niedziela, 20 lipca 2014

The way you come alive when you are all alone

jeden mały wulgaryzm, coby nie było


Majka Laskowska
czwarty rok Prawa, kasjerka w Tally Weijl

Ziemia przyjmowała kształt bosych stóp, a każdy odcisk tętnił zmagazynowanym ciepłem. Droga prosta jak włos na ramieniu, zamknięta w dwóch ścianach obeschłej trawy, piętnaście stopni w górę. Kwiecisty materiał zaczął tańczyć w rytm zimnych podmuchów, gdy na łydkach pojawiła się gęsia skórka. Ciemno. Gwiazda Polarna tuż nad prawym uchem. W czterdziestej drugiej chwili ściana wyrzuciła dwie kanciaste sylwetki, które zmąciły ziemię nieregularnością i podeptały stokrotki. Zderzenie z ziemią naruszyło kości, a ostatnia falbana przykryła zaciśnięte powieki. Ogołocili biodra.
I chociaż zabrała ją ciemność, to nie zniknęła.

***

Pomieszczenie pełne neonowych świateł, w którym jej nie było, oddychające alkoholem, co go nie piła. Niedopałek na chodniku należący do dzieciaka obok. Kosmetyczka wielkości pudełka od zapałek wypełniona powietrzem. Światło palone do późna, jedyne widoczne od frontu bursy, z której zwiały wszystkie w zbyt krótkich spódniczkach i zbyt czarnych oczach. Metodyka pracy sędziego w sprawach cywilnych, której nie powinna mieć w rękach, kiedy legitymacja wskazywała tak mało. Język niekaleczony żadnymi plugawościami, uszy, w które kuły kolejne przekleństwa. Pierwszy pocałunek koleżanki z ławki, jęki rozkoszy za ścianą. Grzeczne odmowy niegrzecznej integracji, pieniądze w pudełku śniadaniowym pod materacem, na studia za granicą tego, co uznała za niezrozumiałe i nierozumiejące. Niedowierzające szepty rosnące w siłę i zaciekłość, gdy była w pobliżu. Liże cipy, na pewno.
Wschodnie południe na centralną północ, Gdańsk za Lublin, trzysta sześćdziesiąt pięć dni temu. Ostatni Wydział na lewo, puste okienko czwartego roku w indeksie na Prawo. Ubrania z metką różowego króliczka między palcami i na czyimś paragonie. Dobytek w prawym górnym kącie plecaka, bo chwilowo czterech ścian nie ma. 


wiem, jak brzmi to u góry i wiem, że może odstraszać, ale wątki prowadzę całkiem normalnie, nie ma się czego bać. mimo, że Majka stacjonuje w Gdańsku od roku, wolę opierać się na powiązaniach, coby wątek miał potem dwie ręce i dwie nogi. od średnich do dłuższych. Bombay Bicycle Club.

23 komentarze:

  1. [Witam się serdecznie, jednak wróciła reguła "trzech komentarzy", więc... :)]

    Kalina

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Majka ma świetne zdjęcie. Uwielbiam kobitki z krótkimi włosami *_*]

    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam :D Kurczę, strasznie podoba mi się Twoja karta, wprowadziłaś takie artystyczne zamieszanie <3]
    Wanda/ Mikołaj

    OdpowiedzUsuń
  4. [No właśnie taki nieład artystyczny :) A co do zdjęcia to przypomina mi strasznie młodziutką Natalie Portman z ''Leona Zawodowca''. Ładna tam wtedy była :D]

    Inga (czeka jeszcze na swoją kolej)

    OdpowiedzUsuń
  5. [W sumie to już zasypiam :'|]
    To było tylko skrzypnięcie zamka, a zdołało wywołać te parę drgań palców prawej dłoni i zaraz potem chwilowe otwarcie oczu. Silne promienie słoneczne wytknęły czarnym źrenicom błąd, jakim było pozostawienie okna niezasłoniętym.
    - Rafał? – niski, niezbyt miły dla ucha głos ostatecznie zakończył proces wybudzania ciała, które nie wcale nie zdążyło wypocząć. Łopatki wygięły się, stopy wyciągnęły w stronę końca łóżka. Ich właściciel nie potrafił nazwać ptaka, który przycupnął na brzegu parapetu i świdrował mu dziurę w czaszce. Znał za to osobę, która już dwukrotnie zwróciła się do niego po imieniu podniesionym głosem, ostatecznie niwelując szanse ponownego zaśnięcia.
    Z pokoju wynurzył się tak, jakby miał za sobą przebiegnięty maraton lub sto czwarte urodziny. Sunął po podłodze bosymi stopami, w czasie przeciągając przez głowę pokosmacony szary t-shirt.
    - Miałem wyjść dopiero po trzynastej – mruknął bez przywitania w stronę łysiejącego właściciela mieszkania i zamknął za sobą drzwi łazienki.
    - Już jest po trzynastej!
    Spłukanie twarzy zimną wodą, wytarcie dłoni niebieskim ręcznikiem. Burczenie w brzuchu. Wczorajszy wieczór w współpracy z nocą pozostawili go w zabójczym bólem całego ciała, pustym żołądkiem i luką w pamięci. Nogi same poprowadziły go do kuchni, palce same zacisnęły się na uchwycie drzwiczek lodówki. Na pukanie do mieszkania zareagował ziewnięciem. I wyłączył się.
    Dziwnie pochylonego nad kuchennym blatem, w prawej dłoni trzymającego nóż, a w lewej kromkę chleba, z potarganymi włosami, pogniecioną koszulką i luźnymi bokserkami, z półotwartymi ustami i półzamkniętymi oczami - właśnie takiego zastała go Majka Laskowska w jego własnym mieszkaniu o trzynastej trzydzieści dwa. Towarzyszyły temu zatrzaskujące się drzwi wejściowe, wytrącenie z równowagi, odgłos noża spadającego do zlewu i cisza, niemal boleśnie przytłaczająca cisza. Rafał zadrżał, nagle przypominając sobie o potrzebie mrugania powiekami.
    - Czy on właśnie… - kciukiem wolnej ręki wskazał korytarz i urwał zdanie chwilę przed przekazaniem jego sensu. – Zaraz ma tutaj być jakaś laska w sprawie pokoju. – Pokręcił głową. Nie, nie tak. Umysł przywołał sceny sprzed paru dni. – Co tu robisz, Majka?

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  6. [Prawo. Wszędzie prawo. Prawo zobowiązuje w związku z czym - idziemy na jakiś wątek?]

    Karo

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieczystość myśli, dzikość oddechu, drżenie dłoni, chciwość ust.Gdzie chowałaś to ciało?, powtórzył chyba drugi raz, nadal nie wierząc jej - scenariusz inny niż wręczony mu bukiet ściem nie miał racji bytu, bo kłócił się z niewinnością Majki. Niewinnością, którą on miał za zadanie zburzyć.
    Nawet nie przyszło mu to do głowy. Sama to zaproponowała. Nie opierała się, gdy odpiął guzik jej jeansowych szortów, na pocałunek odpowiadała kolejnym. Nie było sensu się obwiniać, prawda? Nie było ku temu podstaw. Nie wykorzystał jej. To miała być tylko przysługa. Po przyjacielsku. Zdążył już zapomnieć o zakładzie.
    Miał wrażenie, że najpierw usłyszał tylko ten dźwięk, a dopiero potem poczuł mrowienie na lewym policzku. Na moment przymknął powieki, ale jeszcze nie obrócił twarzy, oczekując silniejszej fali bólu, choć ta wcale nie nadeszła. Zacisnął wargi w cienką linię, a wszystko stało się jasne.
    - Majka, czekaj – nie zdążył złapać jej za nadgarstek. Niedokończoną kanapkę odłożył na blat, oblizał z masła palec wskazujący i poszedł za nią. Nie minęła sekunda, a już nie wiedział, co ma powiedzieć, co zrobić, czy ma dotknąć, czy przeprosić, czy uciec, czy zrobić jeden krok w tył. Zatrzymał się w drzwiach łazienki. – Przepraszam. – Zablokował ręką wyjście, a głos utkwił mu w okolicy krtani. - Nie powinienem się na to zgadzać.
    I na zakład, i na jej propozycję.

    Bardzoźle,
    Rafał Burkot

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę wstawić etykietę.
    I witam na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. [ W takim razie się cieszę ^^ Ja do żulczyka mam sentyment, pochłaniałam jego książki tak samo jak rosiekowej. Może Justynka i Majka lubiły sobie zaszaleć w klubach? W końcu raz na jakiś czas trzeba się zabawiać. ]

    Justynka

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ręka opadła i obiła się o biodro, a mięśnie twarzy napięły się. Rafał zmarszczył brwi, wbijając wzrok w dziewczynę. Pokręcił głową, najpierw wolno, potem gwałtownie. Dłonią zgarnął włosy z czoła i zrobił krok w przód.
    - Krzywdę? – podniósł głos, a zaraz zaśmiał się krótko. – Nie. - Ale okłamałaś mnie. Wzruszył ramionami. Opadły bezwładnie. Odetchnął ciężko, spuścił wzrok, po raz setny ruchem głowy wyrażając swój przeciw. Lewy policzek zaczerwienił się znikomo.
    Gdy Karolina napisała w krótkiej wiadomości, że chce się z nim spotkać, nie planował wylądować w łóżku Majki. Gdy Karolina prosto przekazała, że pojawił się ktoś inny, nie planował wylądować w łóżku Majki. Kiedy Karolina użyła słowa koniec, nie sądził, że ktokolwiek pamięta o nieprzemyślanym zakładzie, rzuconych na wiatr słowach, że załatwi to szybko. I koniec końców naprawdę nie planował zrobić tego, do czego zachęciły go okrągłe oczy schowane pod ciemną grzywką i sugestie, które uparcie uznawał za dzieło przypadku lub opacznie odebrane słowa. Niewinna Majka skutecznie mydliła mu oczy.
    - Naprawdę myślisz, że chodzi o pieprzony zakład? - W jedną setną sekundy ciasna łazienka stała się jeszcze ciaśniejszą klatką. – O czym ty w ogóle mówisz? Czy zrobiłaś mi krzywdę? – sto pierwsze kręcenie głową. – Jak możesz zadać mi takie pytanie po tym, gdy dobrowolnie dałaś się wykorzystać? Przejąłem się, chyba pierwszy raz. Ty nie powinnaś, jeżeli to nie miało być nic wielkiego. W końcu nie interesuję cię, prawda? – zaśmiał się trochę triumfalnie, ostatecznie spuszczając wzrok.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  12. [Mi Twój pomysł się naprawdę podoba - tylko małe pytanko: to będzie ich pierwsze spotkanie czy już któreś z kolei, kiedy zdecydują się ze sobą porozmawiać? Lub też będą znały się z terapii, a później natkną się na siebie na mieście i pogadają?]
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  13. W momencie, gdy niezręczność sytuacji powinna wpędzić go w rosnące zdumienie, nie czuł nic poza dozą nieprzyzwoitego, niedozwolonego triumfu i mrowienia w okolicy dolnej wargi. Chciał czuć się zaskoczony. Chciał, ale jedyne myśli, które atakowały jego umysł obracały się wokół wiedziałem i miałem rację. Zamrugał tak, jak w zwolnionym tempie i już ugiął bezsilne ręce, już gotów był...
    Pokręcił głową, tym razem faktycznie zaprzeczając usłyszanym słowom.
    - Byłem zdesperowany - zaśmiał się bezgłośnie, przypominając sobie powód, dla którego znalazł się tego wieczoru w mieszkaniu Majki. - To powinna być pijana, przypadkowa dziewczyna.
    Jej słowa docierały do niego z opóźnieniem, albo może nie chciał słyszeć tego, co trafiało do jego uszu. To nie zgadzało się, nie przebiegało zgodnie z planem, kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem. Nie powinna tego chcieć. Nie powinna przekląć po raz trzeci od nadepnięcia na próg mieszkania, nie powinna pachnieć nikotyną i wyciągać dłoni w jego kierunku. Była niewinną Majką, którą samobójczo zniszczył. Zasłużył na ten policzek.
    Cisza przysparzała mu bólu głowy i trwała krócej niż dwanaście sekund.
    - Dlaczego to robisz, Majka? – głos, który wyszedł spomiędzy nadal odrobinę swędzących warg pobawiony był siły i nieopanowanej wrogości. Czuł się źle dlatego, że wtedy nie czuł się źle. Bo dopiął swego. Teraz nie był w stanie odpowiedzieć na żadne z postawionych pytań. – Najpierw kłamiesz, a teraz to. – Kolejne niewerbalne zaprzeczenie. Krok w przód, o który walczył, zamienił się w krok do tyłu. – Nie możesz mnie chcieć. Nie powinnaś mnie chcieć. Nie możesz mnie przekonać.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dotknął jej, nie pozwolił dłoniom zadrżeć, nie ruszył się z miejsca. Przeskakiwał wzrokiem z ust na oczy i z oczu na usta, ze zmarszczonymi brwiami rejestrując słowa. Nie był pewien, czy nadal oddycha i mruga. Impulsy mózgowe nakazywały kącikom warg wygiąć się, ale opanował to przygryzając jedną z nich.
    Był niezdecydowaną nastolatką, pozbawionym zmysłów i idącym za instynktem stworzeniem, ślepą , zimną lalką, wypchaną marionetką. Dał się złapać. Stracił kontrolę. Majka trzymała go w garści. Zaangażował się. Przegrał. To trwało zbyt długo.
    Przez jedną chwilę poczuł się bezczelnie dumny z tego, kim się przez niego stała.
    Nie minęła jedna trzecia wieczności ani minuta – minęło góra parę sekund. Wbijając paznokcie w materiał bluzy na jej biodrach zepchnął ją na ścianę tuż przy drzwiach, dłonie oparł po bokach jej twarzy. Nie mógł dać się stłamsić. Nie mógł okazać się słabszym. Nie mógł pozwolić sobie na to, do czego kusiły obrazy w pamięci i odległość od nich krótsza, niż wyciągnięcie ręki, niż skinienie małym palcem.
    - Po mojemu? – delikatnie kiwnął głową, nie mogąc już chować uśmiechu, który zdradzały błyszczące się oczy. Uniesienie podbródka dwoma palcami prawej dłoni, powrót do sytuacji sprzed dwunastu sekund z wliczoną zamianą ról. Dziewięćdziesiąt procent tych paru centymetrów między jedną a drugą parą warg pokonał szybko, ale zatrzymał się. To nie miała być słodka tortura, oczekiwanie na jej ruch ani żaden test. Nie potrzebował dowodów, nie musiała do niczego go przekonywać. I choć tak bardzo nie chciał teraz pocałować Majki… zbyt bardzo chciał ją pocałować.
    - To, co robisz – mruczał cicho. – To autodestrukcja.
    Dziesięć procent tych paru centymetrów między jedną a drugą parą warg już nie istniało, a jemu należał się drugi policzek.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  15. To może jakiś podpity facet zaczepiał ją na ulicy, a że Maciej akurat szedł tą samą ulicą, postanowił jej pomóc, bo wyglądała na bezradną. Odgonił faceta pod zmyślonym pretekstem typu "Odpierdol się od mojej siostry, bo Ci przyłożę".

    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  16. Okej, mi się nie spieszy, bo sama mam masę wątków do narobienia ;) A tak w ogóle to uciekłaś mi z MC zaraz po tym, jak zaczęłam Ci pisać obiecany wątek na Wordzie. Potem szukając Ciebie tylko gderałam do siebie w myślach:: "Gdzie jest Laura... no gdzie jest ten link?". Dopiero zajrzenie do Administracji rozjaśniło mi tę sytuację. xD

    No trudno, mam nadzieję, że tutaj nikt nikomu nie ucieknie i trochę pogramy.


    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiał podobne noce. Pojedyncze sylwetki jak cienie przesuwały się wolno między budynkami, a uliczne lampy nieśmiało rzucały światło na zabrudzony bruk, ukazując w ten sposób prawdziwy charakter polskiego miasta. Sprzątaczki wieczornymi porami nie ugładzały pracą zabrudzonych alejek, pozostawiając Gdańsk dziewiczym od ich dobrych rąk. Reszta mieszkańców nie traktowała chodników z równym szacunkiem, co rusz rzucali na ziemię wygniecione opakowania po batonikach i pozostałości po dłubanym w drodze słoneczniku. Choć Maciej nie przepadał za nieporządkiem, wolał miasto w wieczornym wydaniu. Było tajemnicze i odrobinę przerażające, ale co najważniejsze – budziło respekt. W pełni zaspokajało go w kwestiach estetycznych, a przy tym wszystkim w jakiś dziwny sposób odprężało, pomimo niepokojącej aury. Cisza koiła. Brak tłumów zadowalał. Satysfakcjonował nawet chłód i te ciemne ramy, w których zamykały się nocą okna.
    Jego wewnętrzny spokój przerwały jednak rozmowy z prostopadłej – w stosunku do obranej przez niego drogi – uliczki. Normalnie nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie zwroty takie jak „mała”, „drink”, czy „laska”. Nie brzmiało to ani kusząco, ani bezpiecznie, a on poczuł się w obywatelskim obowiązku do sprawdzenia tej sprawy we własnym zakresie. Nie wystarczyło stać jak kołek w pobliżu. Wszedł na odpowiednią prostą, kierując się w stronę zasłyszanej dwójki ludzi. Wraz ze zbliżaniem się do nich upewniał się w przekonaniu, że wszystko co się tam działo, nie powinno mieć w ogóle miejsca.
    — Nie jest sama. Jest ze mną, więc spierdalaj, jeśli łaska — rzucił bez zbędnego namysłu, szybko kalkulując, że w starciu z pijanym facetem o posturze tego bezczelnego knypka ma znaczą przewagę. Żeby nie straszyć jednak bardziej dziewczyny, niż było to konieczne, nie stanął przy niej. Póki co trzymał pewien dystans, mierząc agresora nieprzychylnym spojrzeniem.

    Ostatnio preferuję krótkie, ale to ze względu na to, że czasu mam niewiele, a odpisów przeraźliwie dużo. Nie przywiązuję się jednak jako tako do jednej długości. Ważne, by nie zamęczać kogoś zbędnymi wypełniaczami. Jeśli wiesz co piszesz i chcesz pisać długo, nie mam z tym problemu. Tym bardziej jeżeli wychodzi to naturalnie – wydłuża się wraz z wątkiem. Ostrzegam tylko, że u mnie objętość wzrasta do pewnego momentu, a czasem po prostu skracam, nie chcąc rzucać banałami.

    Maciej G.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy on tylko przełożył dłonie ze ściany na wcześniej dotykane biodra, ona tańczyła palcami w jego włosach, ostatecznie niwelując dystans dzielący ich ciała. Uśmiechał się między zachłannymi pocałunkami, ale było w tym coś zepsutego – dobrze zdawał sobie sprawę z wypowiedzianych przed minutą słów i nie wahał się w niszczycielskim działaniu. Pomimo tego, że ciepłe dłonie zjeżdżały po jego torsie, a Majka zdawała się być chciwa czegoś więcej. Oczekiwała czegoś od niego. Bez sensu. Przecież parę tygodni temu gotów był skoczyć w bok z powodu głupiego zakładu.
    Jeszcze nie sięgnął po zamek jej bluzy, ale wsunął dłonie pod jej materiał, aż napotkał kolejną warstwę. Uścisk dłoni na jej talii, wolny ruch, aby z powrotem znaleźć oparcie w zimnej ścianie za jej plecami. Kolejne instynktowne wygięcie warg, gdy jej palce minęły pasek od spodni.
    - Nie jesteś świętoszką, prawda? – Odsunął się, ale tylko na parę sekund. Było inaczej, niż poprzednim razem. – Myślisz, że potrafisz przejąć kontrolę? - Wysunął dłonie spod jej bluzy i złapał zamek między palce i rozpiął go. Moment oporu przy ściąganiu materiału z ramion minął w tej samej chwili, gdy przeniósł usta na linię jej szczęki. I chwycił brzeg cienkiej bluzki, oczekując jej ruchu, uniesienia rąk. Chciał posadzić ją na blat przy umywalce. Chciał dopiąć swego. Chciał zrobić to szybko.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  19. Nieoczekiwana reakcja wywołała coś więcej niż automatyczne spięcie ciała. Nieoczekiwana reakcja otworzyła oczy i zburzyła słodką rzeczywistość, pozostawiając go samego, z zimnymi płytkami pod stopami, potarganymi przez ciepłe palce włosami i prawie-rozpiętymi spodniami. Nie wiedział, jak długo minęło, nim wreszcie ruszył się z miejsca, ale czasu starczyło na jej ucieczkę.
    Echo zza ściany wydawało się tak odległe, że aż zupełnie obce. Niepasujące.
    - Majka, kurwa, co ty… -urwał w pół zdania. Odrobinę zbyt ciepła krew opanowała krwiobieg, a po plecach przebiegły lodowate dreszcze. Ciało robiło to za niego – reagowało. Naturalnie, zdrowo i logicznie. Po prostu funkcjonowało. On nie był w stanie postawić kolejnego kroku. Ostatni zrobił ułamek sekundy przed zatrzymaniem się w wejściu do kuchni.
    Bo nie spodziewał się, że zastanie ją na podłodze. Nie spodziewał się noża od pomidorów skierowanego w stronę bladej dłoni, nie spodziewał się słów wyrzucanych głęboko z gardła i potoku łez. Gotów był przysiąc – nigdy wcześniej nie miał okazji szeptać proszę, nie płacz, tak samo nigdy nie miał potrzeby dopinania tylko naruszonych spodni.
    Klamra paska zaklekotała cicho, przerywając odbijający się od ścian czaszki, przerażający szloch i serię rytmicznych uderzeń.
    Wreszcie gwałtowny ruch, w wyniku którego nóż ląduje na podłodze, zaraz po nim sam Rafał – na kolanach, tuż przed zwiniętą w kulkę Majką. Dość niepewne wyciągnięcie przedramienia, aby ochronić głowę przed kolejnym ciosem. To moment, gdy on bierze ją w ramiona, ale nic takiego się nie dzieje. Musiał być bardziej spanikowany od niej. Musiał utracić grunt pod nogami. Musiał odczuwać wrzuty sumienia.
    - Powiedz mi, o co chodzi – utrzymanie głosu w stanie pozornego spokoju było trudniejsze, niż mogło mu się początkowo wydawać. – Majka, słyszysz? – Rafał nachylił się, próbując odnaleźć jej wzrok. Myśl, że ucieczka była formą zemsty zniknęła równie szybko, jak wykiełkowała w jego głowie, pozostawiając wewnątrz mieszaninę wrażeń i uczuć. Dłoń powędrowała w stronę policzka, ale cofnął ją w ostatniej chwili. Nie dotykać.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie.
    Desperacka próba utrzymania oddechu na wodzy nie przyniosła żadnego rezultatu – serce dalej waliło mu jak oszalałe, na granicy ze zderzeniem o ścianę żeber. Nie było już mowy o statusie quo ani cholernej homeostazie. Było za późno. Było po wszystkim.
    Pomimo szeroko otwartych oczu i półrozwartych warg, ledwie słyszalny głos zdawał się brzmieć zupełnie spokojnie.
    - Nie mówisz poważnie. – Wzrok spuścił w dół, pokręcił gwałtownie głową. – Nie mów mi, że…
    Ciepło dłoni odebrało zdolność mowy i samo stanowiło odpowiedź, a on nadal bał się wziąć głębszy oddech, nie mówiąc nic o ruszeniu ręką. Czuł się winny – bezpodstawnie i bezprecedensowo, ale wciąż tak bardzo winny, że chętnie sam zamieniłby się w kulkę lub zapadł pod ziemię. To, że tamtego wieczoru Majka sama złożyła mu propozycję, na którą nigdy nie powinien kiwnąć głową, nie miało żadnego znaczenia. Wykorzystał ją. Był taki sam. Był taki sam, jak oni.
    Trzy ostatnie słowa były jednocześnie ciosem i zimnym okładem.
    Wolno, najpierw tylko opuszkami palców, później całą dłonią, a ostatecznie ramieniem - objął drobne ciało Majki w talii, głowę przyciągnął do ramienia i wykonał ten dziwny, głaszczący ruch po jej włosach. Nie był w tym dobry. Nie miał wprawy. Nie czuł tego. Empatia zdawała się działać w złą stronę.
    - Muszę. Powinienem.

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  21. - Przestań sobie żartować – wyraźnie zaznaczone oburzenie przedzierające się między sylabami. – To nie ja jestem tutaj ofiarą. Jesteś masochistką? Wiem, że nie chcesz, aby tak to wyglądało. Próbujesz zrobić mi na złość? I sobie? – urwany śmiech gdzieś z głębi gardła. – Dobrze wiesz, że nic z tego nie będzie, bo jeszcze jeden semestr i zniknę stąd – pierwszy palec wystrzelony w górę na początek odliczania. – Bo jestem nieodpowiednim gościem – drugi palec dołącza do pierwszego – który wygrał kratę piwa, bo ściągnął z ciebie majtki. – Trzeci palec.
    Wzruszenie ramionami było odruchem bezwarunkowym i stuprocentowo naturalnym. Rafał patrzył na dziewczynę z uwagą czającą się w kącikach oczu, szukając reakcji ciała na usłyszane słowa. Ostatecznie dość ciężko i niedbale podniósł się z podłogi. Emocje nieuchronnie opadały, a jego organizm wracał do stanu sprzed parunastu chwil – dziewięćdziesięcioprocentowego wycieńczenia, głodu i pragnienia. Z pominięciem cholernego uczucia bycia oszukanym i kłębka wyrzutów sumienia.
    - Nie obchodzą mnie twoje koleżanki. Nie obchodzi mnie kumplowanie się po seksie. I czemu, do cholery, upierasz się na to mieszkanie?

    Burkot

    OdpowiedzUsuń
  22. [Dobrze, postaram się jutro lub pojutrze zacząć. Miałam małą przerwę w funkcjonowaniu na blogu, ale teraz chyba się ogarnę :)[
    Wanda

    OdpowiedzUsuń
  23. Prawdopodobnie będę usuwać się z bloga, bo niestety nie wyrabiam nigdzie z odpisami i pewnie sytuacja ta nie zmieni się w ciągu najbliższych paru miesięcy w związku z tym mam pewną sprawę do Ciebie. Wydaje mi się, że jesteś bardzo dobrym graczem, a tych znaleźć coraz trudniej - pewnie jest ich trochę, ale nie z każdym odnajduje się wspólny język - co za tym idzie, chętnie dalej bym z Tobą pisała. Jeśli byłabyś zainteresowana grą indywidualną odsyłam na maila: not.gentlemen@gmail.com. Możemy kontynuować wątek już zaczęty lub zrealizować jakiś nowy scenariusz zgodnie z Twoimi preferencjami. Jestem otwarta na wszelkie propozycje i o ile znajdziesz chęć, ja tym bardziej się na to piszę ;).

    Maciej G..

    OdpowiedzUsuń