wtorek, 22 lipca 2014

Zła noc.

Dzień dobry.
We dnie się nie wydaje, we dnie
się egzystuje. Biednie,
ale z honorem.
Nocą jest się Judaszem, Werterem
oraz Batmanem.

Nocą jest się przegranym.



Eryk Kruk, 27
tancerz erotyczny, pan na telefon









Wkładam dłonie do cudzych kieszeni w poszukiwaniu papierosów, a ich właściciele nie mają nic przeciwko, bo lubią moje zimne palce blisko swoich nabrzmiałych męskości. I odpalam je pożyczonymi zapalniczkami, zajmując fotele innym, mniej ważnym i pożądanym ode mnie. Nie muszę się domagać ani prosić; chcą ust, szyi, szeptów. Wyginam ciało w łuk i obserwuję jak patrzą, dosięgam szczytu zadowolenia, gdy za gumką bokserek odnajduję kolejne banknoty. Zapłać mi, zapłać. Mówię im, że nie połykam, ale mógłbym, gdyby tylko dali więcej. Później wiedzą o tym i dostaję dwa razy tyle, bo chcą wiedzieć, że moje gardło jest wypełnione nimi. Są piękni, brzydcy, starsi, młodsi, szczupli, z zarostem, zakolami, włosami łonowymi, wąsami, w skarpetkach, z bliznami, w zielonych koszulach i bez przedniego zęba. A ja jestem raz pełny, raz pusty, nienasycony, głody. Szaleję we własnej głowie, poszukując idealnych połączeń i odnajduję tylko frytki z ketchupem i whisky z lodem. Jestem jednosłodową szkocką. Potrafię mącić, dotykać i zaspokajać, dopadać mężczyzn i kobiety, zabierać i dawać, wydrapywać swoje imię w cudzych plecach, łączyć litery w wyrazy, podporządkowywać się własnym regułom i rządzić innymi światami. Pozbyłem się wstydu wraz z pierwszą wypłatą. Z każdą kolejną utwierdzam się tylko w przekonaniu, że mogę dostać więcej za mniej. Nie zapamiętuję adresów, nie zapisuję numerów telefonów, nie noszę wizytówek i nie daję zaprosić się na kawę. Pogardzam jajecznicą na śniadanie, wypowiadam wojnę sokom grejpfrutowym i śmieję się z białej bielizny. Podziękuję za mile spędzony wieczór, ale nigdy nie poproszę o ponowne spotkanie, jeśli sam nie wyjdziesz z inicjatywą, bo mnie trzeba zachęcać i prosić, żebym wiedział, że chcesz i pragniesz, potrzebujesz. I choć odmówię raz, drugi, trzeci, proś, proś dalej. Nie będę wasz, nawet za cenę trzech butelek wódki, ale możecie mnie skosztować na wszystkie możliwe sposoby, żeby wiedzieć, ile jest we mnie nieodkrytego chaosu do oswojenia. Spróbuj jednak tylko dotknąć mnie z troską, a odgryzę Ci wszystkie palce. Bo boję się, boję się, że możesz mnie kochać tak jak oni wszyscy mnie kochają, że zrozumiesz potem, że nie warto, bo jestem brudny i zużyty, wypluty i zmielony. Nie zostanę sam, bo za Tobą będzie inny albo inna, będzie kolejne łóżko, kolejne sto złotych w kieszeni i zdarta bielizna. Nie schodź mi z oczu, chcę widzieć jak umierasz z tęsknoty za moim oddechem na pośladkach i zgrabnymi ruchami, gdy chcę wyjąć z lodówki mleko. Czy możesz mi obiecać, że nie pokochasz mnie za gardłowy śmiech i niski głos, że moje kółeczka z dymu nigdy nie będą lepsze od innych, że dasz sobie spokój po tej jednej nocy? Obiecaj mi, obiecaj. Nie chciejcie mi wmówić, że nie dbam o swoje wnętrze, bo pielęgnuje je nad wyraz, zatracając się w hektolitrach kawy i śpiewanej poezji, recytując wiersze i malując pokój na szaro już trzeci rok. I choć ściany nigdy nie będą w pełni pomalowane, wiersze przeczytane, a kawa wypita, to Ciebie wezmę w całości z każdą niedoskonałością. Śmiej się ze mnie, że sprzedałem swoje ciało za cenę odkurzacza czy taniej mikrofalówki. Opowiedz mi, ile razy myjesz zęby zanim masz odwagę wsadzić mi język do ust z pewnością, że Cię od siebie nie odepchnę?

36 komentarzy:

  1. [Jestem trochę zbyt nieprzytomna, żeby chwalić ładnie, więc pochwalę trochę brzydko, a resztę sobie dopowiedz.
    ♥♥♥]

    Leonard

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam przeczytać i skrytykować co tylko mogę, żeby wyszło obiektywnie, ale chyba straciłam ten obiektywizm gdzieś przy trzecim zdaniu. Postać podoba mi się jak nigdy. Jasne, że jest nieco wyidealizowana przez sposób opisu, ale wierzę, że tak miało to wypaść. Świetny Eryk, ot co. Ugh... jeszcze trzecia osoba do komentarzy i zaraz się okaże, że założymy Ci fan club czy coś... Trudno, tym razem naprawdę nie mam się do czego przyczepić.

    Adrian K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ja jestem w jednoosobowym fan clubie, możesz się przyłączyć, ehehe. Tylko trochę straci to urok, bo będzie już dwuosobowy.]

      Leonard

      Usuń
    2. Ale wy mnie kochacie. Joł. Jestem taka wniebowzięta, że mogłabym rzucić sucharem o fruwaniu.

      Usuń
  3. [ Fajny ten Eryczek. Miło taką kartę przeczytać gdy człowiek z pracy wróci :>]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  4. [Zakochałam się tej karcie postaci. Amen.]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez chwilę trzyma w dłoni zmrożony napój, udając że pobyt tutaj wcale nie jest dla niego niczym nowym. Prawda jest jednak taka, że tylu homoseksualistów co dzisiaj, nie poznał nigdy wcześniej. Ani bezpośrednio, ani z dystansu. Wejście do klubu gejowskiego miało być tylko głupim żartem, a teraz siedzi jak ten kołek pomiędzy kolegami, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Śmieje się razem z Maćkiem, ale dźwięk puszczanej muzyki techno zagłusza wszelkie rozmowy, więc nawet nie próbuje się odezwać, co więcej, nie ma pojęcia jakim kawałem uraczył go przed chwilą przyjaciel. Zamiast wsłuchiwać się w jego i tak niesłyszalne słowa, odkłada drinka na blat, wolną dłonią rozsuwając zamek przy ubraniu. W barze jest piekielnie gorąco, a zsunięta a z ramion bluza jest tego ewidentnym dowodem. Nie wytrzymałby minuty dłużej w długim rękawie, więc wierzchnia część odzieży niedługo po wejściu ląduje na oparciu za nim, a on przez moment ma ochotę pozbyć się również koszulki. Ostatecznie ogranicza się do wsunięcia dłoni za cienki materiał tuż przy szyi. Przesuwa palcami po rozgrzanej skórze w nadziei na to, że zimna od niedawno trzymanej szklanki dłoń da ukojenie dla ciała. Nic takiego się nie dzieje. Czuje chłód tylko przez chwilę, potem temperatury się wyrównują. Za szybko, żeby poczuł ulgę.
    — Kurwa, Maciek...! — wilgoć na ramieniu przerywa jego myśli, a chwilę później widzi, jak jego upity kumpel zawija do łazienki w ekspresowym tempie. On został oblany tylko po ręce (na szczęście!), ale samo źródło zamieszania, tj. Maciej, zmoczył niemal całe spodnie. To nawet zabawne, jeśli spojrzeć na to z innej perspektywy, więc mimochodem Adrian znów się śmieje. Tym razem do siebie. A żeby nie wyjść na szalonego, pochyla się nieco do przodu, by za bardzo nie odstawać, czy też nie zwracać na siebie większej uwagi. Gdzieś wcześniej zgubił dwóch innych kolegów, więc teraz pozostaje przyu barze sam.
    Nie ubolewa nad tym aż tak bardzo. I tak nie miał szansy z nimi porozmawiać odkąd wszyscy razem tutaj weszli, dlatego też na dobre obraca się w kierunku sceny, opierając się plecami o ladę. Na razie rejestruje tylko tyle, że ktoś tańczy. Dopiero po chwili dociera do niego co tańczy. Nie odwraca jednak wzroku, kiedy w głowie świta mu myśl o męskim striptizie. W końcu wchodząc tu wiedział mniej więcej na co się pisze. Nie jest dzieckiem, pomimo delikatnego skrępowania, ogląda to całe gejowskie przedstawienie. Show must go on, jak powiedzieliby niektórzy.

    Adrian K.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Miło usłyszeć, że nie tylko według mnie jest urocza ! Ja jestem zauroczona Twoją kartą, czytam ją z czwarty raz już chyba. Po pracy mam wodę z mózgu i jestem zła na siebie, że nie mogę na nic wpaść a zamiast tego myślę ile wiader lemoniady zrobiłam ;x]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  7. [ O i mamy jakiś punkt zaczepienia. Na portalu społecznościowym jakimś któreś z nich mogłoby zauważyć, że są teraz w tym samym miejscu no i postanowiliby się spotkać na piwko ;)
    Ja bym sobie wypiła piwko ale do pracy autem z pracy autem :C ]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jejku, strasznie podoba mi się ta karta! Ogólnie cieszę się, że mogę Cię spotkać na blogu grupowym, ponieważ jakiś czas temu natknęłam się na Twoje wiersze i jestem nimi zachwycona. Swoją drogą, może masz jakiś pomysł na wątek? Bo mi niestety nic nie przychodzi do głowy, biorąc pod uwagę obie moje postacie. Jednak jeśli Tobie się to uda, mogę obiecać, że zacznę :)]
    Mikołaj/ Wanda

    OdpowiedzUsuń
  9. Pościel była zmięta, a powietrze wydawało się być ciężkie, duszne i lepkie tak, jak oblizane przez niego palce, które jeszcze chwilę temu pokrywała sperma. Całe pomieszczenie zdawało się jakoś maleć, zamykać go na dwie kłódki i cztery solidne rygle. Przez chwilę czuł się nawet klaustrofobicznie w tym miejscu i mógłby uciec, mógłby nawet nie kłócić się o fakt pozostawienia pieniędzy na stole w kuchni. Przez chwilę nawet rozważał każdą z opcji, zostawiając mokre ślady na idealnym podbrzuszu, igrając z pobudzeniem i jednocześnie wymęczeniem organizmu nie tylko swojego, ale również znajdującego się przy nim człowieka. Z jakiegoś powodu lubił akurat to miejsce jego ciała i mógłby tam tkwić przez czas długi, ale z pewnością nie zniósłby wieczności, która kojarzyła mu się raczej ze znudzeniem aniżeli z myślą brania nieskończonej ilości przyjemności, którą dawał i otrzymywał jednocześnie.
    Uspokajał siebie, oddech i aparat mowy, który chciał wykrztusić już zdawkowe pożegnanie, a to stało się niemalże tradycją i jedynie ta część była monotonna. Powitania były lepsze, mocniejsze i zdecydowanie bardziej nachalne od znaczenia językiem ścieżki wokoło idealnie wklęsłego pępka.
    – Wypierdol mnie stąd, bo cię zaliżę – wypowiedział, spoglądając z dołu na przystojną twarz drugiego mężczyzny i uśmiechając się do niego w nieskończenie swój sposób, który był połączeniem swoistej wzgardy i zabawnego szelmowstwa.
    Nie potrzebował jednak żadnego wypraszania. Doskonale wiedział, że i Eryk, i on mieli swoje życie, całkowicie odrębne i oddzielne. Nikt nie musiał go w tym uświadamiać. Podobny układ był szybki, wygodny i nieskończenie pobudzający.
    – Pójdę już – rzucił w końcu, podnosząc się do siadu i rzucając jeszcze krótkie spojrzenie drugiemu ciału. Następnie należało znaleźć własne ubrania i naciągnąć je na siebie, co też postanowił uczynić, zaczynając od wyciągnięcia bokserek spod łóżka.

    Leonard

    OdpowiedzUsuń
  10. [Właśnie z pomysłami u mnie coraz ciężej ostatnio, ale coś pomyślę. Wolisz, żeby się już znali czy znajomość od zera?]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  11. [Witam. Może wątek z Bartkiem?]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Moja reakcja po przeczytaniu odpowiedzi była dosłownie taka: O.O
    Zaraz coś zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy ta kobieta musiała doprowadzać go do istnej furii? O kogo chodzi? O jego byłą żonę. To, że wyrolowała go kilka lat temu, to jeszcze teraz się naprzykrzala. Że niby on ma jej oddać jakieś pieniądze? Niedoczekanie jej. Nie był tej kobiecie nic winien. Nawet zlamanego grosza.
    Wyrzucił ją z domu. Ze swojego domu, który kiedyś był podobno ich. Dawno temu i nieprawda.
    Musiał gdzieś wyjść, bo czuł, że może zrobić sobie krzywdę. No, albo najwyżej oszalec. Albo dwa na raz. Ubrał się w t- shirt z logo Aerosmith, skórzaną kurtkę przewiesil przez ramie. Na fotelu znalazł przewiesione jeansy. Nie były aż nadto wygniecione. Buty na nogi i tyle było go widać w domu.
    Musiał się upic. Nie żeby miał problemy z alkoholem, ale czasami człowiek musi się urznac. Dlatego też swoje kroki skierował do baru. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że wziął litra tylko dla siebie. Chrzanic to. I jego byłą małżonkę także.
    Usiadł przy jakimś stoliku. Przez moment próbował zgadnąć co to za piosenka leci. Uznał, że to jakiś kolejny nowy wytwór MTV, po czym nalal w kieliszek wódki, co by to kulturalnie było i wypił swoje zdrowie. Dzisiejszego wieczoru przyda mu się raczej dobra wątroba. Ale to już tak na marginesie ujmując.

    OdpowiedzUsuń
  14. – Jakiś ty dziś, kurwa, poetycki – skomentował słowa Eryka w sposób niezgrabny, a więc dokładnie tak, jak czynił to zawsze. Wyglądał bardziej na rozbawionego niżeli zirytowanego podobną sytuacją, tym przeciągającym się spotkaniem, które dobiec powinno końca, ale on jednak niespecjalnie tego chciał po drobnej, otrzymanej zachęcie.
    Pozwolił na to swoiste ubezwłasnowolnienie, na trzymanie nadgarstków i na substytut pocałunku, którym obdarował go Eryk i prawdopodobnie nie pozwoliłby na to wszystko innemu mężczyźnie. Ten miał swoje przywileje, a stanowił je chociażby fakt, że bez oporów oddawał mu część swojej wypłaty w zamian za jego ciało, za możliwość wędrowania językiem po podbrzuszu i każdej innej jego części.
    – Oczywiście, przełkniesz całą moją wypłatę – odpowiedział z udawanym wyrzutem, ponieważ podobny układ nieszczególnie mu przeszkadzał, choć też nie był desperatem, który potrzebował dziwki, żeby się zaspokoić. Mógł znaleźć kogoś, kto byłby za darmo, ale oznaczało to też zbędną fatygę i możliwość natrafienia na osobnika, który uważał pieprzenie za miłość, a przy tym był szalonym prześladowcom.
    Uwolniwszy się, złożył wilgotny pocałunek na lewym obojczyku mężczyzny i usiadł okrakiem na jego biodrach. Złapał jego ręce, ułożył je nad głową i w ten sposób przyszpilił do łóżka.
    – Ja obciągnę tobie, a ty na zażądasz ode mnie zapłaty. Mam nadzieję, że tobie też taki układ odpowiada – oświadczył spokojnie, przyglądając się ze zwierzęcą bystrością męskiej twarzy, żeby następnie przeciągnąć trzymane w uścisku dłonie w stronę podbrzusza, krocza, nad którym pochylił się. Całował i zwilżał swoją śliną jego zgrabne palce, zaczerwienione knykcie, przypadkowo trącając językiem męskość i sprawdzając, jak szybko dłonie zostaną zabrane, jak szybko Eryk mu ulegnie.

    Leonard

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że Kalina mogłaby szukać kogoś do wspólnego mieszkania, bądź mieszkałaby z Erykiem, nie do końca świadoma jego profesji. Niby to wredne i dzikie, ale niewinne jest zarazem. Nie wiem czy Tobie by to odpowiadało.]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie przejmował się tym, że jest sam. Ani też tym, że jeżeli wypije za dużo to barman wywali go z baru. Nie myślał też o tym co się stanie, kiedy wsiadzie do taksówki. Taksówkarz najpewniej odwiezie go do domu. Pytanie tylko czy zarzygałby tapicerke...
    Przelknal kolejny łyk wódki. Przez moment nie zauważył mężczyzny, który przysiadl się do niego. I pewnie nie miałby nic przeciwko temu, gdyby ten nie pił z gwinta jego alkoholu. Mógłby chociaż zapytać. No, ale w sumie to może nawet i lepiej. Bo głupio to tak samemu pić. A tak to przynzjmniej miał jakiegoś kompana. I najwidoczniej ten miał nieco słabsza głowę niż Bartek.
    Słysząc jego pytanie odstawil kieliszek na stół. Bacznie zaczął wodzic po sylwetce gościa. Na początku pomyślał, że chłopak oszalał. A później doszedł do wniosku, że on mówi jak najbardziej poważnie.
    - Czy ja wyglądam na kogoś takiego? - Zapytał. Może kiedyś przespal się z dwoma facetami. Podobało mu się to. Ale przed nikim się nie przyznał.
    Rodzice by go wyklnęli. Tośka by się do niego przestała przyznawać. A Marzena z pewnością odebralaby mu Lenke. Tego ostatniego nie zniósłby na pewno.
    Starał się zachować spokój. Odstawil kieliszek na bok. Pociągnął wódki z gwinta. Roziskrzonymi oczami patrzył na mężczyznę.
    - Zadajesz idiotyczne pytania. - Stwierdził z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  17. [No i mamy wątek. Zaczniesz, prawda?

    (A tego nie wiem. Taki fejm, poczucie, że wzbudzasz kontrowersje i ktoś jednak Ciebie dostrzega?)]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Zrobię to jutro, bo dziś wyszłaby jedna wielka kupa]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj tam. Jest super hedonistą. Tyle powinno Ci wystarczyć, bo lubi eksperymentować i nie ma partnerki, która dyszałaby mu nad karkiem prosząc o lojalność.

    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  20. Oglądanie striptizu z odległości to jedno, ale kiedy chłopak schodzi ze sceny, nie wiedząc czemu Adrian się spina. Wejście do klubu gejowskiego niesie za sobą ryzyko pomyłki w kwestii jego orientacji, o czym przekonuje się właśnie teraz. Podświadomie czuje bowiem, że to do niego kieruje się nieznajomy i najwyraźniej się nie myli, bo już po chwili ma go tuż przed sobą. Chce mu jakoś zasygnalizować swój brak zainteresowania tym całym show, ale chyba nie do końca wie, jak to zrobić, bo usta pozostają rozchylone, a spomiędzy nich nie wychodzi żaden dźwięk. Co więcej, jego skrępowanie wzrasta wraz z mijającymi sekundami. Kiedy chłopak ze sceny wchodzi mu na kolana, Kopańczyk doznaje szczytu, ale wbrew oczekiwaniom otoczenia nie jest to szczyt rozkoszy, a zmieszania. Podąża wzrokiem za tancerzem tylko z rozsądku, bo chce wiedzieć, co się dzieje, ale mowa niewerbalna świadczy o tym, że nie do końca potrafi się w tym wszystkim odnaleźć. Ręce nie wciskają się za gumkę od bokserek tancerza, jak robili to Ci wszyscy goście przed chwilą, adrianowe dłonie pozostają z dala od nagiego ciała, nie chcąc prowokować. Wypuszcza powietrze z płuc, gdy w końcu jest wolny. Chyba bardziej od chłopaka na kolanach przeszkadzały mu te wszystkie spojrzenia skierowane na nich. Nieznajomy, wybierając Adriana do pokazu, skupił na nim uwagę wszystkich mężczyzn i choć jako gość stanowił tylko dodatek dla głównej atrakcji, i tak nie przywykł do tak licznie skierowanych na niego oczu wygłodniałych panów. Nie mówiąc o tym, że dotychczas w ogóle żaden mężczyzna na niego nie patrzył w ten specyficzny sposób. Po wyjściu z klubu pewnie będzie się z tego śmiał, ale teraz w skrępowaniu zakłada rękę za kark, odprowadzając chłopaka wzrokiem. Co za dzień.
    Póki nikt go jeszcze nie zaczepił, odwraca się z powrotem w stronę baru, udając zainteresowanego wyłącznie własnym drinkiem. To akurat wychodzi mu naturalnie, bo naprawdę potrzebuje teraz alkoholu w ustach. Gdy zaczepia go facet z pokazu, Adrian nie ma już połowy zawartości szklanki. Procenty chyba go ośmielają, bo nabiera pewności na tyle, by nie zachowywać się jak pieprzony prawiczek. Przecież ten stan ma już dawno za sobą. Co z tego, że z dziewczynami.
    — Wiesz... — odwraca się w kierunku chłopaka, mierząc go czujnym wzrokiem — To zupełnie tak samo jak ja.
    Nie uściśla odpowiedzi, chłopak może odczytać to jak tylko chce. „Nie stanął mi, bo zawiodłem się na tańcu” albo „Zawiodłem się, bo Tobie też nie stanął”. Oba te warianty są totalną bzdurą, więc słowa nie mają żadnej wartości. Adrian po prostu się droczy. Jest stworzony do tego typu dyskusji i nie powinna mu w tym przeszkadzać orientacja rozmówcy.

    Adrian K.

    OdpowiedzUsuń
  21. Stwierdzenie Eryka nie okazało się dla niego w żaden sposób uwłaczające. Miał zbyt giętki kręgosłup moralny, żeby uznać podobną rzecz za ujmę na honorze. Był z resztą zajęty zgoła inną czynnością niż obrażanie się o byle bzdury.
    Ssał Eryka umiejętnie, uprzednio pieszcząc językiem trzon jego przyrodzenia oraz wrażliwą główkę. Dotykał go wszędobylskimi dłońmi, zapamiętując w sposób irytujący skrawki jego ciała, bo pamiętać nie chciał. Znajomość czegoś… kogoś była nużąca, niepotrzebna i, w jego własnym odczuciu, niebezpieczna.
    Patrzył na jego twarz i pomimo faktu, że w tej chwili znajdował się pomiędzy jego nogami, nisko i tak zdawał się nad nim górować. On był sprawcą i odbiorcą każdego sapnięcia, każdego razu, w którym została przygryziona dolna, ponętnie zaczerwieniona warga. Czuł się wyśmienicie, zmuszając go do wygięcia pleców w subtelny łuk i do spuszczenia się wprost do jego ust.
    Przełknął i zanim jeszcze podniósł się ze swojego obecnego miejsca, oblizał wargi z szelmowskim uśmiechem, który wręcz podstępem wcisnął mu się na usta. Uniósł się lekko i oparł swoje dłonie po obu stronach głowy Eryka.
    – Jeszcze jakieś życzenia? – zapytał tonem, który śmiało można uznać za pobłażliwy przy innym człowieku, a w jego przypadku brzmiało to jednak zbyt naturalnie na jawną kpinę.

    Leonard

    OdpowiedzUsuń
  22. To nie jest dobry dzień. Budzi się bez mleka w lodówce i ów brak już wróży szereg nieszczęśliwych wypadków. Bengal rozcina sobie łapę o zbitą butelkę po piwie podczas porannego spaceru, Janek musi zostawić go u weterynarza na dwa dni, z racji czego spóźnia się na zmianę. Oddziałowa nie przyjmuje tego przychylnie, pacjent, który znikną podczas jego dyżuru nie został dotąd odnaleziony, a ten dzisiejszy dzieli z koleżanką bardziej złośliwą od stada poltergeistów. Po dwunastu godzinach jest więc wykończony, ale mimo to nie wraca do mieszkania. Bez psa jego wizja wydaje się nieprzychylna i wręcz przykra. Włóczy się więc bez celu po mieście, a kiedy w końcu decyduje się wkroczyć do parku tuż pod swoją kamienicą, jest już zupełnie ciemno. Jakby tego było mało, kilkanaście kroków wystarczy, by usłyszał za szeregiem zaniedbanych krzewów znajomy odgłos szarpaniny. Napięcie wynikające z całego dnia krzyczy o rozluźnienie, a Janek dobrze wie, że danie komuś w zęby zawsze pomaga. Ułamek sekundy później już widzi przyciśniętą do ziemi ofiarę i dwóch napastników: jeden z nożem, kolejny dobierający się do spodni leżącego. Nie jest na tyle zielony, by nie zdać sobie sprawy z zawodu gwałconego, ale nie ma to większego znaczenia. Agresorzy są o połowę mniejsi od niego i przynajmniej o tyle słabsi.
    - Tak cię przerżnę, że... - Kwiat wypowiedzi napastnika nie rozwija się w pełni, zmiażdżony przez silny uścisk Janka na jego ramieniu. Podnosi go do pionu, a łatwość, z jaką to robi, zaskakuje nawet jego.
    - Uważaj, żebym to ja ciebie nie przerżnął. Sądząc po twoim wzroście, nie będzie to zbyt przyjemne. - Nie panuje nad językiem, choć śmie wątpić, czy mały człowieczek w pełni pojmie tę aluzyjność. Strach zmieszany z gniewem bijący z jego oczu wprawia Piątka w jeszcze większe obrzydzenie, odpycha go od siebie. Spojrzeniem poszukuje drugiego gwałciciela, ale tamten najwyraźniej zdążył się ewakuować. Obserwuje jeszcze, jak i niedoszły gwałciciel stawia na rozsądek i odbiega, by dopiero wtedy przykucnąć przy leżącym. Subtelnie ujmuje jego podbródek, odwraca twarz w swoim kierunku, a widok, jaki mu się ukazuje, uwłacza niedawnemu zwycięstwu. Pojawił się za późno.
    - Trzeba to zdezynfekować - mówi, opuszkami palców przesuwając po delikatnej szramie na szyi, choć jednocześnie patrzy na rozciętą wargę i tworzące się już siniaki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lęk otumania ofiarę, ale ta nie wpada w panikę, za co Janek jest wdzięczny. To przysporzyłoby im jedynie więcej kłopotów, a myśli blondyna i tak gnają już z dostateczną prędkością. Chłopakowi kręci się w głowie. Być może to stres, nie sądzi bowiem, by rana na szyi była na tyle poważna. Z drugiej jednak strony uderzenie bądź upadek mogły spowodować wstrząśnienie mózgu, a nawet gorsze powikłania, Piątek nie może ryzykować.
    - Zabiorę cię na pogotowie. Rana wymaga szycia, może wdać się zakażenie - tłumaczy mu, dłonią już nurkując w fałdach własnej torby. Przeklina ją w tym momencie za brak kieszeni, co utrudnia znalezienie telefonu, siebie natomiast - za nieposiadanie butelki wody.
    - Skup się, proszę. Gdzie ciebie boli? - mówi łagodnie, spojrzenia wciąż nie odrywając od twarzy poszkodowanego, co dodatkowo komplikuje poszukiwania.

    OdpowiedzUsuń
  24. Alkohol czuje dopiero w chwili, gdy mężczyzna podnosi się do siadu. Cmoka niezadowolony, bo grupa wymienionych przez tamtego objawów równie dobrze może wynikać właśnie z nadmiaru procentów we krwi. Nie ma jednak zamiaru się z nim szarpać, a fakt, że tamten podniósł się samodzielnie uznaje za dostateczny argument, coby zrezygnować z kłopotliwej wyprawy na pogotowie.
    Nie uczy się na błędach. Chwyta mężczyznę za ramię, obejmuje w pasie i z dziecinną łatwością podnosi do pionu. Może ten ostatni nastolatek rzeczywiście potrzebował tych dwóch dych, a omdlała kobieta dała w pysk tylko z przezorności. Nawet o tym nie myśli: po prostu prowadzi go do siebie. Brakuje mu stęsknionego Bengala, ale prędko wypiera tę troskę z umysłu, skupiony raczej na tym, by bezproblemowo doprowadzić poszkodowanego do kanapy.
    - Sprawdzę tobie żebra. Powiedz, kiedy boli - poleca, podciągając cudzą koszulkę. Sunie opuszkami palców po wyraźnie zarysowanych kościach, skrupulatnie badając każdą z nich.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jest zaskoczony, gdy czuje nabrzmiałą męskość wbijającą się w udo, ale z rezonu wypada tylko na kilka sekund. Zaraz potem przewraca oczami i gwałtownym ruchem przyciska cudze biodra na powrót do kanapy.
    - Wy, prostytutki, zawsze tkwicie w przekonaniu, że każdy ma na was ochotę - mruczy rozbawiony, opuszkami palców znów przesuwając w górę ciała mężczyzny, coby sprawdzić kilka ostatnich żeber. Wszystkie są całe, z tego tytułu nawiedza go komiczne wrażenie, jakoby brunet symulował z zamiarem trafienia do jego łóżka. Niezależnie od tego, rana na szyi jest poważna i to na niej Janek postanawia się skupić.
    - Bądź grzecznym chłopcem i daj mi się zszyć. - Wstaje, by już po chwili wrócić z prowizoryczną apteczką i połówką wódki. Odkręca tę ostatnią, po czym wręcza ją poszkodowanemu.
    - Pij - poleca, samemu w tym czasie zajmując się dokładnym umyciem rąk w kuchni otwartej na salon.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jedyne, co go zastanawia to to, czy słowa, które właśnie słyszy, są wynikiem nadmiaru procentów we krwi czy może ta prostytutka rzeczywiście na niego leci. Tego by brakowało - żeby akurat trafił na satyrystę.
    - Przymknij się - prosi grzecznie, co jest pięknym kontrastem dla jego następnego ruchu: wraca, siada na skraju kanapy i wylewa wódkę na rozległą ranę, nie omieszkując przy tym zalania również ust nadpobudliwego pacjenta. Odstawia butelkę na ziemię i daje mężczyźnie czas na odkrztuszenie trunku, podczas gdy sam zabiera się za odkażanie igły, a kolejno nawleczenie nań nici dentystycznej. Dopiero wtedy przyciska pana niewyżytego do kanapy, zmuszając go do położenia się na niej płasko.
    - Jak się poruszysz, przebiję tobie tętnicę - ostrzega zupełnie swobodnie, chwyta fałdy skóry wokół rany i zabiera się za szycie, co idzie mu wyjątkowo sprawnie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozprasza go obejmująca noga i pobudzone krocze, napierające na jego własne, niemniej ma zbyt wielką wprawę w szyciu, by zrobić to źle. Gorzej, że kiedy kończy, tamten nie daje mu szansy, coby przynajmniej odłożył niebezpieczne narzędzie. Lądują na podłodze i dokładnie w tym momencie igła wbija mu się w dłoń, którą to nieudolnie próbuje się podeprzeć. Z jego warg wyrywa się niekontrolowany syk, bardzo zbliżony do odgłosu wydawanego przez jadowitego węża. Czuje jak z każdą chwilą cierpliwość coraz prędzej z niego wyparowuje, co rzeczywiście może zbliżyć go do jadowitego gada. Zaciska usta w wąską linię, starając się nie dać wziąć emocją nad sobą górę. Sprawę pogarsza fakt, że brunet jest pociągający i Janek naprawdę musi stłumić podniecenie w zarodku.
    - W tym celu musiałbyś mnie zgwałcić, a biorąc pod uwagę, że nie poradziłeś sobie z dwoma chuderlawymi frajerami, nie będzie to łatwe - mówi poirytowany i jednocześnie wspiera się na łokciach, by gwałtownie zedrzeć z dłoni rękawiczki i zmusić igłę do opuszczenia własnej skóry.

    OdpowiedzUsuń
  28. Czuje, że własne wzburzone emocje jedynie nakręcają mężczyznę i wie, że to najwyższy czas, by zmienić taktykę. Sęk w tym, że w chwili, gdy podejmuje tę decyzję, brunet blokuje jego nadgarstki, a każde słowo wypowiadane tym mrukliwym szeptem tuż przy uchu, wzmaga podniecenie. Skupia się na tyle, by zapanować nad nagle przyspieszającym oddechem i potencjalnym wzwodem. Daje radę, nie ma w końcu nastu lat. Kiedy kryzys zostaje zażegnany, działa szybko: brutalnie napiera kolanem na pobudzone krocze mężczyzny, odpycha od siebie, w moment później ponownie nad nim górując.
    - Nie chcę - odpowiada spokojniej, niż sam by siebie o to podejrzewał, patrząc zaciętym spojrzeniem w oczy tamtego, po czym sięga po bandaż, który już obwiązuje wokół zszytej szyi. Wie, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyrzucenie napalonej prostytutki za drzwi, świadomość, że tamten znów mógłby zostać zaatakowany, skutecznie go jednak od tego odwodzi. Wstaje, rozkłada kanapę, rzuca nań koc i już brnie do siebie.
    - Dobranoc - rzuca jeszcze, nawet się nie oglądając, w drodze do drzwi ściąga przez głowę bluzę wraz z koszulką, kiedy natomiast jest w końcu sam, zdejmuje również spodnie i w samych bokserkach kładzie się do łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  29. Jest wyczerpany, zasypia prędko i w przeciwieństwie do swojego gościa, śpi snem głębokim. Z racji wciąż tkwiącego gdzieś w zakątkach umysłu podniecenia, senne wizje mają podłoże erotyczne i wyjątkowo prędko objawiają się na smukłym ciele. Gęsia skórka pojawia się jeszcze zanim jankowa podświadomość wykrywa cudzą obecność, a kiedy tak się dzieje, rozkosz gwałtownie wzrasta na sile. Pęcznieje w sprawnej dłoni jeszcze wyraźniej, a sprośne słowa tuż przy uchu przyćmiony snem umysł komentuje zamglonym uśmiechem. Piątek przysłania czoło przedramieniem, jednocześnie dając brunetowi lepszy dostęp do swojej szyi, a kiedy wilgotny język styka się z jego skórą, gardło płodzi bliżej nieokreślony pomruk aprobaty. Rozchyla usta w reakcji na tak wprawne pobudzanie własnej męskości i nad wyraz chętnie wypina biodra w kierunku źródła rozkoszy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciało działa instynktownie, ewentualna ingerencja świadomości byłaby jedynie przeszkodą. Oblizuje łakomie wargi, gdy czuje twardą męskość na swoim udzie. Jeszcze zanim dosięga jej jankowa dłoń, on sam chętnie stymuluje mężczyznę nogą. Im większe jest jego podniecenie, tym bardziej nachalny się staje, pojawia się też agresja. Gdy cudzy członek ląduje w jego dłoni, zaciska ją na nim boleśnie, ale z zaskakującym wyczuciem. Sunięcie wzdłuż niej wychodzi mu już mniej sprawnie, pomaga mu jednak wsparcie ze strony kochanka. I chce więcej. Krocze piecze z braku wilgoci męskiego języka, pożąda go tam natychmiast. Wolna dłoń reaguje sama. Toruje sobie dostęp do ciemnych włosów, na których zaciska się kurczowo, by kolejno brutalnie pociągać głowę Eryka w dół swojego ciała. Tym samym dosadnie daje mu do zrozumienia, że najwyraźniej w pragną teraz tego samego.

    OdpowiedzUsuń
  31. Gdyby nie sen, z pewnością wyraziłby słowami ponadprzeciętne zdolności kochanka. W tym momencie jednak jedyne, co może mu zaoferować, to mowa ciała, która jest aż nader dosadna. Wygina je w łuk, ilekroć nurkuje we wprawnych ustach, tych natomiast wciąż mu mało, co z kolei sprawia, że chwilami wspomaga się dłonią, brutalnie przyciskając cudzą twarz do swojego krocza. Wargi ma rozchylone, oddech przyspieszony, każdy kolejny przychodzi mu trudniej z racji wszechobecnej rozkoszy. W końcu przerywa go, wydając z siebie przeciągłe, chrapliwe westchnienie. To właśnie dźwięk własnej krtani budzi go. Senność pozwala na czerpanie przyjemności jeszcze przez kilka sekund, w trakcie których umysł Janka pojmuje jego położenie. Otwiera gwałtownie oczy, dezorientacja wprawia go w przerażenie.
    - Kurwa mać - wymyka mu się, kiedy to podrywa się do siadu i odsuwa się gwałtownie w tył, niczym spłoszone zwierzę, tym samym uwalniając się ze szczelnego uścisku warg. Serce bije mu nienaturalnie prędko, oddech gna, a on stara się zapanować nad rzeczonymi niedogodnościami, w czym wciąż obecne podniecenie bynajmniej nie pomaga.
    - Jesteś popieprzony - sapie, przesuwając dłonią po twarzy, choć w zasadzie nie wie jeszcze, z kim ma do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  32. Trzy sekundy. Dokładnie tyle trwa myśl, że jest dobrze, że będzie jeszcze lepiej. Nie ma pojęcia, kiedy ostatnio ktoś mu obciągał, niemniej niemal na pewno nie robił tego tak dobrze. Właśnie dlatego odepchnięcie bruneta jest trudne. Nabiera do płuc spory haust powietrza, chwyta mężczyznę za ramię i znów nad nim góruje, stanowczo przyciskając do materaca. Dopiero w tym momencie wreszcie go rozpoznaje. Mija kilka kolejnych chwil, nim uspokaja rozszalały oddech i jest w stanie się odezwać.
    - Powinieneś zrozumieć wartość swojego ciała. - I ust krzyczy umysł, okrutnie świadomy ułamków, jakie dzieliły Janka od orgazmu. Nie ma władzy nad własnymi myślami. Te gnają w kierunku własnego członka, tak niebezpiecznie blisko cudzego, również pobudzonego. Wypiera to. Zacięcie wpatruje się w oczy prostytutki, z uwagą badając kolor ich tęczówek. Jeszcze tylko oblizuje się pośpiesznie, nerwowo i już odzyskuje kontrolę.
    - I szwy. Rozerwiesz je, jeśli nie będziesz ostrożny - tłumaczy spokojnie, choć dłonie wciąż kurczowo zaciska na cudzych ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  33. Kręci poddańczo głową, powoli godząc się z faktem, że seks najwyraźniej nie jest obecny jedynie w ruchach tego mężczyzny, ale i słowach. Dopiero kiedy pada kolejna wypowiedź, znów skupia wzrok na cudzych oczach i milknie na dłuższą chwilę.
    - Nie - zaprzecza w końcu swobodnie, po czym kładzie dłoń na policzku mężczyzny i sunie nią w dół aż do obandażowanej grdyki. Zupełnie jak gdyby właśnie odkrył, że ten rzeczywiście jest pociągający. Dalej jednak wstaje i zgarnia ręcznik z oparcia krzesła.
    - Właśnie w tym tkwi problem, nie obaj. Spałem - kończy lakonicznie, by już w moment później zniknąć za drzwiami łazienki, które przezornie zamyka na klucz. Chłodny prysznic z dziecinną łatwością rozwiązuje dotąd kłopotliwy wzwód, a kolejne jego minuty sprawiają, że nawet o nim nie pamięta. Opuszcza pomieszczenie z ręcznikiem wokół bioder i momentalnie kieruje się ku kuchni, w której to wstawia wodę na kawę. Następnie poszukuje w bałaganie paczki papierosów, co naturalnie nie jest prostym zadaniem.
    - Kawy? - rzuca w przestrzeń, odgarniając z blatu sterty papierów. Nawet nie wie, skąd się tam wzięły.

    OdpowiedzUsuń
  34. Słowa Eryka i jego całkowity brak skrępowania zupełnie go nie uderzały. Widzieli się ze sobą nie pierwszy raz i nie pierwszy raz był zmobilizowany do pozostawienia w jego kieszeni jakiejkolwiek gotówki. Należał do ludzi, którzy niezaprzeczalnie cenili sobie bezpośredniość. Wynikało to z jego własnej nieumiejętności w odgadywaniu ludzkich myśli i jego niechęci do czynienia tegoż.
    – Tymczasowo nie jestem w stanie zaspokoić drugiej z wymienionych przez ciebie potrzeb – odpowiedział spokojnie, choć jego ciało i głos drgnęły subtelnie w reakcji na tak delikatne, a jednak wyczuwalne działanie Eryka. Był niemalże przekonany, że gdyby nie kolejne słowa mężczyzny, to nie zmusiłby się do powstania z łóżka. Nieszczególnie jednak przekonywał go do podobnego czynu ton, którym został uraczony. – Poproś mnie o kawę jeszcze kilka razy i gwarantuję, że mi stanie – oświadczył, całując kącik ust mężczyzny na pożegnanie i wstając. Nie miał zamiaru czekać na chwilę, w której Eryk może jednak zdecydowałby się na powtórzenie prośby jeszcze raz, chociaż wydawało się to być możliwością dość kuszącą.
    Odnalazłszy swoje bokserki, naciągnął je na siebie. Ze spodni wyciągnął po prostu paczkę papierosów i portfel, z którego wyciągnął banknot, żeby położyć go na szafce nocnej wraz z paczką szlugów.
    Wyjątkowo podejrzanym okazywał się dla niego momentami fakt, że dokładnie orientował się w układzie mieszkania Eryka. Bez problemu był w stanie zrobić mu kawę z mlekiem, co zakrawało już o swoiste i zbytnie zapoznanie się z osobą Kruka. To było dla niego powodem do niepokoju i właśnie przez to niemalże wypuścił kubek z dłoni.

    Leonard

    OdpowiedzUsuń