czwartek, 17 lipca 2014

 
Janek Piątek, 31, z przypadku pielęgniarstwo w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym, tytuł indologa po licencjacie o wpływach kulturowych na rozwój gramatyki języka hindi, też zbiegiem okoliczności, bo z racji apetytu na hinduską kuchnię, nastoletniego fanatyzmu buddyzmem i wciąż obecnego tygrysami.
W dwupokojowym mieszkaniu Bengal, kundel-olbrzym, nawyk tarzania się wraz z nim po trawie, kradzieże książek, rysy w życiorysie, altruizm jako próba zmazania tychże, drżące dłonie, pośpiesznie palone papierosy, metr dziewięćdziesiąt dziewięć, nie, nie gram w koszykówkę, za dużo pieniędzy na koncie, zbyt wiele kaw z mlekiem sojowym, nadmiar wysiłku fizycznego, przesyt obiadów u mamy, niedostatek snu, seksu, trwałych więzi międzyludzkich i witaminy B12, wiecznie pomiędzy nigdy a więcej, bo żyje nader prędko, coby przypadkiem nie przeżyć za wiele.

58 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie na blogu.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Trochę bym zwiała, więc wybacz mi, drogi Dementorze, ale odmówię.
    Zostawiam jednak serduszko, bo zdjęcie ładne, ♥]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Hej, hej... Może jest chęć na wątek? Jeśli tak to będę wdzięczna za pomysł, bo moje gdzieś się ulotniły ;)
    No i świetna karta, przyjemnie się czytało ;) ]

    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dzień dobry. Mogą razem, pospiesznie wypalac papierosy? Wybierz miejsce. ]

    E. Blumstein

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry. :)
    Ciekawy zawód pana Jana, ciekawy.
    Życzę udanego pobytu na naszym blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. [Pozwolisz się wykorzystac do zaczęcia? ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam. Bardzo intrygująca zarówno karta jak i sama postać. Myślę, że Anicie ten pan by się spodobał. Dlatego też proponuję wątek. Nich pomyślę... Kameralna impreza u wspólnych znajomych?]

    Anita Violin

    OdpowiedzUsuń
  8. [Wykorzystują dobre serducho. Mam nadzieję, że poniższe nie jest aż tak złe]

    Trzy razy była dzisiaj w łazience. Raz została opluta, bo zamiast przydzielic jej obowiązki pielęgniarskie bawiła się w sanitariuszkę, a tak przynajmniej się czuła, zmywając z twarzy resztki pokarmu. Przełożona oświeciła ją, że miejscach takich jak to, różnica między sanitariuszem a pielęgniarką nie jest duża i musi się przyzwyczaic. Za drugim razem, poczuła silną potrzebę umycia dłoni po wymianie przepełnionego basenu o którym zapomniała koleżanka z poprzedniej zmiany. Trzeci raz był chwilę temu, gdy po dziesięciu godzinach pracy potrzebowała się odświeżyc.
    -Masz ognia?- pyta, patrząc na pielęgniarza stojącego przed nią. Wyciąga z kieszeni spodni papierosy, jednego wkłada do ust i czeka na odpowiedź mężczyzny.
    Nie może tu pracowac. Uświadomiła to sobie, gdy przyszło odpowiadac na pytania starszemu mężczyźnie, który pytał się np. o kolor bielizny, którą nosi we wtorki. Kontakt z pacjentami, jakimikolwiek, ją przeraża. Nie chodzi tu choroby psychiczne, bo i tych z zapaleniem płuc się obawia; chodzi o samą rozmowę.
    Tak i teraz. Ma nadzieję, że mężczyzna poda jej ognia bez pytania, ewentualnie pozwoli jej odspawac; niech chociaż zada błahe pytanie, takie, które nie wymaga zbyt dużo.

    [Przyznam szczerze- nie mam pomysłu na zaczęcie. Wyszło byle co. Możesz nie odpisywac, napiszę jeszcze raz za jakiś czas; albo odpisac w dobrej wierze, że będzie lepiej ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć, masz superfajne zdjęcie.
    I drobny błąd w karcie, międzyludzkich powinno być napisane razem.
    No i miłej zabawy. c:]

    Marcel.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jego słowa dotarły do niej z opóźnieniem, bo samo zaciąganie się i wydmuchiwanie dymu wydało jej się w tej chwili takie trudne, że to tym czynnością przypisała całą swoją uwagę. Podziela jego niechęc do pierwszej grupy. Każda z osób, która wybiera takie, a nie inne, studia powinna miec świadomośc, że nie są to jedynie szczepionki dla dzieci i krople żołądkowe. Estera przykładowo ma nadzieję na zostanie pielęgniarką operacyjną, bo człowiek pod narkozą nie powie za dużo, nie będzie od Ciebie oczekiwał pocieszenia. Boi się, że trafi do szkoły, albo do szpitala i będzie musiała poprawiac poduszki, wypraszac niechcianych gości i pocieszac pacjentów.
    -Dziękuję za radę-mówi cicho, wcale nie czując narastającej złości. Gdyby na jej miejscu była Miriam, prawdopodobnie miałby pokaz fajerwerków- Ostatni tydzień spędziłam w dziennym ośrodku, reguły są tam znacznie luźniejsze... Zdążyłam się odzwyczaic- wyjaśnia, ale tak zdaje sobie sprawę, że to nie ma znaczenia. Niemożna? No nie można, trzeba się dostosowac.
    -Długo tu pracujesz?- pyta, opierając się o ścianę tak, jak on robił to przed chwilą.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Borze zielony! Jaki on jest ogromny! No, ale nie będziemy chyba rozpisywac się nad tym. Przychodzę z zapytaniem o wątek. Pomysł też by się znalazł. A, np.: panowie mogą spotkać się na piwie w pubie. I jakoś by się to pociągnęło. Jeśli chodzi o powiązanie to dla mnie wsio rybka. Mogą się znać, mogą i nie i dopiero teraz zapoznać.
    Jeżeli masz lepszy pomysł to daj. Coś wymyslimy.]

    Bartek.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Mi pasuje]

    Rodzinne obiadki nie były jego specjalnością. W kuchni raczej był jak słoń w składzie porcelany. Dziwne, że do tej pory nie puścił swojego domu z dymem. Nie puścił z racji tego, iż mało tam przebywał. Jedzenie zazwyczaj zamawiali przez telefon. W jednej pizzerii aż mu zaproponowali lojalnościówkę.
    Odpalantowany jak stróż na Boże Ciało pojechał w odwiedziny do rodziców. Swego czasu różnie z ich kontaktem bywało, ale teraz było dobrze. Co jakiś czas Bartek ich odwiedzał. Czasami podrzucal do nich Lenkę. Dziadkowie musieli nacieszyć się wnuczka.
    Zjadł obiad, chwaląc pod niebiosa matkę, za umiejętności kucharskie. Sam zaś skłamał, że coś tam sobie gotuje. Jeszcze mu brakowało tego, aby rodzicielka przywozila mu jedzenie codziennie do domu.
    Nadszedł w końcu czas pożegnania. On musiał jakoś ogarnąć swoje sprawy. Przecież nic samo się nie załatwi. Rodzice niechętnie go puścili. Próbowali przekonać na "jeszcze jedną kawę". Nic z tego proszę państwa.
    Wychodził z mieszkania obladowany toną żarcia, gdy nagle przystanął. Przez moment przyglądał się wysokiemu mężczyźnie. Czy go znał? Oczywiście, że tak.
    - Janek? - Zapytał tak dla większej pewności. - Kopę lat. - Uśmiechnął się do niego.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie, Święty Mikołaj. - Odpowiada, tak jak zazwyczaj miał w zwyczaju. - No toć pewnie, że ja. - Żaśmiał się cicho pod nosem. Miło mu było zobaczyć po tylu latach znajomą twarz. Może nie widzieli się szmat czasu, ale Bartek miał raczej głowę do twarzy. Bardziej niż do dat, o czym świadczył fakt, że nie rozstawał się ze swoim kieszonkowym kalendarzykiem. I raczej rozpoznawał ludzi, nawet jeżeli ci byli już starsi. Tyle wygrać.
    - Gdzie byłeś jak ciebie nie było? - Zapytał. Był ciekaw tego, co się działo teraz u Janka. Kiedyś, jeszcze za czasów nieśmiertelnych podwórkowych przyjaźni, trzymali ze sobą sztamę. A później ich drogi się rozeszły i wyszło jak wyszło.
    Bartek czasami od matki słyszał o poczynaniach kolegi. A to dlatego, że od czasu do czasu obie kobiety gawędziły ze sobą. Później mu Andźka truła dupę, że jego wszyscy koledzy tacy uczeni, a on ledwo po zawodówce. Ale nie miał żalu do kolegów, że się kształcili. Przecież kazdy z nich podejmował wybór świadomie.
    - Może zamiast tak stać to wybierzemy się na jakieś piwo? - Zaproponował. Jeszcze nie daj Boże stara Janiszewska będzie szła i znowu obaj będą na językach. Ot, takie osiedlowe, wszechwiedzące google. - I nie mów, że nie. Kto wie, kiedy teraz ponownie przyjdzie nam się spotkać. - Uśmiechnął się zachęcająco. A takie wypady na spontana zawsze były dosyć ciekawym doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W drugim zdaniu miało być "Odpowiedział".]

      Usuń
  14. Wciąż pamiętał czasy, kiedy największą frajdą było wspiąć się jak najwyżej na drzewo. To nic, że później Bartek darł się na pół dzielnicy, aby go ściągnęli. No co? Miał wtedy z jakieś sześć lat.
    Pamiętał, jak Janek go wtedy zepchnął. Ale on i jego pociągnął za sobą. Jak spadać to we dwoje. Zawsze było jakoś razniej.
    - O to raczej nie musisz się martwić. Mam w miarę twardy łeb. A i ruszyć mnie jest jakoś ciężko. No, chyba, że jest to Marzena albo ten jej pozal się Boże Karol. - Udał odruch wymiotny. - A i owszem trochę przytylem. Jak to mówią... Najpierw masa, potem rzeźba. Na szczęście udało mi się jakoś to uformować. - Nie musiał zasuwać godzinami na siłowni. Wystarczyło mu to, że pracował na budowie kilka lat temu u Niemca. No, ale to mu pomogło w dalszym, jakby nie patrzec, rozwoju. - W takim razie chodźmy. Zostawię tylko rzeczy w domu i zrzucę koszulę. Nadal nie wyroslem z tego, że nie darzę koszul wielką miłością. - Uśmiechnął się do niego szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hej, nie wiem czemu tak podoba mi się zdjęcie Janka, poza tym punkt za nazwisko, które dobrze sie kojarzy. Nie mam co powiedzieć więcej, więc zapraszam do siebie na wątek jak są chęci :)]

    Tobias Kastner

    OdpowiedzUsuń
  16. - Bardzo trafne spostrzeżenie. Lubiłem.- Prychnal cicho pod nosem. On za nią wręcz szalał. Był w stanie dla niej zrobić wszystko. I to dosłownie. A wyszło jak wyszło. Czasu nie cofniesz i żyje się dalej. Z większym bagażem doświadczeń. - Jadę w kierunku centrum. Wsiadaj to ciebie podrzuce gdzie trzeba. - Uśmiechnął się lekko. - Razem z Marzeną byliśmy małżeństwem. Miesiąc przed trzecia rocznica powiedziała mi, że chce rozwodu. A później przedstawiła mi swojego gacha. - Uniósł nieco głowę i zasmial się pogardliwie. Otworzył samochód- czerwoną Skodę Octavię.
    - No to już co nieco wiesz, co robiłem przez kilka lat. - Wsiadł i przepial pas. Bezpieczeństwo przedewszystkim. A na dodatek policja się nie przyczepi. Ha, nie będzie przejażdżki za dwieście.
    Przyjrzał mu się jeszcze raz. Musiał przyznać, że Janek urósł od ich ostatniego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Znajdzie sensację we wszystkim. Gdy wyjechałem do Niemiec, wymyśliła, że wyladowalem w pierdlu. Możesz sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy ktoś mnie zapytał o więzienny tatuaż, a ja nie wiem o co chodzi. Później musiała to odkręcić. Było ciężko, ale udało się. - Zachichotal cicho. Słysząc stwierdzenie Janka, zmarszczyl lekko brwi i spojrzał na niego znacząco. Nie rozumiał skąd taka sugestia. - Dla mnie odpowiada. Jest cichy, w miarę ekonomiczny i rzadko kiedy się psuje. - Uniósł delikatnie kącik warg. Włączył radio, ale mina mu zaraz zrzedla, kiedy usłyszał dziecięce piosenki. Zapomniał wyciągnąć płyty Lenki i wsadzić coś swojego. Zaraz jednak znalazł płytę Farben Lehre. I można było jechać. - Mam jedno pytanie do ciebie. Dlaczego uważasz, że ten samochód jest pedalski? - Zapytał z istnym rozbawieniem w głosie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciał, aby to zabrzmiało źle. Ogólnie Bartek był tolerancyjnym człowiekiem. Czasami nawet i jemu zdarzało się wodzic za jakimś facetem wzrokiem. Jednak nie przyznawał się do tego. Ganił siebie za to w myślach. Poza tym miał córkę. To nie wyglądałoby za dobrze.
      Zdziwiło go określenie Janka o jego samochodzie. Nikt jeszcze takiego nie użył. Dlatego też tak zareagował.
      - Może nie jestem najbogatszym Polakiem w kraju... Nawet dużo mi do niego brakuje... Ale nie mam na co narzekać. Mam swoją firmę z materiałami budowlanymi. Kiedy byłem w Niemczech zarobilem trochę. To pozwoliło mi rozkręcić biznes. Postawiłem sporo, ale zwróciło mi się jeszcze więcej. - Uśmiechnął się delikatnie. Czasami trzeba było zaryzykować, aby dowiedzieć się czy to jest to, czego człowiek chce. Biznes się kręcił. Zyski były spore. A straty... Minimalne. - Na początku było ciężko wejść na rynek, ale udało się. I jakoś przędę. Tylko urzędnicy za dużo próbują namacic.

      Usuń
  18. [Już powinno sie wyświetlać, chyba, że przegrałam całkiem wojnę ze zdjęciem ;/
    Oba pomysły fajne, ale chyba skuszę się na pierwszy bo to ładnie komponowałoby się z problemami Tobiasa związanymi z tym, że matka jego syna, chce mu ograniczyć lub całkiem pozbawić go praw do Daniela. Wtedy bez wątpienia Kastnerowi zdarzyłoby się urżnąć tak, że z braku już motywacji by iść dalej, może wylądować na ławce.
    Przyznam się szczerze, że chciałam zaproponować albo spytać czy nie chcesz by twoja postać zajęła posadkę kochanka Kastnera bo wiem, że umiesz pisać wątki homo i nie są nienaturalnie przesłodzone, jakiś czas temu pisałyśmy wątek, chociaż nie pamiętam teraz postaci ;/ No, ale nie ważne bo sobie to zwyczajnie odpuszczam]

    OdpowiedzUsuń
  19. - Tym bardziej jestem dumny z tego. .Nikt mi nie pomagał. Matka nawet do tej pory przekonuje mnie, abym poszedł gdzieś i maturę zrobił. Ale jakoś mi się nie widzi ponowne sleczenie nad książkami. A wszystko po to, aby dostać jakiś swistek. - Wzruszył mimowolnie ramionami. Owszem, nauka była ważna rzeczą. Ale niektórzy do tego się nie nadawali. - Za bardzo chciałbym. -Zasmial się cicho, kiedy usłyszał jego słowa. - Ale niestety nie. Zamiast syna mam pięcioletnią córkę. A drzewo uschlo, bo nie dopilnowalem go i nie podlewalem. Zapominalem o tym. - Stwierdził. Spojrzał na kolegę, ale zaraz znowu przeniósł wzrok na jezdnię. Przecież chcieli dojechać w jednym kawałku. - A ty gdzie pracujesz? - Zapytał. Słyszał to i owo, ale potwierdzenia informacji wolał szukać u ich źródła. A że Janek siedział właśnie obok niego... - Słyszałem, że pracujesz w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
  20. [To dobrze, wkurzyłabym się, gdyby dalej nie było ;/ Za długo walczyłam ze zdjęciem.
    Na pewno wyjdzie w praniu bo tak jest lepiej.
    Może zacznijmy od parku, niech się Janek po użera z pijanym Tobiasem]

    OdpowiedzUsuń
  21. - Czyli jednak medycyna. - Stwierdził. - Podziwiam. Ja bym tak chyba nie mógł. - Na sam widok wstrzykawki go zaczynało mdlic. Być może też i z tego powodu nie został zawodowym cpunem. I na całe szczęście. - Nie mowiles nic, że nie chcesz. - Odpowiedział. Zaraz jednak się rozpromienil. - Zobaczysz, fajnie będzie. - Dał mu kuksanca w bok. Jak za starych dobrych czasów. Tych nieco lateiejszych i bezproblemowych. - Trzeba uczcić, że się spotkaliśmy. Bo później znowu być może coś nas w świat wywieje. A na następne spotkanie nie chcę czekać parenascie lat. - Uśmiechnął się do niego zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jego to raczej nie zdziwiło. To, że tak luźno rozmawiają. Bartek na przestrzeni lat trochę się zmienił. Ale jedno pozostawało niezmienne. To, że ciągle był sobą. Nie musiał udawać kogoś kim wcale nie jest. No i nie zalamywal się, kiedy coś szło nie tak.
    - Ja także nie zamierzam stąd wyjeżdżać. Przynajmniej nie teraz. Ale nigdy nic nie wiadomo. - Zatrzymał się przed blokiem. - Poczekam w samochodzie. - Stwierdził. Nie widział sensu, aby wchodzić na kilka minut. No, chyba, że Janek go zaprosi. Wtedy mógłby się przejść.

    OdpowiedzUsuń
  23. [jak możesz :)]

    Tobias

    OdpowiedzUsuń
  24. W sumie to nie był aż taki głupi pomysł. Przynajmniej nie musiałby zostawiać gdzieś pod barem auta. A później wzywać taksówki, by go odwiedzi do domu. Rano z pewnością musiałby iść i odebrać auto. To nie było nawet ekonomiczne. A na dodatek, nawet jeżeli by zrobił coś głupiego, to nikt, oprócz niego i Janka by o tym nie wiedział. Jakby nie patrzec, większość argumentów była za tym, aby iść do Piątka. - Dlaczego by i nie? - Zapytał sam siebie. - Sklep jest dosyć blisko. W chałupie i tak nikt na mnie nie czeka... - No, chyba, że kot wrócił z tripowania po Gdańsku. Kilka dni już futrzaka w domu nie było. -Poczekaj chwilę. - Powiedział, spoglądając na niego. Po chwili uśmiechnął się i zamknął samochód. Pokroczyl za Jankiem, jako iż sam nie wiedział do których drzwi miał iść. - Na całe szczęście w Gdańsku rzadko kiedy kradną opony. W Warszawie to już jest niemalże tradycja. - Niezbyt przyjemnie wspominał swój pobyt w stolicy. - W takim razie prowadź, kapitanie. - Powiedział, żartując.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak powiedział, tak i zrobił. Równo po upływie trzech minut Janek stał przed nim. U niego to zapewne trwałoby z dziesięć minut. Nie żeby Bartek tak długo stał i wybierał. Co to, to nie. Raczej chodziło o to, że miał kawałek do sklepu.
    - Jak dla mnie to nie ma problemu. - Zasmial się cicho. - U mnie raczej też niczego lepszego w lodówce byś nie znalazł. Pardon. W zamrazalce, bo to mrozonki. Raczej trudno ode mnie oczekiwać, że będę drugim Amaro czy kimś tam z tych znanych kucharzy. - Zasmial się cicho pod nosem. - Ale ostatnio nauczyłem się pomidorowa gotować. - Powiwdzial, dummie wypinajac pierś. Na całe szczęście była w miarę zjadliwa. Ale córki wolał tym nie czestowac. Zdecydowanie wybierał opcję. "pizzeria". Przynajmniej dzieciak był zadowolony, a i jego wiele to nie kosztowało. Jak to mówią... Wilk syty i owca cała. Doszli pod odpowiednie drzwi.
    - Daj, potrzymam ci zakupy. - Wziął od niego siatki. - A ty spokojnie otwórz drzwi. - Uśmiechnął się serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tobias nie pojmował czasami jak to możliwe, że cokolwiek łączyło go z matką jego syna. Ta kobieta wydawała się najgłupszą istotą świata, pusta niemiłosiernie, łasa na kasę i od dwóch lat puszczająca sie z każdym kto płacił za nią. Gdyby nie Daniel w życiu nie spojrzał by już na nią.
    Jednak teraz zaczęły się dopiero kłopoty, gdy ta idiotka jakimś cudem wpadła na pomysł by pozbawić go praw rodzicielskich do Daniela. Teraz rozpoczęła się wojna dopiero i na szczęście Tobias miał dość kasy by zapłacić jednemu z najlepszych prawników. Mimo to nie poprawiało to jego nastawienia i jakoś tak wyszło, że przegiął w barze.
    Schlał się totalnie, jakimś cudem doszedł do ławki kiedy czuł, że dalej nie zajdzie. Walnął się na niej i zamknął oczy. Cóż gorzej już być nie może, wytrzeźwieje trochę to wróci do domu.
    Czuje jęzor zwierzęcia na twarzy, później dotyk na szyi. Jednak ma to gdzieś, chce jedynie przeleżeć tu do pewnego momentu.
    Pytanie jakie przerywa ciszę, ledwo dociera do niego, ale też nie powoduje, że zbiera dość sił by chociaż otworzyć oczy.
    Do reakcji skłania go mocniejsze klepnięcie w policzek. Ledwo skupia wzrok na mężczyźnie pochylonym nad nim.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wolał nie pytać o kuchnię indyjską. Nie znał się na tym. A nie chciał palnąć czegoś głupiego. Lepiej się nie wypowiadać na temat czegoś czego się nie zna. Ale za to lubił jeść. Najbardziej to spaghetti i pizzę. A o tym to już wiedział, że to kuchnia włoska.
    Skinal głową, aby ten wszedł pierwszy. I wcale się nie dziwił dlaczego. Kiedy. Zobaczył psa uśmiechnal się blado. No, cóż... Każdy miał swojego pupila. On miał swojego kota. Do tej pory go nie nazwal.
    - Sloiczki od mamy też mam. Na tylnym siedzeniu. W samochodzie. - Ale to tam takie szczegóły. Spojrzał na psa, starając mu się nie narazić. Miał cholerny uraz do tych zwierząt. Jeszcze z dzieciństwa. A może też obawiał się reakcji psa na zapach kota.
    - Pomóc ci w czymś? - Zapytał. Gdy był młodszy to nawet ugotowanie budyniu sprawiało mu problem. No cóż... Zdarza się.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ma gdzieś czy to dobry odruch czy nie, zastanawia go czemu ten mężczyzna w ogóle traci czas.
    Kiedy znów słyszy jego głos, skupia już odrobinę lepiej wzrok na nim.
    Może faktycznie byłoby dobrze podnieść się z tej ławki, ale czy to teraz wykonalne.
    Zbiera sie w sobie dość by nieco powoli, ale jednak spróbować usiąść.
    Potrzebuje jednak przy tym pomocy, łapie mężczyznę za ramię. Chwyt ma mocny mimo nie ciekawego stanu.
    Nie dobrze mu gdy tylko siada, świat wiruje mu nieco przed oczami.
    Przechyla się do przodu nieco może za mocno, ale dość by oprzeć się policzkiem o ramię nieznajomego i odrobinę mu lepiej. Żołądek już nie wariuje razem z zawartością.

    OdpowiedzUsuń
  29. Łypie na niego niezbyt zadowolony tym określeniem. Grzeczny i chłopiec kompletnie nie pasują do niego. Jednak teraz nie jest za bardzo w stanie by wytłumaczyć to mężczyźnie...może później...gdy prześpi się i o ile zapamięta, ze tak został nazwany.
    Poddaje się temu jak mężczyzna kombinuje by pomóc mu wstać. Niechętnie jednak podnosi się, większą część ciężaru ciała opiera na mężczyźnie.
    - czemu pomagasz mi? - mamrocze pod nosem tak że ledwo daje sę to zrozumieć.
    Będąc na miejscu nieznajomego raczej nie zrobił by tego, samego co on. Nie pomógł by komuś leżącemu na ławce uznając go za pijaka...chodź sam teraz tym pijakiem był.

    OdpowiedzUsuń
  30. Chyba powoli zaczął oswajać się z myślą, że Janek ma takiego ogromnego psa. I to jeszcze w bloku.
    - Nie. Nie trzeba. - Odpowiedział, przypatrujac się zwierzakowi, który wgapiał się w blondyna jak ciele w malowane wrota. Ale skoro Piątek mówił, że nic nie zrobi... Przynajmniej tak wynikało z jego zachowania. Może rzeczywiście za bardzo obawiał się czworonoga.
    - Mam w domu kota. To taka mała przybleda. Daje się dotknąć tylko dla mnie. Do innych prycha i jeży sierść. - Powiedział Maciejewski. - Sądzę, że ktoś go porzucił. Obstawiam, że wyrzucił z samochodu. Na widok machin dwusladowych dostaje krecka i okropnie bleuczy. - Czasami aż nie można było tego znieść. No, ale co zwierzak był winiwn, że jego poprzedni właściciel to cham? No właśnie nic.
    - Wiesz... Trochę mi tak głupio, że ty krazysz po kuchni, a ją siedzę i czekam.
    Bartkowi ciężko było usiedziec w jjednym miejscu. Zawsze coś robił... Albo krocłzy, albo coś ściskał w dłoniach.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Dziękuję :3 I mam od razu pomysł na wątek. Pozostaje tylko pytanie: jak długo Jan pracuje w psychiatryku?]
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  32. - U mnie najlepsze jest to, że ja nie za bardzo przepadam za kotami. A ten... Przychodził dzień w dzień. Czasami jakaś mysz przyniósł. - Zasmial się cicho pod nosem. - No i tak się to jakoś potoczyło, że teraz siedzi w chałupie. Na moim fotelu.. I nie mam sumienia go gonić. - Stwierdził blondyn. - Nie, dzięki. Za gorąco jest na kawę. - Rzekł. - Poza tym mamuska uraczyla, a raczej wlala we mnie, przynajmniej trzy czwarte dzbanka kompotu z truskawek. - Pomijając fakt, że kompot był ciepły, to nie było do czego się przyczepić.

    OdpowiedzUsuń
  33. [O, no to mógł pracowac w czasie, kiedy Wandzia się leczyła. Teraz więc mogliby się spotkac w nieco innych okolicznościach, w kawiarni, na przystanku... albo moja postac mogłaby pożyczyc od niego jakieś materiały potrzebne na studia, w końcu ratownictwo i pielęgniarstwo mają co nieco wspólnego.]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Dobry wieczór. Zostałam pominięta, więc piszę żeby się przypomniec (?) albo zapytac, czy rezygnujemy z wątku (?).
    Pozdrawiam ]

    E. Blumstein

    OdpowiedzUsuń
  35. Faktycznie, szczerze i dłuższe odpowiedzi były by zbędne. Tobias i tak ledwo rejestruje tą krótką odpowiedź zbyt pochłonięty teraz staraniem by zawartość jego żołądka tam pozostała.
    Odchyla głowę by spojrzeć na niebo, krople deszczu spadają mu na twarz i to jest przyjemne. Nagle jednak dociera do niego, ze traci grunt pod nogami. Zachwianie kończy się potknięciem i gdyby nie nieznajomy, pewnie teraz leżałby twarzą w ziemi.

    Przejście do bloku gdzie mieszka meżczyzna na pewno zajęło więcej czasu niż powinno. Kiedy są jednak już w budynku, Kastner może podpierać się o ścianę by samemu mniej więcej trzymać pion. Chociaz w większości to i tak polega na nim.
    Jazda windą znów budzi wojnę w jego żołądku.
    Mdłości przybierają na sile, jest gorzej niż powinno być. Udaje się jednak powstrzymać wymioty. Wita się z kanapą mężczyzny od razu gdy ma okazję. Znów leży i mu tak cholernie dobrze.
    Burczy coś pod nosem niezadowolony, gdy zostaje przekręcony na plecy i zmuszony by usiąść.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Mam pytanie. Czy ja tobie odpisalam na ostatni komentarz? Bo głupio przyznać, ale nie wiem tego i pytam.]

    OdpowiedzUsuń
  37. [Uff... Myślałam, że znowu zapomnialam o jakimś odpisie :) ]

    Jeżeli chodziło o Bartka, to dla niego było wszystko jedno w czym pije piwo. Jeżeli miał do dyspozycji szklanki, czy coś w tym stylu, to z tego korzystał. Jeżeli nie, to pił z butelki, albo z puszki. Pod tym względem był mało wymagający. A jeżeli już miał jakieś wymagania dotyczące piwa to było tylko jedno. Miało ono być dobre w smaku. No, a te akurat takie było.
    Uśmiechnął się lekko i sięgnął do portfela. Wyciągnął zdjęcie małej, uroczej blondyneczki.
    - To jest Lenka. - Powiedział dumnie. - Przynajmniej z włosów jest podobna do mnie. - Zasmial się cicho. - Wszyscy mówią, że jest cholernie podobna do Marzeny. Ale nie ma takiegowybuchowego temperamentu jak ona. Przynajmniej teraz.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Że tak to ujme... Wiadomość o powiększeniu się rodziny przyjęli znacznie lepiej niż tą wtedy, kiedy powiedziałem im o tym, że idę do zawodówki. - Zażartował, śmiejąc się przy tym serdecznie. - Początki były trudne, ale później szło mi coraz lepiej. Żałuję tylko, że widzę ją wyłącznie przez całą sobotę i pół niedzieli. - Stwierdził blondyn. - Poza tym Lenka skarży się na faceta Marzeny. Nie wiem co mam o tym myśleć. - Odczuwał z tego powodu jakiś niepokój.
    Spojrzał w stronę, skąd dochodził dźwięk. Uśmiechnął się lekko. Przez moment zawiesił wzrok na koledze. Po chwili jednak skarcil siebie w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Rozmawiałem z nią o tym. Stwierdziła, że to, że czasem kłóci się z facetem, nie oznacza od razu jakiejś tam wojny. - Westchnął cicho. - Ale fakt faktem, mam to na uwadze. Ale szczerze powiedziawszy to jej ten pozal się Boże Karol wkurza mnie niesamowicie. Takie pytanie"zobacz, jaki to ja jestem ach i och". - Przewrócił teatralnie oczami. Poczestowal się kawałkiem pizzy. Po chwili ponownie napil się piwa. Chyba tego było mu potrzeba od jakiegoś czasu. Ba! Jakie tam "chyba"?! Ze stuprocentową pewnością brakowało mu tego. Czasami nie jest źle napić się. Jak to mówią... Wszystko jest dla ludzi.
    Zerknal na psa, który wylegiwal się na podłodze. Fakt faktem upał był nie do zniesienia. - A jak tam twoje życie rodzinne? - Zapytał tak ni z tego, ni z owego.

    OdpowiedzUsuń
  40. - U mnie chyba tej zazdrości zabrakło. Przynajmniej z mojej strony. - Fakt, Bartek był swego czasu ślepo zapatrzony w żonę. Wierzył jej, a później ona przyprawila mu rogów. Ale było minęło.
    - Zwierzak przynajmniej czeka na ciebie na każdego dnia. Nie robi wyrzutów, że późno wrociles czy coś. - Zachichotal cicho pod nosem. Spojrzał na psa, który wcinal końcówkę pizzy.
    - Kiedyś paliłem. Kiedy byłem w Niemczech. Palący mieli dłuższe przerwy. Więc, jak chciałem mieć kilka dodatkowych minut to musiałem zacząć palić. Teraz to już jest rzadkość. - Jednak jakaś paczka leżała na dnie jego szafki. Tak na wszelki wypadek. Na tak zwana czarną godzinę. - Ale możesz dać mi ćmika.

    OdpowiedzUsuń
  41. Wie, że za nim idą już w momencie, w którym wychodzi z klubu. Wciąż ma na sobie zbyt obcisłe spodnie i czuje się w nich niekomfortowo, jednak to uczucie jest niczym w porównaniu do narastającego niepokoju na myśl o tych dwóch typach. Ogląda się za siebie i widzi, że jeden z nich trzyma nóż. W tym momencie traci całą odwagę i chęci do tego, by się bronić, dlatego nie jest nawet zdziwiony, że w końcu przyciskają go do ściany, grożąc nożem. Słyszy słowa, które zazwyczaj kieruje się do niego na osobności, gdy klient jest zbyt ostry, gdy chce od niego więcej niż Eryk jest w stanie mu ofiarować. Ci dwaj jednak wcale nie chcą by ich zadowolił, mają zamiar zrobić mu krzywdę.
    Chce się odezwać i wyjaśnić, że nie robi nic złego, ale w tym momencie ostrze zostaje gwałtownie wymierzone w jego kierunku i przyłożone do gardła. Czuje, że nóż rozcina skórę i zanim zdąży się obejrzeć, dostaje cios w twarz, a później jeszcze jeden i kolejny, sam nie do końca wie gdzie, bo póki co tylko boli, a boli wszystko. Nagle leży, a ciosy nie ustają. Wręcz przeciwnie, nasilają się. Bierze głęboki oddech i wtedy znów obrywa, a nóż wraca na poprzednie miejsce. Chyba go zabiją. Czuje to. Są agresywni i nie wahają się robić mu krzywdy, więc dlaczego mieliby go oszczędzić?
    I wtedy słyszy ten mocny głos, który jest po jego stronie. Dopada go zawstydzenie, że ten jeden człowiek był sobie w stanie z nimi poradzić, a on nie. Patrzy w jego kierunku i chce by sobie poszedł i zostawił go w tym stanie, ale ten nigdzie się nie rusza: wręcz przeciwnie, podchodzi bliżej. Jest roztrzęsiony i obolały, a słowa dochodzą do niego z opóźnieniem.
    - Kręci mi się w głowie – stwierdza w odpowiedzi, co jest równoznaczne z tym, że nie czuje się na siłach, by wstać, a tym bardziej iść gdziekolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  42. Leży i leży, nie czuje własnego ciała i to jest dobre uczucie, wszystko poza tym doprowadza go do szału. Ból jest i go nie ma, bo ciało nie istnieje do momentu, w którym to nieznajomy pyta, co boli. Wtedy powraca każdy obity mięsień i kość. Chce odpowiedzieć, że wszystko, ale w końcu rezygnuje, bo obawia się, że będzie to kolejny powód, dla którego ten chciałby wziąć go na pogotowie.
    - Nie jestem ubezpieczony. Nie chcę iść do szpitala - rzuca pierwsze, co przychodzi mu do głowy i dodatkowo jest prawdą, po czym skupia się na dalszej części wypowiedzi, która jednak nie przychodzi tak łatwo. - Boli mnie głowa. I brzuch. I chyba nie czuję ręki, ale tylko trochę.
    Nie jest pewien, co oznacza trochę, ale właśnie tak się czuje, więc mówi dokładnie to, co jest w jego głowie. Ma zamiar przewrócić się na bok, ale to kończy się fiaskiem bardzo szybko. Dopiero potem przychodzi mu do głowy, że najlepszym rozwiązaniem jest podniesienie się do siadu. Łapie mężczyznę za ramię i używa faktu, że ten trzyma się lepiej od niego, po czym unosi się i oddycha ciężej niż do tej pory.
    - Weź mnie do domu, proszę - mruczy rozkosznie, wiedząc że to alkohol, który wypił. Nie robi mu to różnicy, bo i tak chciałby mu to powiedzieć, skoro jest przystojny w tej ciemności i do tego uratował go od tych paskudnych mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  43. Idzie przed siebie, plączą mu się nogi i gdyby nie ten mężczyzna nie dał by sobie rady. Dzięki niemu jednak dochodzą na miejsce, gdzie może położyć się na kanapie i czuć się paskudnie w pozycji leżącej. To odpowiada mu dużo bardziej. Uśmiecha się delikatnie, wsłuchując w polecenie.
    - Boli. Teraz też. I teraz. Generalnie ciągle - mówi i poszerza uśmiech, bo to przyjemne, mimo że odczuwa ból. Palce mężczyzny są zimne i kojące, a to wprawia go w stan euforii, która przeradza się w podniecenie, którego nie jest w stanie pohamować.
    - Jesteś zbyt przystojny - wyrzuca z siebie z wyrzutem, po czym łapie go za bluzę, przyciągając do siebie bliżej, tak że ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów. - Myślę, że powinieneś zbadać mnie całego - szepce mu do ucha, napierając nabrzmiałą już męskością na jego udo. - Wymagam szczególnej opieki.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wzdycha ciężko niezadowolony przygwożdżeniem do kanapy i ma wielką ochotę, by droczyć się z nim odrobinę dłużej. Odpuszcza, słysząc słowa mężczyzny, bo nie lubi, gdy nazywa się go prostytutką ani tym bardziej przetwarza jego osobiste pragnienia na wytwór związany z pracą.
    - Póki co, ja mam ochotę na Ciebie - odpowiada bez skrępowania i przesuwa za nim wzrokiem, gdy ten wstaje. Czeka cierpliwie, a potem bierze butelkę do ręki i pije. Wie, że kolejna dawka alkoholu prawdopodobnie nie zadziała leczniczo, ale skoro dają to bierze; jak zwykle zresztą.
    - Chcesz mnie upić i wtedy przerżnąć, bo będę bardziej niewinny? - szepce chrapliwie, po chwili śmiejąc się w podobny sposób. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wódka ma inne zadanie, skoro oprócz niej mężczyzna przyniósł również apteczkę, co nie przeszkadza jednak Erykowi w snuciu ciekawszych scenariuszy. - Kręci Cię to? - pyta, odkładając butelkę na ziemię. Podnosi się na łokciach i zniża ton głosu do ledwo słyszalnego, natomiast z pewnością wyczuwalnego. - Lubisz, kiedy ktoś jest skazany na to, co zrobisz?

    OdpowiedzUsuń
  45. Prycha pod nosem i brzmi to nadzwyczaj komicznie, mimo że zamiar był zupełnie inny. Później już tylko się krztusi i ma wrażenie, że jeśli teraz mężczyzna zacznie go zszywać to z pewnością przebije mu tętnice. Z jakiegoś powodu śmieszy go to i oprócz tego, że ma wódkę w gardle, zaczyna śmiać się głośno, jednocześnie zginając nogę w kolanie, tak by objąć go nią w pasie. Sam nie wie, co tak bardzo podoba mu się w tym nieznajomym, ale pociąga go do tego stopnia, że rana na szyi jest jedną z mniej ważnych spraw.
    - Zszyj mnie ładnie. Będę bardziej pociągający z blizną na szyi - mówi, szczerząc do niego zęby. Wtedy też uspokaja się i pozwala mu robić to, co musi. Boli, ale jest to do wytrzymania, przeżywał gorsze rzeczy i nigdy nie narzekał. Kiedy mężczyzna kończy, Eryk podnosi się do siadu, kładąc dłonie na jego ramionach i popycha do tyłu. Traci przy tym równowagę i zanim zdąży się zorientować, obaj leżą na ziemi. Igła jest gdzieś obok, ale ta zupełnie Kruka nie interesuje.
    - Jesteś uroczym pedałem, wiesz? - Uśmiecha się do niego tajemniczo, po czym dodaje jeszcze. - Mógłbym dać się przerżnąć takiemu uroczemu pedałowi.

    OdpowiedzUsuń
  46. Czuje jeszcze większe podniecenie dzięki jego poirytowaniu, bo uświadamia mu to, że mężczyzna nie może pałać do niego wyłącznie niechęcią. Gdyby chciał, już dawno mógłby go uderzyć albo wyrzucić z mieszkania, a ten wciąż pozwala mu leżeć na swoich biodrach. Spogląda w stronę jego dłoni i czeka aż ten wyjmie z niej igłę, po czym z nadzwyczajną prędkością krzyżuje jego nadgarstki nad głową i uśmiecha się zwycięsko. Mocniej napiera swoim kroczem na jego, bo chce go wybadać i sprawdzić pod każdym względem.
    - Mógłbym Cię teraz ssać tak, jak nikt nigdy Cię nie ssał - mruczy niczym kot wprost do jego ucha, wypuszczając powietrze z ust, tym samym drażniąc nim wrażliwą skórę.
    - Tylko powiedz, że chcesz - dodaje, przesuwając końcówką języka od zagłębienia przy uchu aż do wystającej kości obojczykowej. Smakuje wyśmienicie, jego skóra doskonale nadaje się do ssania i robiłby to już teraz, gdyby nie fakt, że wciąż czeka na jedno jego słowo.

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie podoba mu się to zupełnie, ale nie ma tyle siły, by przytrzymać go przy sobie. Co ważniejsze, czułby się jeszcze gorzej, gdyby zmusił go do seksu. To mu się nie zdarzało w przeszłości i nie ma prawa zdarzyć się teraz. Pozwala mu więc odejść, a sam zostaje na podłodze z wzwodem i ochotą na wyssanie go. Chce wiedzieć jak smakuje i czy jest tak duży, jak to sobie wyobraża. Sam nie wie, kiedy zasypia, ale sen nie jest ani mocny ani kojący. Wręcz przeciwnie, ciągle się rozbudza i rzuca we wszystkie strony jak przy napadzie padaczkowym. W końcu rezygnuje ze spania i podnosi się do pionu. Rozgląda się dookoła, by zdecydować się na dwie rzeczy. Po pierwsze, otwiera lodówkę i pije znalezione w niej mleko. Po drugie brnie do sypialni i widzi śpiącego mężczyznę. Dotyka go świadomość, że ten wciąż wygląda fenomenalnie, a ochota by go mieć przewyższa poziom, który to osiągnął w nocy. Niewiele myśląc, wchodzi do jego łóżka i przez chwilę przygląda się zamkniętym oczom i delikatnie rozwartym ustom. Wtedy też zauważa specyficzne wybrzuszenie i nie jest w stanie się powstrzymać. Wsuwa dłoń w jego bokserki i nagle podnosi mu się ciśnienie, bo nigdy nie miał do czynienia z kimś o tak okazałej męskości. To wszystko podnieca, a on nie może się od niego oderwać, dlatego zaczyna poruszać ręką. Jednocześnie nachyla się do jego ucha i ssie delikatnie płatek.
    - Jesteś większy niż wszyscy moi poprzedni - szepce, kciukiem drażniąc wrażliwą główkę. - I chcę mieć Cię w ustach całego, krztusić się Tobą i żebyś doszedł w moim gardle już teraz.

    OdpowiedzUsuń
  48. Mężczyzna reaguje i to podnieca Eryka do tego stopnia, że czuje własny wzwód. Napiera nim na cudze udo, nie przerywając stymulacji. Dotyka go i drażni, i trzyma mocno, a później jedynie opuszkami palców, i zmienia taktykę, i robi wszystko to, czego nauczył się przez ostatnie lata, by doprowadzić swojego wybawcę do orgazmu.
    - Już mi stanął, a nawet mnie nie dotknąłeś - mruczy, zadziornie przygryzając skórę na odsłoniętej szyi. - To powinno być, kurwa, nielegalne. Ty powinieneś być nielegalny - dodaje, a oddech mu przyspiesza, Odszukuje dłoń mężczyzny i kładzie ją na swoim kroczu. W momencie, gdy zimne palce stykają się z wrażliwą skórą na przyrodzeniu, wydaje z siebie ciche westchnienie zadowolenia, po czym przyspiesza ruchy na cudzej męskości. Jednocześnie robi sobie dobrze jego dłonią i chce więcej, więcej, więcej i to natychmiast.
    - Jak smakujesz? - pyta cicho. - Jesz dużo ananasów? Chcę wiedzieć czy jesteś słodki. Mógłbym Cię ssać do końca świata.

    OdpowiedzUsuń
  49. Wydaje z siebie jęk, który informuje mężczyznę o tym, jak bardzo jest mu dobrze z dłonią na własnym kroczu. Przez chwilę ma wrażenie, że ten się obudził, ale przygląda się jego twarzy i widzi wyraźnie, że ten wciąż pogrążony we śnie. Eryka podnieca fakt, że nawet w takim stanie jest od niego silniejszy, a jeszcze bardziej, że przymusza go do zrobienia sobie dobrze. Bez oporów przesuwa się w dół jego ciała i ściąga z niego zupełnie niepotrzebne bokserki. Bierze go do ust od razu. Czuje silną potrzebę czucia go w sobie, dlatego ssie go mocno, chce mieć go w całości. Wkłada więc męskość mężczyzny do samego końca i ma go w swoim gardle, które zaciska się na przyrodzeniu. Jedna z jego dłoni mknie ku górze i drażni paznokciami tors śpiącego. Dotyka opuszkami palców jego sutków, a ustami pieści dokładnie trzon męskości. Język szaleje, on liże, ssie, kąsa, daje tyle, ile tylko chce, czyli wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie musi się nawet starać, by dać mu przyjemność, bo zna się na tym, co robi doskonale, nawet jeśli jego umiejętności wypływają z ilości mężczyzn, którym miał okazję obciągać. Mimo to, w tym konkretnym wypadku daje z siebie wszystko, bo chce, by ten był inny, by pamiętał, że nikt nie zrobił mu ustami tak dobrze, żeby dotykając się wieczorami myślał właśnie o nim. Chrapliwy dźwięk bardzo mu się podoba, dlatego tylko przyspiesza ruchy, dopiero po chwili orientując się, że jego kochanek nie śpi. I nagle nie ma przy sobie rozgrzanego ciała ani bioder wypychanych w jego stronę, by dostać więcej rozkoszy.
    Uśmiecha się na jego słowa, bo są niezwykle komiczne, po tym jak przed chwilą wił się pod nim w podnieceniu. Eryk wie doskonale, że mężczyzna nie będzie mógł zaprzeczyć, by było mu przyjemnie i to go zadowala. Wciąż jednak nie osiągnął tego, co chciał, dlatego nie poddaje się łatwo.
    - I do tego jeszcze robię Tobie dobrze z samego rana. Same pozytywy - mruczy, po czym przygryza dolną wargę i przybliża się do cudzego krocza. - A teraz zamknij się i daj mi robić swoje.
    Bierze go na powrót do ust, nawet nie przyjmując do wiadomości, że kochanek może mieć do niego inne nastawienie teraz niż we śnie. Dochodzi do wniosku, że skoro w śnie dał mu się tak chętnie, teraz może go mieć również, nawet jeżeli z niewielkimi oporami. Stara się więc jeszcze bardziej. Chce by było mu tak dobrze, by nie miał odwagi sam sobie odebrać tej przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  51. [Długi czas mnie nie było, jednak wydaje mi się, że powoli wracam do żywych :)) Tyle tylko, że zrezygnuję chyba z męskiej postaci ]
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  52. Zaczyna go to irytować. Chce jak najlepiej, zrobić mu dobrze, a ten nie zauważa tego i powstrzymuje się przed własnym podnieceniem, które przecież doskonale widział przez ostatnie minuty. Prycha więc z niezadowoleniem i pozwala się odepchnąć, marszcząc przy tym gniewnie brwi.
    - Jesteś sztywny – stwierdza, dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że wypowiedź jest dwuznaczna, ale przy okazji nawiązuje do obu problemów, które tak Eryka wyprowadzają z równowagi.
    Nie wyrywa się z jego ramion, jakby czekał aż ten sam to zrobi albo, co byłoby jeszcze dogodniejsze, zrezygnuje z tych form oporu i pozwoli mu dokończyć to, co zaczął.
    - Obaj wiemy, że skomlałeś z rozkoszy – dodaje, uśmiechając się zwycięsko. I choć chciałby doprowadzić go do orgazmu, póki co, wystarcza świadomość, że potrafił go zaspokoić.

    OdpowiedzUsuń
  53. Wyrzuca z siebie pełen rezygnacji jęk, kiedy mężczyzna się od niego odsuwa, po czym rozkłada się wygodnie na łóżku i leży tak przez jakiś czas. Dopiero kiedy słyszy, że mężczyzna wychodzi z łazienki i proponuje mu kawę, wstaje i w samych bokserkach przechodzi do kuchni. Opiera się łokciami o blat, nachylając w jego stronę.
    - Skoro jęczysz przez sen, gdy mam Cię w ustach, możesz mi powiedzieć swoje imię – wyrzuca z siebie, a łobuzerski uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Drapie się po karku, po czym przysuwa sobie nogą krzesło i siada na nim, cmokając z dezaprobatą.
    - Zasady dobrego wychowania nakazują Ci odpowiedzieć, wiesz o tym? – pyta jeszcze, sięgając po cudzą paczkę papierosów. Odpala znalezionymi zapałkami i zaciąga się, by kolejno wypuścić dym wprost w twarz mężczyzny.
    - Zapomniałbym, jesteś kurewsko imponującej wielkości – mówi, a jego usta rozciągają się w zadziornym uśmiechu, który tak bardzo do niego pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  54. [Działam, chociaż chwilowo na urlopie ]

    Estera

    OdpowiedzUsuń