niedziela, 13 lipca 2014

***

Nie ma w sobie szacunku do własnego oddechu, który wstrzymuje przez trzynaście sekund za każdym razem, kiedy odpala papierosa w pociągowym kiblu. Nie pamięta o rachunku za gaz i o urodzinach matki, która musi sama upomnieć się o życzenia, a przy tym zrzędzić o niemiłosiernym bólu, który odczuwała podczas rodzenia tak niewdzięcznego dzieciaka na babcinej wersalce. Nie zapomina o podziękowaniu sąsiadowi w sposób przyjemny dla nich obu, kiedy bierze u niego prysznic, bo akurat skończyła mu się ciepła woda. Nie brak mu słów, a cisza, którą obdarowuje zwykle jest dość wymowna. Nie potrafi doliczyć do nieskończoności, ale swobodnie umie wymienić trzydzieści siedem liczb po przecinku składających się na pi i skrupulatnie powiększa znany szereg. Nie nuci radiowych hitów i nie ma pojęcia kiedy ostatnio był w kinie. Nie trzymano go w szafie jak twierdzili sąsiedzi, kiedy po raz pierwszy wyszedł na podwórko i zaczął podpalać jaszczurkę. Nie zaprzeczał, kiedy usłyszał w szkole średniej pogłoskę, że obciągał nauczycielowi matematyki. Nie zwykł negować ludzkich przypuszczeń, bo lubuje się w tych pieprzonych niedopowiedzeniach. Nie zaprzyjaźnił się z nikim od dwudziestu czterech lat życia w jednym mieście, nie nauczył się wymuszać uśmiechu ani nawet nie przyswoił zasad zwykłej, ludzkiej uprzejmości. Nie ustępuje tym starym, dyszącym babom miejsca w autobusie i szybciej zlituje się nad stojącym niepewnie żulem, bo doskonale rozumie jak to jest, kiedy jest się schlanym na tyle, że nie można ustać. Nie wie jak to jest mieszkać w samotności, bo zwykle ktoś korzysta z jego wielokrotnie pobrudzonej różnymi substancjami kanapy. Nie prowokuje, choć z chęcią czasami obiłby komuś mordę w przyzwoitej bójce jak za starych czasów. Nie jest, nie lubi, nie chce i nigdy nie zostawi u kogoś swojej szczoteczki do zębów.

Leonard Habrzyk, 24 lata
mechanik okrętowy – mieszkaniec Nowego Portu – wróg publiczny w okresie pylenia traw
.
Cześć, gryziemy,
ale jesteśmy milsi niż w karcie.
Faworyzuję i jak pomijam, to znaczy, że pomijam
lub odpiszę później niż innym.

47 komentarzy:

  1. [Poprosimy o wątek, bo jakoś tak się go nie boimy. ]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  2. [jak dla mnie karta fenomenalna, dzisiaj generalnie przeżywam zachwyty nad kartami... Witam serdecznie, świetne zdjęcie w karcie, może nam się uda coś wspólnie wymyślić, a jesli nie to i tak pozostaje przy zachwytach kartą :d]

    monia

    OdpowiedzUsuń
  3. [Niech się spotkają. Leoś byłby pijany, Kalina wracałaby z plaży. Zawsze coś mogłoby się wywiązać z tego. Co Ty na to?]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  4. [Więc witam po raz drugi. Postać cudna i lepsza niż to, co sobie wyobrażałam.]

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  5. ["(...) zwykle ktoś korzysta z jego wielokrotnie pobrudzonej różnymi substancjami kanapie" *kanapy. :) Fajna postać, naprawdę.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziękuję za zwrócenie uwagi. Sama nie wiem, jak mogłam to pominąć i poprawię, gdy tylko się przeloguję.
      Za pochwałę jestem wdzięczna również, to bardzo miłe.]

      Usuń
  6. [Cóż, zmiana wizerunku nie była kompletnie moją decyzją, była raczej przymusem, więc żałuję.
    Daniel może być jak najbardziej widzianą nie po raz pierwszy osobą z jakiegoś dziwnego miejsca a ja z wielką chęcią zacznę, prosiłabym tylko o jakieś szczegóły. Jestem dość otwarta na propozycje.]

    //Kawa

    OdpowiedzUsuń
  7. [Również witam i dziękuję za zwrócenie uwagi, choć to o czwartej kropce mnie rozbawiło. Przy okazji pochwalę zdjęcie, bo jest boooskie. *.* i zaproszę do wątku. Mogliby się spotkać w pociągu. Ja wiem... "Jak oryginalnie!" Ale można by to jakoś ciekawie rozwinąć.]

    Anita Violin

    OdpowiedzUsuń
  8. [Tak, to ja. This is how I roll. I możemy wykorzystać wspólną płaszczyznę zawodową ;)]

    Jakub

    OdpowiedzUsuń
  9. [Wczoraj czytałam twoją kartę i przyznam się, że na to liczyłam, haha.
    W dodatku obaj mają skłonności ku swojej płci, choć Bazyl jeszcze o tym nie wie... :D I świetne masz zdjęcie!]

    Bazyl

    OdpowiedzUsuń
  10. [Byłby w stanie obić komuś mordkę za to, że przyczepił się do Estery i zaczął wyzywać od semickich świń? Bo ona niby do końca żydówką nie jest, ale jednak pijanego młodzika by się wystraszyła. Mogliby się znać z miejsca pracy Estery, albo raczej- kojarzyć, żeby nie było, że kompletnie obcych ratuje jak jakiś harcerz/rycerz czy coś... ]

    E. Blumstein

    OdpowiedzUsuń
  11. [A taka fajna okazja do obicia ryja. Mam myśleć dalej, czy Estera wydaje się do tego stopnia mdła/ masz tyle wątków, że lepiej nawet nie kombinować, bo odpisu i tak nie będzie? ( no chyba, nieśmiało spytam, że... Masz jakiś pomysł? ) ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oj, od razu podstępem... poczułam się w tym momencie jak czarny charakter z kreskówki.
    Również przyszło mi na myśl obicie sobie wzajemnie twarzy jako start znajomości, i znowu, podobnie jak ty, nie mam pojęcia co zrobić z tym fantem dalej. Właściwie to zależy od tego, w którą stronę chcemy pchnąć ich relację.]

    Bazyl

    OdpowiedzUsuń
  13. [Hoho, nie aż tak! Gdybyś tego nie zrobiła, to wzięłabym sprawy w swoje ręce i, prędzej czy później (pewnie później), bym się odezwała.
    Wizja tego kąpania się w morzu w środku nocy po pijaku sprawiła, że prawie zakrztusiłam się herbatą. Teraz ty powinnaś czuć się niecnie; mogłaś mnie przecież tym zabić!
    Och, ewentualnie pięć, ale nie wchodźmy w szczegóły. Rozumiem, że mam się psychicznie nastawić na zaczęcie?]

    Bazyl

    OdpowiedzUsuń
  14. [W takim razie nie obciążam Cie dodatkowo ;) ]

    E. Blumstein

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dziękuję bardzo za uwagi ;) Niestety interpunkcja nie jest moją najlepszą stroną i chcąc, nie chcąc wkradają się tam błędy. Jednakże praktyka czyni mistrza, prawda? Przecudne zdjęcie.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [A ja się rumienię. Dzięki, dobry człeku!]

    Ignacy

    OdpowiedzUsuń
  17. [Dzień dobry, cieszę się, że Teodor się spodobał. Zaproponowałabym, żeby mój pan był sąsiadem od prysznica, ale obstawiam, że możesz mieć co do niego jakieś plany, więc to Twoja decyzja, jak to rozegramy ;)]
    Teo

    OdpowiedzUsuń
  18. [Żona uciekła, nie wie co traci. Tak właściwie to nie wiem, czy go robić rozwodnikiem, czy zostawić w tej postaci, twierdząc, że za dużo kasy trzeba wkładać w takie formalności.
    Na Mount Cartier jeszcze nie zaczęłaś, a co Ty na to, żeby tutaj panowie byli kumplami z busa? Taka niezobowiązująca relacja, kiedy codziennie zamienialiby ze sobą parę słów jeden jadąc do pracy, a drugi z niej wracając. Z czasem można by to jakoś podkręcić chyba, że nie chcesz się ładować w wątek ;)]
    Teo

    OdpowiedzUsuń
  19. [Witam, dziękuję za przywitanie ;D W takim razie może wątek?]
    Mikołaj T.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Oł, fakt, musiałam jakoś nie połączyć w dobrym momencie miejsca pracy i zamieszkania. Masz jakieś propozycje, gdzie mogli się poznać. Leonard jako stały bywalec baru, czy coś bardziej ambitnego? Tutaj ja mogę zacząć tylko dobrze by było wiedzieć w jakich okolicznościach mieli ze sobą do czynienia wcześniej ;)]
    Teo

    OdpowiedzUsuń
  21. W deszczowe dni siedział na parapecie, paląc papierosa. Obserwował jak krople lecą z nieba i rozbryzgują się na spotkanych po drodze przedmiotach. Właśnie w takich momentach miał najmniejszą ochotę na pójście do pracy. Wiedział, że czeka go szaleńczy bieg do autobusu w przemoczonych butach, na dodatek wszystkie siedzące miejsca byłyby zajęte, a ludzie patrzyliby na niego tym ich oceniającym wzrokiem. Zawsze tak było. Zapewne w myślach obstawiali kim mógł być, jaką rolę odgrywa na tym świecie. No cóż, był marnym kelnerem w jednym z barów. Człowiekiem jakich wielu. W końcu jakoś musiał zarobić na chleb.
    Kolejna bójka. Od tygodnia zdarzały się one codziennie. Od słowa do słowa, aż pięści szły w ruch. Tym razem do rozdzielania wysłano Teodora. Złapał obu mężczyzn za bluzki, po czym wcisnął się między nich, trzymając na wyciągnięcie ramion.
    – Jeśli chcecie się bić, wypad na zewnątrz. Żadnych burd w lokalu, zrozumiano? – spojrzał na jednego i drugiego, chcąc się upewnić, że przyjęli to do wiadomości. Na szczęście udało mu się dotrzeć na czas, ponieważ u żadnego z nich nie widział jakiś opuchniętych miejsc, czy cieknącej krwi.
    – Zaczekaj... – zwrócił się do chłopaka, który wydawał mu się znajomy. Od czasu do czasu bywał w tym miejscu, a poznali się, gdy Teodor wyplątywał go z innej bijatyki. – Nie masz nic lepszego do roboty? – zapytał, zarzucając sobie ścierkę przez ramię. Nie oceniał go, nie miał zamiaru prawić kazań, gdyż sam tego nienawidził. Zresztą, cóż takiego mógł zdziałać zupełnie obcy facet? – Tak właściwie to nie moja sprawa. Siądź przy barze, to dostaniesz wódki na koszt zakładu. Tylko ani słowa nikomu, mam zamiar jeszcze tu popracować – nie czekając na odzew, ruszył do jednego ze stolików, przybierając na twarz uśmiech. Zebrał puste szklanki, by zaraz potem zniknąć na zapleczu.
    – Chcesz jakiegoś drinka, czy zwykłą wódkę? – zapytał chłopaka, gdy stanął naprzeciw niego. Rozdzielała ich lada baru. Nie było zbyt wielu gości, więc Teodor nie musiał przejmować się tym, że kogoś nie obsłuży, a szef obetnie mu wypłatę. Zapewne stary pijak sam siedział w swoim biurze i otwierał kolejną butelkę czystej, ewentualnie wciągał jakieś prochy. Dzień jak co dzień.

    Teo

    OdpowiedzUsuń
  22. [Cześć, cześć. Kolega po fachu fajny, ale nie moje klimaty. Przynajmniej nie w przypadku Racheli. W każdym razie, mogli się razem uczyć. Czy coś.]

    Rachela Czajka

    OdpowiedzUsuń
  23. [Bo to dobra robota jest. Nawet na papierze.
    Masz świetną kartę i idealnie dobrane zdjęcie. :)]

    Marcel.

    OdpowiedzUsuń
  24. [To było pierwsze co mi przyszło do głowy, ale jak masz jakiś pomysł to chętnie wysłucham :) ]

    Anita

    OdpowiedzUsuń
  25. [Ok, to w porządku... wymyśliłam mniej więcej coś takiego: dajmy na to, że Mikołaj będzie pijany, a Leo ustąpi mu miejsca w pociągu/autobusie. Mało ambitne, ale zawsze coś.]
    M. Tyborowski

    OdpowiedzUsuń
  26. Nikt normalny nie paraduje nocą po plaży, szczególnie tuż przed samym sztormem, który zapowiadano w radiu i telewizji od kilku dni. Nikt normalny nie próbuje sobie znaleźć odpowiedniego miejsca, aby móc obserwować błyskawice przecinające nieboskłon i zatrzymujące się tuż przed powierzchnią wody. Oczami wyobraźni, Kalina widziała jak taki pojedynczy piorun przechodzi przez wodę, docierając na samo dno starego, dobrego Bałtyku. Głupie, wiadomo. Ale kto mówił, że niewypowiedziane na głos myśli były mądre?
    Otulona płaszczem przeciwdeszczowym przechadzała się po plaży, starając znaleźć dla siebie miejsce idealne. Co z tego, że potem będzie chora, że przemoczona wróci do mieszkania i tylko zostawi wszędzie mokre plamy, które potem trzeba będzie jakoś wytrzeć. Kto by się tym przejmował, prawda?
    Od zawsze była inna. Miała dziwne hobby, jak chociażby oglądanie burz, albo siedzenie na ławce w parku i dorabianie historii życia ludzi, którzy ją mijali. Na przykład facet w gajerku z teczką pod ręką był znamienitym adwokatem z uzależnieniem od seksu i nie dość, że wiecznie pukał swoją żonę, to jeszcze zaciągał na biurko kolejne asystentki i współpracownice. Albo taka starowinka karmiąca gołębie... Jak nic była chodzącą psychofanką ojca R. z Radia M. I tak dalej, i tak dalej.
    Pewnie wciąż kręciłaby się po tej cholernej plaży, gdyby nie widok leżącego przy brzegu człowieka. Zatrzymała się, niepewna co w takiej sytuacji zrobić. A wiadomo, co się stało? Może właśnie taki piorun go poraził i biedny leżał już ileś tam czasu. Albo zemdlał. Albo...
    Podeszła bliżej, niepewnie stawiając kolejne kroki. W razie czego, nawet nie mogła się bronić. Małe to, rude i nieumiejące się bić. A krzyków to jej nikt nie usłyszy. No nic, nie zostawi go tak przecież, nie?
    – Przepraszam? Wszystko w porządku? – Nie, tak sobie leżę z nudów, przeszło jej przez myśl. Najgłupsze pytanie, jakie mogłaby zadać. I ona chciała być psychologiem...

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  27. [Witam również i pytam, czy za powitaniem kryje się choć ułamek chęci na wątek.]/Janek

    OdpowiedzUsuń
  28. Mariusz Fleczer17 lipca 2014 20:59

    [Świetna karta! I cześć! :) To jeśli nadal szukasz sąsiada od prysznica to ja nim mogę być (a w sumie Maniek) :D Będzie to zawsze jakiś punkt zaczepny. :)]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Widocznie nie nadaję się dziś do myślenia, bo szczerze mówiąc, można to było raczej wywnioskować. ;) Hmm... chyba ciężko mi będzie coś wymyślić.]

    Mariusz

    OdpowiedzUsuń
  30. [ Ja również witam. :> i cieszę się, że Justynka przypadła do gustu. Nie ukrywam , że chciałabym jakiś wątek ale łatwiej byłoby mi gdybym dostała jakieś wskazówki ;)]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Coż mówisz, że zmusisz do wymyślanai i zaczynania...o dziwo mnie to nie zniechęca bo jakoś wróciły do mnie chęci by zaczynać wątki. Jednak z pomysłami....kurde tu jest ciężko, relacje jakąś ustawić między nimi? Czy chcesz od zera?]

    Tobias

    OdpowiedzUsuń
  32. Bazyl nie miał wielu okazji do robienia tych wszystkich krejzi rzeczy, które atakowały widza w ciągu piętnastu minut od włączenia amerykańskiego filmu o młodzieży. Ba, jego dotychczasowe życie bardziej przypominało uboższą, polską wersję Skins... taką z upośledzoną główną postacią.
    Wracając jednak do tematu. Większość bohaterów juesejowskich szmir, o których mowa była wyżej, marzyła o przeżyciu romantycznej kąpieli w oceanie z ukochaną osobą, obowiązkowo przy bezchmurnej, księżycowej nocy i bez obecności tajemniczych wodnych stworzeń, które mogłyby pozbawić ich nogi. No, ewentualnie obu.
    Jakim szczęściem i błogosławieństwem był fakt, że w tym przypadku miejsce oceanu zastąpił stary, dobry Bałtyk, oni wcale nie byli w sobie zakochani, a na tej głębokości zaatakować ich mogły co najwyżej wodorosty albo meduzy! Ryby na pewno już dawno uciekły, zresztą trudno było im się dziwić.
    Po głębszym zastanowieniu... to pływanie w morzu po pijaku, w dodatku godzinami późnonocnymi (raczej już wcześnie porannymi), chyba jednak można było zaliczyć do biedniejszej wersji zachodnich szaleństw, nie? ... Och, po co nam to całe uganianie się za Stanami, stop.
    Woda była mokra i w dodatku sprawiała, że niespecjalnie wygodnie pływało się w niej, będąc w ciuchach. Ba!, mając na nogach nawet stare, rozklejające się najki – ściągnięcie ich wcześniej wydawało się w tym stanie czymś niemożliwym. Oczywiście w przypadku, w którym założymy, że Bazyl w ogóle pomyślał o czymś takim.
    Moment ponownego wyczucia pod stopami gruntu był przełomowy, a raczej otrzeźwiający – woda zrobiła się prawdziwie chłodna, a jej szum nie był dziwnie stłumiony.
    Przetarł twarz dłonią, odgarniając tym samym z czoła przydługie już włosy. Gdyby był trzeźwy, przez głowę przemknęłaby mu myśl o fryzjerze. Teraz... no cóż...

    [Przegryw ze mnie, wiem. Jeśli po przeczytaniu tego, co ci zaserwowałam tam na górze, nie będziesz chciała odpisać i wybierzesz zapomnienie o moim istnieniu (#dramaqueen), to usiądę w kącie i będę płakać. Ale zrozumiem.
    Wybacz mi wszystkie potknięcia, pewnie ich sporo, jednak nie mam już siły do poprawiania.]

    Bazyl

    OdpowiedzUsuń
  33. Lubi go. Lubi jego palce na swoim podbrzuszu, zwinne ciało, ale przede wszystkim lubi ten język tak cudownie wszechwiedzący, znający jego słabości, zupełnie jak gdyby spowiadał mu się przy każdym kolejnym zbliżeniu. Nie miał problemu z pieprzeniem tego mężczyzny, ze ssaniem go ani z dawaniem mu siebie. Zauważył, że nie potrzebuje od niego pieniędzy niemalże od razu i było to zaskakujące, bo do tej pory seks wiązał się tylko i wyłącznie z zapłatą. I tym razem zresztą zamierzał ją pobrać, nawet jeśli nie było to konieczne.
    Przesuwa dłonią po jego włosach, gdy tylko każe mu się wygnać i uśmiecha łobuzersko, łapiąc go za kilka kosmyków, tak by ten uniósł brodę i na niego spojrzał. Wtedy też zaciska zęby na dolnej wardze i kręci przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nie ma najmniejszego zamiaru odbierać sobie podobnych przyjemności.
    - Nie zdążyłem jeszcze posmakować Cię w całości, a Ty już chcesz znikać – mruczy niezadowolony, po czym cmoka z dezaprobatą i dodaje do tego jeszcze teatralne przewrócenie oczy. Puszcza jego włosy jakby od niechcenia, ale wypycha przy tym biodra do góry, tak by jego własne krocze znalazło się jak najbliżej gardła mężczyzny. – I nie zdążyłem nacieszyć się tym, że Ty smakujesz mnie.
    Stwierdza, że wciąż jest nienasycony i mimo orgazmu ma w sobie zbyt mało Leonarda. Chciałby więcej. I to od razu, teraz. Dlatego też nie pozwala mu sięgnąć pod łóżko, tylko łapie go za nadgarstki i podciąga ku sobie, tak, że ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów.
    - Dołóż jeszcze dwie dychy i Ci obciągnę – rzuca wesoło, językiem przesuwając po jego wardze.
    Eryk

    OdpowiedzUsuń
  34. Śmieje się krótko na tę zmianę żądań, bo jest w stanie poddać się im. Dostawanie przyjemności jest równie pociągające, co pieniądze, dlatego nie kłóci się o kolejne dwadzieścia złotych, tylko odsuwa dłonie. Wie, że Leonard będzie zadowolony, bo tak jak i on, lubi mieć go w ustach i czuć jak dochodzi, pełen podniecenia, które pojawiło się właśnie dzięki niemu. Lubi być w centrum uwagi, a na ten moment jest tam cały, od góry do dołu i dla tego mężczyzny tak będzie, dopóki nie dojdzie w jego ustach. To dobra wizja, w której jest centrum wszechświata, niewielkiego, natomiast natężonego do tego stopnia, że przyprawia go o ciche jęki. Kiedy tylko odsuwa ręce, wie już, że postąpił właściwie, bo pieszczoty nasilają się, a on znów ma go tylko dla siebie.
    - Teraz Ty jesteś moją dziwką – śmieje się gardłowo, wsuwając palce w jego miękkie włosy. Lubi je, zawsze je lubił; praktycznie od pierwszego spotkania zwracał uwagę na te włosy, które może ciągnąć i uważać jako swoisty dodatek do całej jego seksownej osoby. One przecież też dodają mu uroku i sprawiają, że nie przeszedł obok niego obojętnie.
    Chce powiedzieć coś więcej, pochwalić umiejętności albo chociaż podrażnić się z nim, ale słowa grzęzną mu w gardle i nie jest w stanie wydusić słowa. Ma ochotę więc być cicho, ale tego też nie potrafi, bo zarówno jego ciało, jak i umysł zdradzają jak bardzo jest mu dobrze. Plecy wyginają się w łuk, palce zaciskają, usta rozwierają, a spomiędzy nich zaczynają wypływać urwane sapnięcia, których Eryk nie potrafi się wyzbyć choćby chciał. Zbyt jest mu dobrze w tym miejscu, z tym językiem przy swoim kroczu.
    Eryk

    OdpowiedzUsuń
  35. Odezwał się ten ubrany xD.

    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Nie taki znowu geniusz. Studia nie pochłaniają jej całego dnia, a jako kelnerka nie pracuje codziennie a tylko wtedy, gdy jest największy ruch w restauracji a modelka to taki wymysł, który chyba nie zagości na długo. Jakoś daje radę :) ]
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  37. Z rana zwykle miał twardy sen. Szczególnie, gdy poprzedniej nocy balował bez umiaru. To wyjaśnia dlaczego nie budzi się, kiedy prawie obcy mu facet wyłazi z łóżka, pozostawiając go samego w sypialni. Jeszcze przez jakiś czas drzemie sobie niczego nieświadomy, póki suchość w ustach go nie budzi. Otwiera powieki, zakrywając poduszką twarz, bo słońce stara się wypalić mu oczy. Od zawsze wiedział, że matka natura go nie lubi, ale teraz to już w ogóle. Głowa napierdala go jak ruski przecinak (dop. aut. och, jak kocham ten zwrot), a on próbuje udać, że wcale go to nie rusza. Jakoś mu to nie idzie, bo jęczy żałośnie, przekręcając się na bok.
    — Cholera... — mruczy w końcu w poduszkę, pomimo własnej niechęci zbierając się z pościeli. A przynajmniej starając się to zrobić. Ostatecznie wykonuje niedbały obrót na łóżku i niespodziewanie ląduje... na ziemi. — Ja pierdolę! — rzuca już bardziej przytomnie, siadając na chłodnej posadzce. Czy nikt tu nie słyszał o dłuższym materacu? Kiedy ludzie decydują się gościć u siebie drugą osobę, powinni w niego zainwestować przed zaproszeniem potencjalnych kochanków.
    Dopiero teraz dostrzega własną nagość i to go nieco niepokoi, bo pokój nie wygląda na kobiecy. Wczoraj musiał się nieźle narąbać, skoro wylądował u faceta. Po dłuższym zastanowieniu nie ma nic przeciwko, ale szczerze mówiąc nie jest pewien dlaczego nie wybrał jakiejś dziewczyny. Chyba woli je bardziej, o czym świadczy większe doświadczenie w tej kwestii.
    Przeciera jeszcze oczy dłonią, dając sobie parę dodatkowych sekund na ogarnięcie sytuacji i dopiero wtedy wstaje. Ma poważny cel: odnaleźć bokserki. Spodnie też. Najlepiej całą swoją garderobę. Zajmuje mu to parę minut i kiedy ma już na sobie wszystko poza koszulką, wychodzi z pokoju, w chodzie zakładając również ją. Jakoś nie kręci go zaznajamianie się z właścicielem domu, dlatego też zerka na niego tylko przez moment, pociągając za klamkę drzwi, które jak mu się wydają, są wejściowe.
    Pudło. Wchodzi do łazienki. Serio? Co ja ci zrobiłem?, myśli z żalem. Tylko na kacu zdarza mu się gadać wewnętrznie z siłami nadprzyrodzonymi, bo normalnie uznaje to za desperacki krok. Tymczasem przewraca oczami, powracając do punktu wyjścia – na przedpokój. No trudno, los zdecydował, żeby został tu jeszcze przez chwilę. Zawraca więc do kuchni, opierając się o szafkę kuchenną, obok uda nieznajomego.
    — Uwierz lub nie, ale chciałem tego uniknąć, to jest rozmowy. Rozmieszczenie pokoi mi w tym przeszkodziło... gdzie właściwie jest tu wyjście? — patrzy na niego przez moment, oczekując pobłażania lub krytyki w jego oczach, ale chyba nie jest nawet w stanie przeanalizować jego postawy. Brakuje mu skupienia.

    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  38. Marszczy delikatnie brwi, spoglądając we wskazanym miejscu. No cholera, dlaczego nie wpadł na to wcześniej?! Pewnie spore znaczenie miało to, że w żadnym mieszkaniu jakie znał, nie wychodziło się przez kuchnię, ale... skoro drzwi nie znalazł przy sypialni, gdzieś musiały być, prawda?
    — Maciuś? — przerzuca na niego wzrok, jakimś cudem ogarniając sytuację na tyle, by w odpowiednim czasie złapać ucho od kubka nim całe naczynko wylądowało na ziemi — Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś tak do mnie mówił. — Nie zamierza rozbijać tego na części pierwsze. Owszem, korzysta z okazji i popija kawę, bo bardzo, ale to bardzo jej teraz potrzebuje. Wody też, ale pija tylko gazowaną Cisowiankę, a tak roszczeniowych żądań przecież mu nie przedstawi. Nie ogłupiał do reszty. Zadowolił się więc na wpół zimną sypaną.
    — To do tego trzeba odpowiednio wyglądać? — mruży podejrzliwie oczy, ale chyba nie jest gotów na podobną rozmowę, bo odsuwa się znacznie od mężczyzny. Choć równie dobrze wpływ na to może mieć jego niechęć do dymu papierosowego. Sam nie pali, więc jest na to wyczulony.
    — Nie jestem ciotą. No a przynajmniej nie do końca tak bym się określił — mruczy dla świętego spokoju, odstawiając kawę na blat obok. — Twoje poduszki są jak kat dla karku. Nie myślałeś nigdy o tym, żeby je wymienić?
    Prawdopodobnie etyka zachowania nakazywała milczeć w podobnych kwestiach, ale na szczęście Maciek nie był dżentelmenem, a ten jegomość przed nim zdecydowanie nie był damą. Nawet kobietą nie był, co pozwalało Gorczyńskiemu myśleć, że ma prawdo do podobnych narzekań. Szczególnie, że wszystko naprawdę go teraz pobolewało przy szyi. Żeby odrobinę załagodzić ten ból, założył rękę za kark, rozmasowując poszczególne kręgi.

    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten moment rozmowy zmusił go do pewnych rozważań. Niedokładnie pamiętał co działo się wczorajszej nocy, ale po dłuższym zastanowieniu się możliwe, że rzeczywiście to on podszedł do mężczyzny jako pierwszy. Z tego co kojarzył to z konkretnym pytaniem, które bynajmniej nie było tanim sposobem na podryw, choć chyba tak zostało odebrane sądząc po tym, gdzie potem wylądowali.
    —Gdzie kupiłeś zegarek? Zdaje się, że tę odpowiedź do tej pory jesteś mi winien —nie kontynuuje tematu o gejach, bo po prostu jest mu to nie na rękę. Dla niego sprawa jest oczywista – chciał wylądować z nim w łóżku, więc to zrobili. Pijany czy nie, nie ubolewał nad rozlanym mlekiem, czy też w tym przypadku spermą, bo wyznawał prostą zasadę: „nie żałuj niczego, co kiedyś zrobiłeś, widocznie musiałeś”.
    — To ten moment, w którym ja w ramach rewanżu powinienem nazwać Cię gówniarzem, czy darujemy sobie podobne wyzwiska? — uśmiecha się niejako rozbawiony, a choć sam też wie, że z roku na rok wcale nie młodnieje, jakoś specjalnie go to nie rusza. Lata jakie przeżył wyposażyły go w odpowiedni bagaż doświadczeń i osobiście uważa, że idzie mu to na plus. Jest dojrzalszy, nie pyskuje już bez sensu jak kiedyś i ciężko wyprowadzić go teraz z równowagi. Znacznie łatwiej zaciągnąć do łóżka, bo jak widać człowiek cały się nie zmienia, niemniej jednak w paru kwestiach wydoroślał.
    Z czystej ciekawości zerka za ramię, obserwując poczynania chłopaka i choć ma wrażenie, że nieprzyjemna aura, jaką rozsiewa wokół nieznajomy, wcale nie jest udawana, póki co pozostaje w pełni spokojny. Tylko momentami atakują go myśli o tym, że właśnie wchodzi do paszczy lwa i jeśli nie chce wyjść z tego z rozerwaną tkanką czy rozbitą psychiką, powinien się wycofać. Oferta masażu przekonuje go jednak bardziej, niż własne bezpieczeństwo. No bo co może mu się tutaj stać? Jest dużym chłopcem i potrafi sobie radzić z dużymi problemami.
    — Czułbym się bardziej skory nie tylko do rozbierania się, gdybyś przestał nazywać mnie Maciusiem — mruczy mało przychylnie, ale pomimo tego tonu wciąż zdecydowany na przyjęcie pomocy od bruneta. Nim jego nowy kolega się rozmyślił, Maciek zdejmuje koszulkę, przytrzymując ją w rękach.

    Nie wyszło. Godzina mi nie sprzyja, a tekstu nie chce mi się sprawdzać. Dobranoc.

    Maciuś

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Cześć. Skoro cieszą czyjeś oczy to spełniają sje zadanie. Leonard ma za to specyficzne (poniekąd ciekawe) usposobienie. ]

    OdpowiedzUsuń
  41. Jest mu dobrze. Na tyle, że naprawdę nie chce, by to się skończyło. Ma zamiar przetrzymać i dać mu się pieścić, pieścić, pieścić. Tyle, że Leonard doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak działać, żeby doprowadzić go do orgazmu. Zbyt wiele razy miał go w ustach, by nie poznać wszelkich tajemnic erykowego ciała. Dochodzi więc jednocześnie spełniony i nienasycony, co jest piękne i irytujące. Te ciągłe kłótnie pomiędzy przyjemnością, a zaznaniem jeszcze większego szczęścia doprowadzają go do obłędu. Dlatego, kiedy pojawia się pytanie, myśli o tym, czego mu w tym momencie jeszcze brakuje.
    - Papieros, piwo i jakieś dwie dychy. Nie mam kasy na taksówkę – mówi, zupełnie nieskrępowany proszeniem o pieniądze. Nie chce ich za seks, bo mieli umowę. Chce je dlatego, że znają się nie od dziś i zawsze miał wrażenie, że oprócz samego stosunku, rozmawia z nim więcej niż z jakimkolwiek innym klientem.
    Przesuwa opuszkami palców po jego kręgosłupie i czeka aż pojawią się dreszcze. Jest pod tym względem wyczulony: uwielbia odnajdować te czułe punkty, które to może lizać, dotykać i doprowadzać do szaleństwa. To one zawsze stają się obiektem zainteresowania Eryka. Stąd też umiejętność doskonałego zajmowania się wszelkimi strefami newralgicznymi. Przesuwa palce na miękki pośladek i podnosi głowę do ucha mężczyzny.
    - Czarna z mlekiem i bez cukru, poproszę – szepce seksownym głosem, jakby informował go o tym, że zaraz go zerżnie.

    OdpowiedzUsuń