D A R I A R O J E W S K A
14.08.1990 | B A R I S T K A W S T A R B U C K S
Po niespełna czterech latach rodzice wciąż mają jej za złe, że rzuciła studia po pierwszym roku i wybrała karierę zawodową, jeśli można tak nazwać przenoszenie się od kawiarni do kawiarni. Ale ona od zawsze tego chciała — zapachu kawy wkoło i spojrzeniu na nią inaczej, niż jak na tanią, zbrylowaną masę z osiedlowego sklepu. Jan i Hanna Rojewscy tego nie rozumieli, nie mogąc pojąć, jak młoda dziewczyna, żyjąca w dzisiejszych czasach, kiedy praktycznie wszystko jest możliwe, nie marzy o pójściu na uniwersytet! Całe szczęście, że mają jeszcze drugie dziecko, z którego mogą być dumni... Dzięki słodkiej Oldze, utalentowanej studentce drugiego roku prawa na UG, nie muszą wymyślać wielu wymówek, kiedy zadzwoni babcia z zapytaniem: "A co słychać u moich wnuś?" i po prostu powiedzieć, że wyrodna pierworodna wyjechała na wymianę studencką do Barcelony, ale za to nasza kochana Olgusia znowu dostała najwyższy stopień na kolosie!
Od trzech lat mieszka z przyjaciółką w maleńkim mieszkanku w Letnicy. Może nie jest to szczyt wygody oraz luksusu a raz na jakiś czas rodzice Julki, tej przyjaciółki, dokładają się dziewczynom do czynszu, Daria nie narzeka. Po pierwsze dlatego, że podoba jej się samodzielne życie i adrenalina związana z późnymi powrotami (w końcu kto by nie chciał uciekać przed bandą kiboli!), a po drugie nigdy nie przyznałaby rodzicom racji, że gdyby studiowała, to miałaby wikt i opierunek za darmo, plus własne pieniądze z tego, co mogłaby sobie zarobić w weekendy.
Rojewska jest tak niesamowicie upartym stworzeniem, że gdyby podjęła najgłupszą decyzję na świecie a wokół szalałby pożar albo tsunami, toby i tak jej nie zmieniła. Brnie w swoje jak czołg, ignorując rady ludzi, którzy o życiu wiedzą mimo wszystko trochę więcej
— mama i tata przecież nigdy nie chcieli źle — a oprócz tego denerwuje się jak małe dziecko, gdy ktoś śmie zwrócić jej uwagę. Swoim zachowaniem wciąż przypomina zbuntowaną osiemnastolatkę, której głównym motto jest "to moje życie i będę robiła jak zechcę!", z tą różnicą, że osiemnaście lat to ona miała dawno temu i przestała się buntować w chwili, kiedy igła do przekłuwania brwi okazała się większa od tych, jakie widuje się w szpitalach.
Ale nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Oprócz tych kilku niewątpliwie złych cech, Daria ma też sporo zalet —
przemówi do rozsądku, gdy trzeba (o ironio!), załatwi różne rzeczy, których pozornie nie można nigdzie dostać, podetnie końcówki i nie utnie przy tym połowy długości włosów oraz, za drobną opłatą, napisze za brata kolegi przyjaciółki wypracowanie na lekcję polskiego. Nigdy się też nie spóźnia, ale zwykle przychodzi kwadrans przed czasem, więc później i tak ma pretensje, że musiała czekać...
[To się oficjalnie witam! <3
OdpowiedzUsuńNasz słodki wącisz się zbliża. Mogę prosić o zaczęcie? <3]
Antoni to trochę jak Antena + koni, hm.
[Witam. Może wątek z Bartkiem?]
OdpowiedzUsuńTo, że Marzena lubiła sprawiać mu psikusy, wiedział nie od dzisiaj. Kiedy zadzwoniła do niego, że musi koniecznie jechać gdzieś z Karolem, też go nie zdziwiło. Dopiero kiedy powiedziała, że przywiezie do niego małą, sprawiła mu nieco kłopotu. Nie odmówił, chociaż wiedział, że na spotkanie w firmie nie może jej zabrać. Coś się wymyśli. Pocieszał się taką myślą. Zadzwonił do Toski, ale ta nie mogła zająć się Lenką. Zakuwala do jakiegoś egzaminu. Zadzwonił do rodziców. Byli poza miastem.
OdpowiedzUsuń-I co ja teraz z tobą zrobię? - Mruknął sam do siebie. - Mam! - Pstryknal w palce.
Wykrecil numer. Kiedyś ta dziewczyna uratowała go w podobnej sytuacji. Może i teraz się uda.
- Cześć. Tutaj Bartek Maciejewski. Mam do ciebie prośbę. - Powiedział, kiedy ta odebrała. - Moglabys dzisiaj zająć się Lenką? - Zapytał z nadzieją w głosie. Była jego ostatnią deską ratunku. W duchu modlił się o to, aby się zgodziła.
[ Mam nadzieję, że może być.]
[ Witam bardzo serdecznie na blogu !]
OdpowiedzUsuń[ W pewnym stopniu nawet tak :> Daria to taka fajna uparta kobitka. Justynka niestety nie jest punktualna jak ona :>]
OdpowiedzUsuń- Dobra. - Odpowiedział. Akurat wyrobi się na spotkanie. Może poszczęści mu się i na drodze nie będzie żadnych korków. - Najlepiej jak najszybciej. - Stwierdził. - Dwie godziny? - Zerknął na zegarek. - Pasuje. - Wolał dawać krótkie, ale sensowne odpowiedzi, niż prowadzić milionowo minutowe rozmowy. Bartek był osobą, którą obchodziły konkrety. Nie ma to, tamto. Albo tak, albo nie.
OdpowiedzUsuńRozłączyli się, a Maciejewski pokroczył w stronę lodówki. Musiał sprawdzić jej zawartość. Po zobaczeniu pustych półek jak w sklepie za komuny, uznał, że produkty zamówi przez internet. Szybko, łatwo i przyjemnie. Bez marnowania czasu na dojazd.
Po kilkunastu minutach podjechał dostawca, a blondyn zapłacił za zakupy. Teraz musiał szybko przygotować się do spotkania. Ogarnąć się jakoś i zawiązać ten cholerny krawat. Nie lubił wiązać krawatów. Zawsze, odkąd pamiętał to ta sztuka wychodziła mu koszmarnie. Błyskawicznie też ogarnął dom. Żeby było względnie czysto.
Nim się obejrzał, dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. Czekał teraz i na Darię i na córkę.
Niedziela okazała się dniem, w którym Antek szedł na sąd ostateczny, nieustannie powtarzając poetyckie być albo nie być. W zasadzie nie miało to zbytnio sensu, ale brzmiało bardzo dramatycznie, a Antoś lubi efektowne występy. Ale nie stać go za bardzo na częste wizyty do teatru, więc musi to odreagować, sam bawiąc się w aktora. On to w ogóle ma przecież dziecięcą wyobraźnię, bez przerwy wmawia sobie jakieś bzdury, że jest astronautą albo coś takiego. Ale z nim to już tak jest, do rozsądku mu nie przemówisz, bo go prawdopodobnie nie ma. Albo ma, ale w ilościach równie śladowych co szare komórki. No niestety, tak to jest. Ale przynajmniej ma ręce dosyć sprawne, piec umie i bomby robić, a przy obu tych zajęciach trzeba być ostrożnym. Dodatkowo chyba nawet niezły refleks, skoro umie uchwycić chwilę jako fotograf. Ale to wszystko, co można o nim dobrego powiedzieć, potem zaczynają się już jego wady, a to jest już temat dużo rozleglejszy, bo chłopaczyna nawet pralki nie umie odpalić, aby ona nie wybuchła. Niestety.
OdpowiedzUsuńAntek miał trochę zniewieściałe dzieciństwo przez siostrę, znał Bravo i tamtejszych faciów. To trochę przykry fakt, ogólnie miał traumę i tak dalej, zwłaszcza że go kiedyś ubrali w sukienkę, widzisz, jakie to okropne?! Biedny Antek, on to pewnie teraz spać po nocach nie umie, śnią mu się falbanki, różowy jedwab, białe kropki i kokardki, koszmar. Nic, tylko współczuć takiemu. A wszyscy się potem dziwią, że on taki niezdarny i praktycznie niemęski. To wszystko przez jego tragiczną przeszłość!
Trochę odbiegłam od tematu, tak troszeczkę. Chodzi jednak o to, że Antek kojarzył ideały mężczyzn z takich gazet i po prostu zazwyczaj takich osób nie lubił, bo najczęściej byli egoistycznymi snobami, którzy nie robili niczego, jeśli nie mieli z tego korzyści. A Antoś był prawdziwym altruistą i w ogóle takim bezinteresownym człowiekiem, że o jeżu, boru szumiący i tak dalej. Taki prosty i poczciwy chłopaczyna, ot co. Co z tego, że robił bomby.
Korczaszko był bardzo w porządku, on jest tylko do kochania, nawet jeśli jest bardzo niedojrzały! On i brudne numery, a pf. Chyba że brudne rozumielibyśmy bardzo dosłownie i chodziłoby na przykład o jakiś bajzel w pokoju, to akurat możliwe, bo jako dzieciak żywi sporą awersję do sprzątania, niestety. Od czegoś się ma tego współlokatora, no nie?
Antek się bardzo stresował, chociaż starał się wyjść naturalnie. Pewnie mu nie wychodziło.
Początkowo było okej, bo musiał się tylko przywitać, a to jeszcze potrafił, tak się składa. Gorzej było, kiedy zaczęli zadawać pytania. Ała.
— Eee... — oznajmił elokwentnie, zagryzł wargę i spuścił wzrok, a potem uniósł brwi. — Wie pan, psze pana, ja jestem prostym człowiekiem, uniwersytety to nie dla mnie — powiedział przepraszającym tonem, robiąc minę na Kota ze Shreka. Chyba mu nie wyszło, nawet jeśli uczył się od najlepszych (jego siostra miała kota, wszystko jasne). — Ale za to jestem całkowicie niezależny finansowo, rodzina przestała mnie pod tym względem wspierać, kiedy skończyłem dwudziestkę — pochwalił się dumnym tonem i spróbował pieczeni, uprzejmie nie wypowiadając się, co on by tam dodał i jak poprawił. Czasem nawet potrafił trzymać język za zębami, no kto by pomyślał!
Antoś pewnie wymyśliłby jakąś wymówkę, ale nie za dobrze kłamał. I choćby nie wiem jak się starał (dla Darii był w stanie, bo to taki uroczy związek przecież), to pewnie i tak by mu nie wyszło. Smutne, ale prawdziwe.
Antoś <3
[Dobry :> Stworzyłaś bardzo życiową postać i to mi się bardzo podoba. Zdjęcie też bardzo ładne ^^]
OdpowiedzUsuńJoanna