden sposób na jej słowa – po prostu trzymał się za policzek, a po paru chwilach poczuł pod opuszkami palców nieznaczne ilości krwi. Kto by powiedział, że oderwałby od książki? Musiała to być jedna z poukładanych najwyżej, skoro dostała się do jego twarzy.
    Sprzedawca wrócił do swojej jakże interesującej rozmowy i zdziwił Daniela tym, że nie miał najmniejszego zamiaru pomocy w posprzątaniu. W końcu to było jego miejsce pracy, prawda? Francuz najchętniej w tym momencie zadzwoniłby do jego szefa i zgłosiłby jego małe zainteresowanie tym stanowiskiem. Może przy okazji stałby się nowym pracownikiem, gdyż podobne zajęcie wcale by mu nie uprzykrzyło życia, wręcz przeciwnie – uważał je za lepsze od tego, co robił aktualnie. Pisanie horoskopów nie było aż tak interesującym zadaniem, jakim mogło się wydawać...
    Spoglądając na zakrwawiony palec wskazujący i środkowy drugą dłoń wsunął do kieszeni spodni, jednak nie znalazł w niej nic, czym mógłby zatrzeć malutką rankę, która w niczym nie przeszkadzała mu prócz tego, że jedynie trochę piekła. Na dźwięk pytania powrócił pełnym sarkazmu i ironii wzrokiem do nieznajomej, przecierając czoło wierzchem dłoni.
    - Chusteczka by się przydała – mruknął pod nosem, chyba bardziej do siebie, niż do przypadkowej i ewidentnie zakłopotanej rozmówczyni.

    OdpowiedzUsuń
  11. [A czemu by nie. Mogą i być sąsiadkami, mi to wcale nie przeszkadza. :D Tylko jak wyglądałoby to ich mieszkanie w jednej kamienicy (bo Kalinka tak się umiejscowiła w okolicach starówki)?]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  12. [Z pomysłami też u mnie niestety zazwyczaj krucho... Nie wiem co mam ci zaproponować, Bazyl to ignorant i egoista, do tego nieprzywykły do towarzystwa dziewczyn.]

    Bazyl

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Witam i zapraszam do wątku :D ]
    Patrycja Wołochow

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyjął od nieznajomej kobiety chusteczkę i przytknął ją sobie do kości policzkowej – na te parę krótkich sekund które wystarczyły, aby uspokoić nieco poczucie pieczenia. Wprawdzie nawet jej za to nie podziękował, gdyż nie uważał tego za potrzebne; przecież gdyby nie ona, nie byłoby potrzeby aby zmniejszał ilość higienicznego materiału w jej posiadaniu.
    Rozejrzał się dookoła i zauważył to, jakim wzrokiem sprzedawca mierzył kobietę. Posłał mu jednoznaczne spojrzenie, które miało być karą za brak instynktów dżentelmeńskich, jednak chyba nie został zauważony; w przypadku braku rycerza w srebrnej zbroi z ciężkim, zrezygnowanym westchnięciem zdecydował się sam odegrać tą rolę. Książek w sumie nie było aż tak wiele, ale z dwoma parami rąk do pracy szybciej wróciłyby na swoje miejsce – i to w tym momencie było dla Daniela najważniejsze, ich wygoda. Schowawszy nikle zakrwawioną chusteczkę do kieszeni przykucnął i zaczął zbierać tomy, starając się je ułożyć na wystawie tak, jak widniały na niej poprzednio. Podczas tej operacji zauważył, że każdego tytułu był tylko jeden egzemplarz: pewnie aby znaleźć kolejny trzeba było grzebać w innych kątach księgarni. Lub ewentualnie zapytać pracownika, co jednak nie wydawało mu się zbyt owocnym wyjściem, gdyż facet wyglądał tak, jakby został wrzucony tu przez przypadek, jakby w ogóle nie starał się zarobić w ten dość marny sposób na życie.
    Uwagę francuza przykuła jedna, konkretna książka odłożona na bok wystawy; domyślił się, że to musiała być ta, która cały ten bałagan spowodowała. Pierwsza wyjęta część puzzli, przez którą reszta przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Wziął ją do dłoni i przeczytał tytuł, Kłamca 2,5; następnie ją otworzył i przejrzał parę przypadkowych stron, jak to było w jego zwyczaju. Nadal kucając stwierdził, że może tego dnia wyszedłby właśnie z tym przywłaszczonym łupem na uliczki Gdańska.

    OdpowiedzUsuń
  15. [A bardzo chętnie Ciebie wykorzystam - wiem, jestem złym człowiekiem, ale te wysokie temperatury mnie dobijają :(
    I tak, zgadzam się na wszystko ^^]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  16. [Myślałam, myślałam wymyśliłam. Myślę, ze Lena mogłaby spotkać Anitę jakiejś deszczowej nocy, kiedy ta mocno upita siedziałaby na ławeczce i pomimo że chce jej się płakać śmiałaby się.]

    Anita

    OdpowiedzUsuń
  17. [Witam. Może wątek z Bartkiem?]

    OdpowiedzUsuń