poniedziałek, 21 lipca 2014

01. Ciężko jest żyć lekko.

Nie lubię zaglądać we własną przeszłość. Jeśli jednak już to zrobię, widzę twarz mojego rozwścieczonego ojca, który po raz (nie wiadomo już który) podnosi rękę na moją kochaną mamusię i starszego brata. Do teraz żałuję, że nigdy nie byłem w stanie mu się przeciwstawić - nie pozwalał mi na to mój wzrost, moja siła (a właściwie jej brak) i mój wiek. 
Koszmar przeżywałem gdzieś od piątego roku życia - przynajmniej od tego czasu coś tam pamiętam. Ojciec zalany przychodził do domu i wyzywał matkę od najgorszych. Ciężko było mi tego słuchać, bo to była moja kochana mamusia, dlatego też zamykałem się w pokoju i dźwięk w telewizorze ustawiałem najgłośniej jak się dało byle tego nie słyszeć. Gdy już nie słyszałem żadnych stłumionych dźwięków, schodziłem na dół i przytulałem najważniejszą w moim życiu osobę.
- Kocham Cię Mamusiu - łkałem. - Czemu my musimy z nim mieszkać? Ja się go boję. On was bije. On na was ciągle krzyczy - mówiłem przez łzy. - Mamusiu, dlaczego nic z tym nie zrobimy?
Powtarzałem to bardzo często, ale to było na nic. Mama kochała tego człowieka. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Mój starszy - o dziesięć lat - brat był po prostu cieniasem. Bał się wszystkiego jeszcze bardziej niż ja. Na jego miejscu dawno bym zareagował, ale on nic. Dzwoniłem kilka razy na policję, jednak za każdym razem, gdy przyjeżdżali był w domu wielki spokój, porządek i twierdzili, że chyba coś podkoloryzowałem. Po jakimś czasie w ogóle przestali do nas przyjeżdżać i mówili, że im się to nie opłaca lub sprawdzą to jak będą mieć trochę więcej czasu.
W wieku dziesięciu lat zacząłem bardzo dużo ćwiczyć. Chciałem mieć więcej siły, aby wreszcie pokazać tyranowi, gdzie jest jego miejsce i że nie powinien w ogóle sobie na coś takiego pozwalać. Mój brat wtedy gdzieś zniknął. Miał dwadzieścia lat i uciekł od nas. Do teraz w sumie nie wiem co się z nim dzieje, gdzie jest, czym się zajmuje i czy w ogóle żyje... Okazało się jeszcze, że mama jest poważnie chora i będzie żyć jeszcze góra pięć lat. Załamałem się. Ciężko mi było pogodzić szkołę, trening i zajmowanie się ukochaną mamusią. Całe szczęście, że ojciec rzadko bywał w domu i trochę mniej wyżywał się na swojej żonie, bo widział, że coś jest nie tak.
Mając piętnaście lat straciłem matkę. Ojciec potem zachlał się na śmierć, bo nie miał kto podmieniać mu alkoholi wysokoprocentowych na słabsze. Wiedziałem, że ten tyran kochał nas, ale nie potrafił tego w ludzki sposób okazywać. Wszystko co potrzebne do pogrzebu załatwiała moja babcia, z którą potem zamieszkałem. Brat nie pojawił się na pogrzebie, a ja go wtedy bardzo potrzebowałem. Mimo dużej różnicy wieku dobrze się dogadywaliśmy. Martwiłem się o niego. Chciałem, żeby był obok i żebyśmy znowu oglądali jakiś durne filmy, żeby o wszystkim zapomnieć.
Zaraz po gimnazjum poszedłem do zawodówki. Potrzebowałem jakichś pieniędzy, więc chociaż trochę więcej niż sto złotych miesięcznie z głupich praktyk było dla mnie czymś cudownym. Mimo tego iż mieszkałem z babcią, sam musiałem kupować sobie wszystko. Zdarzało mi się, że kradłem ze sklepów, ale tylko gdy miałem jakieś pieniądze to zaraz podrzucałem je do okradzionych przeze mnie miejsc, aby najzwyczajniej w świecie mieć chociaż w połowie czyste sumienie. Nikt nigdy mnie nie złapał. Miałam naprawdę chyba wiele szczęścia.
W domu czułem się niechciany. Gdy zdobyłem zawód malarza, poszedłem pracować do firmy budowlano-remontowej i wynająłem małą kawalerkę. Dalej mieszkałem w Gdańsku. Trochę przybrałem na masie i później też "przypakowałem". Po jakimś czasie zmieniłam pracę. Zostałem ochroniarzem w Galerii Bałtyckiej. Sam kiedyś kradłem i chciałem, żeby nikt tego nie robił, bo ciąży to na człowieku przez całe jego życie.
Zacząłem poznawać wiele osób. Między innymi Sebastiana i Sandrę, ale to już temat na całkiem inną historię...

~*~
Notka krótka. Z góry przepraszam za błędy. Wszystkie opinie mile widziane.

3 komentarze:

  1. Widzę, że pustki pod notką, więc napiszę coś od siebie. Fajnie, że dzielisz się historią postaci, dajesz ją lepiej poznać czytelnikom. Co prawda to nie do końca mój ulubiony styl pisania - jest prosty i łatwy w zrozumieniu, co z jednej strony może być dobre, ale właśnie... jeśli chodzi o mnie, brakuje mi tu metafor, szerszych opisów w kwestii otoczenia czy uczuć. Czegoś co nie byłoby samym przedstawieniem sytuacji na osi czasu. Co prawda pojawiają się jakieś uczucia, ale pisane z perspektywy kilkulatka, więc wydają się trochę infantylne i niewystarczające. Brakuje mi po prostu czegoś, co wyróżniłoby ten tekst, ale mimo wszystko podziwiam za chęci do pisania i za pomysł na postać. Dobrze jest znać historię bohatera nim przedstawi się ją innym, a ty chyba masz już pewną koncepcję na Kacpra.

    Pozdrawiam,
    Adrian K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie także brakowało szerszych opisów. Wszystko podajesz jak na tacy, nie zmuszasz do głębszych refleksji, używasz prostego, a nawet potocznego słownictwa. Jedna rzecz mnie dziwi - dlaczego nie zawarłaś tego wszystkiego w karcie postaci? Pisz, rozwijaj się dalej. ;)

    Rafał Burkot

    OdpowiedzUsuń
  3. Troszeńkę za bardzo wszystko było... jasne. Ja to bym chętnie poczytała opisy niektórych sytuacji w odrębnych notkach.
    No, ale chwali Ci się, że w ogóle coś zostało napisane.

    Leonard

    OdpowiedzUsuń